MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mały klub. Wielki jubileusz. W Magnum w Pęcławicach bawią się setki osób

Marcin JAROSZ [email protected]
Muzyka to podstawa. Wie o tym DJ Maniek, który doskonale czuje atmosferę w klubie i nastroje publiczności.
Muzyka to podstawa. Wie o tym DJ Maniek, który doskonale czuje atmosferę w klubie i nastroje publiczności.
Jego historia twa nieprzerwanie od dwudziestu lat. Magnum w Pęcławicach w gminie Bogoria to najlepsza dyskoteka w powiecie staszowskim wyłoniona w plebiscycie serwisu "Jedzenie & Zabawa"

Klub niewielki, ale z klimatem i wiernymi od lat bywalcami. Ma coś w sobie magicznego, bo przyciąga już drugie pokolenie imprezowiczów. - Tu są najlepsze imprezy - mówią młodzi ludzie o klubie Magnum w Pęcławicach.
I nie ma w tym przesady, bo ci, którzy 20 lat temu bawili się na prywatce w "konfesjonale" dziś posyłają do klubu własne, nastoletnie dzieci. To jedyna dyskoteka w regionie, która działa nieprzerwanie od 20 lat. Nad wszystkim czuwa kilkuosobowa rodzina, która nie raz prowadziła ten biznes w pojedynkę i dała radę nawet wielkim konkurentom. W maju obchodzono tutaj huczne, 20 urodziny.

PIERWSZA DYSKOTEKA W REGIONIE
Żeby dojechać do klubu trzeba udać się z Bogorii w stronę Klimontowa, i odwrotnie, jeżeli zdążamy tam od strony powiatu sandomierskiego. Klub został założony 1 maja 1990 roku. Można tutaj dobrze zjeść, napić się dobrego piwa, ale i nie tylko. Ceny niewygórowane.
- Czegoś mi brakowało. Występowałam w zespołach, grałam na gitarze. Myślę, że muzyka to połowa mojego życia. Kiedy wybudowaliśmy tutaj dom, mąż założył firmę handlowo - usługową. Ja też potrzebowałam zajęcia. Zdecydowaliśmy wspólnie, że założymy dyskotekę - tak wspomina decyzję Barbara Korytnicka współzałożyciel dzisiejszego klubu Magnum.
Kiedy w 1990 roku Barbara i Zbigniew Korytniccy z Pęcławic rejestrowali dyskotekę urzędnicy nie bardzo wiedzieli do jakiej kategorii to przypisać. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie było wówczas dyskotek ani żadnych innych prywatnych imprez. Jedyną atrakcją były zabawy pod gołym niebem przy okolicznych remizach strażackich.

NAJPIERW BAR, POTEM SALA - "KONFESJONAŁ"
- Nawet nie było wtedy jakiegoś pomysłu na wygląd tego miejsca. Gdybym miała wiedzę taką, jak teraz, ten obiekt byłby zupełnie inny - mówi szefowa klubu. Na początku wybudowano bar. W miejscu gdzie teraz jest sala, na samym początku był budynek z rzeźbionych desek. Klienci natychmiast ochrzcili to miejsce mianem "konfesjonału". Latem dyskoteka i pijalnia piwa działały pełną parą. Gorzej było zimą, bo temperatura wewnątrz "sali" była identyczna jak ta na zewnątrz.
Dlatego kolejnym etapem przedsiębiorczych właścicieli była budowa sali z prawdziwego zdarzenia. Nie minął miesiąc i wszystko było gotowe. Klientów nie odstraszyły nawet surowe początkowo warunki. Od tego momentu dyskoteka działała cały rok. Działa tak do dziś. To już 20 lat. - Nie było jeszcze takiej soboty, poza postem czy żałobą narodową, żebyśmy zawiedli klienta. Gramy zawsze, nawet gdy nie ma ludzi. Zawsze staram się wywiązywać ze swoich obietnic. Jeżeli jest informacja, że tego, a tego dnia będzie dyskoteka, to ona się odbędzie - mówi właścicielka. A jeśli zabraknie prądu? - pytam.

ZABRAKŁO PRĄDU? SPOKOJNIE. WŁĄCZYMY AGREGAT
- Nic nie szkodzi - mówi szefowa i pokazuje miejsce, w którym jest agregat na wypadek awarii. Żadne z dotychczasowych awarii prądu nie były w stanie uniemożliwić dobrej zabawy w Magnum. A ta, co widać po minie bywalców jest znakomita. Imprezy nie ograniczają się tylko do samej dyskoteki. W klubie zwłaszcza w okresie letnim urządzane jest wspólne grillowanie, a przynajmniej raz w roku organizatorzy zapraszają zespół. Klub z małej miejscowości wzbudził kilka razy żywą dyskusję w okolicy, między innymi po tym, jak na scenie wystąpiły striptizerki.
Mimo tego, że opinie na temat tej dyskoteki są różne, to jednak cieszy się ona dużym zaufaniem. Niewiele jest takich miejsc, do których rodzice posyłają swoje nastoletnie dzieci. - Miałam już kilka takich przesympatycznych wizyt. Przychodzą dorośli ludzie i mówią, że oni 20 lat temu się tutaj bawili, i pokazują na swoje dzieci, które bawią się na sali. To bardzo miłe, że ktoś powierza mi swoje dzieci i obdarza zaufaniem - mówi Barbara Korytnicka.

GRILLOWANIE, KONCERTY, NAWET STRIPTIZ
Bogata historia Magnum ma oprócz wzlotów także czasy kryzysowe. Wiązało się to z otwieraniem kolejnych klubów w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Działały dyskoteki w Bogorii i Klimontowie. Ten drugi klub był przez wiele lat największym konkurentem w walce o klientów, dziś już nie działa. - Przeczekiwałam niektóre momenty. Klienci odchodzili i przychodzili, każdy jest ciekawy tego, co mają inni. Zawsze cieszyłam się, że do mnie wracają, dlatego starałam się ich nie zawodzić - mówi nasza rozmówczyni.
Najgorszy przestój nastąpił w latach 2004-2006. - Zastanawiałam się, czy nie zamknąć tego interesu. Wszyscy mnie namawiali ale było mi ogromnie szkoda. Pracowałam w swoich sklepach po to, aby rekompensować straty w klubie. W latach 1997-2000 prowadziłam oprócz Magnum także klub "Junior" w Grzybowie pod Staszowem. Gdy w Grzybowie interes się skończył, wtedy nie było mi żal - wspomina szefowa klubu. W ratowanie Magnum zaangażował się mąż i dzieci.

KRYZYS: SYN DIDŻEJ, CÓRKA ZA BAREM, SZEFOWA SPRZĄTA, OJCIEC OCHRONIARZ
W czasie przestoju szefowa zrezygnowała z didżeja i barmanek. Muzykę grał 13-letni syn Mateusz. Córka i mama były barmankami. Tata robił za ochroniarza. Chętnych na dyskoteki nie było, ale lotki i stoły do bilarda miały wzięcie. Jeśli ktoś chciał potańczyć, szybko robiło się miejsce. Rzadko udawało się zarobić na koszty. Mijały miesiące…
- Pewnego dnia jeden z klientów powiedział, że tutaj to już nic nie będzie. Odpowiedziałam mu "Zobaczysz, jeszcze się tutaj ludzie nie zmieszczą" i powiedziałam sobie, że się nie dam - mówi kobieta i dopala papierosa.
Najlepszym elementem dla sprawdzenia własnych szans było rozeznanie co ma konkurencja. Zasada była prosta. Jeśli w sobotę działali okoliczni, w Pęcławicach był bilard i delikatna muzyka. Ale w niedzielę dyskoteka była już na całego, a sala szybko zapełniała się ludźmi. Trzeba było wykorzystać moment. W 2006 roku przyszły pierwsze oznaki poprawy. Kiedy do Pęcławic znów przyjeżdżały tłumy wprowadzono wejściówki za 2 złote, później za 4 złote. Do tego doszły atrakcje, czyli imprezy sponsorowane, między innymi przez browary czy producentów kosmetyków, dobrym sposobem było wspólne grillowanie.

KLUB ŚWIĘTUJE 20 LAT, LUDZIE SIĘ NIE MIESZCZĄ
Zatrudniono ponownie didżeja. - Muzyka to podstawa - mówi Barbara Korytnicka. Niezastąpionym w tej roli jest rezydent klubu DJ Maniek, chłopak, który "w locie" wie, czego chce słuchać publiczność i jest w stanie w ciągu kilku utworów rozgrzać całą salę do czerwoności. Próbkę swoich umiejętności dał podczas jubileuszowej dyskoteki z okazji 20-lecia klubu, kiedy znakomicie przygotował imprezowiczów na wejście zespołu "Maxx Dance". W tworzeniu dobrego, muzycznego klimatu wtórują mu pozostali współrezydenci - DJ Tymon i DJ Stefan.
- Marzą mi się dwie sale barowe i duża sala do zabawy, ale nie mam zbyt wiele miejsca na rozbudowę. Klienci pocieszają mnie, że klimat jest super i nie trzeba go zmieniać - mówi szefowa Magnum.
Skoro tak mówią, to może warto ich posłuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie