MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miliony do oddania?

Jarosław PANEK

Wygląda na to, że już wkrótce najlepsza działka w Kielcach, czyli plac pod targowiskiem miejskim, trafi w ręce prywatnych właścicieli. Gmina będzie na tym tracić milion złotych rocznie. Co gorsza, gdyby tylko na tym się skończyło... miejscy urzędnicy powinni dziękować opatrzności za tak łaskawe wyroki. W bardziej pesymistycznym scenariuszu miasto zostanie zmuszone do oddania tej działki wraz z ogromnym, kilkunastomilionowym odszkodowaniem. Czy Kielcom zajrzy w oczy widmo bankructwa?

Bardzo długo spadkobiercy właścicieli terenu pod kieleckimi bazarami walczyli o coś, co kiedyś im odebrano. Bywały chwile, kiedy tracili nadzieję, ale po niedawnym wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie sprawy przybrały dla nich korzystny obrót. Czy czeka nas w Kielcach rewolucja?

Miejskie latyfundia

Początek historii, której finał może mieć teraz katastrofalne skutki dla budżetu Kielc, rozpoczyna się w szalonych latach sześćdziesiątych. Do końca tej dekady trójka rodzeństwa posiadała w Kielcach małe latyfundium. Sześćdziesiąt hektarów ziemi w centrum miasta. Ich tereny rozciągały się od ulicy Żeromskiego, daleko aż za dawną ulicę Piecka, czyli dzisiejszą Szczecińską; od dawnej Gwardii Ludowej, czyli dzisiejszej Seminaryjskiej, do Zagórskiej. Dziś te grunty byłyby warte miliony. Państwo zabrało wszystko. Właściciele dostali symboliczne odszkodowanie. Została im tylko niewielka działka z domem mieszkalnym, który w połowie objęto zresztą kwaterunkiem. Na wywłaszczonej ziemi stanął między innymi Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Połowę z tych sześćdziesięciu wywłaszczonych hektarów otrzymała Kielecka Spółdzielnia Mieszkaniowa. Na reszcie wybudowano drogi i ulice. Państwo bez skrupułów zabierało wtedy wszystko, często na wyrost. Dopiero potem okazywało się, że nikt nie ma pomysłu na zagospodarowanie i część gruntów przeznaczano pod inne niż w wywłaszczeniu cele. I właśnie ten ostatni fakt pozwolił spadkobiercom trójki tamtego rodzeństwa wystąpić w maju 1996 roku o zwrot odebranej ziemi, której nie wykorzystano zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem.

Artykuł 69

Spadkobiercy nie szukali jakiegoś specjalnego kruczka prawnego. Artykuł 69 ustawy o gospodarce gruntami i wywłaszczaniu nieruchomości mówił wyraźnie: "nieruchomość wywłaszczona lub jej część podlega zwrotowi na rzecz poprzedniego właściciela lub jego następcy prawnego na jego wniosek, jeżeli stała się zbędna na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu". Innymi słowy, jeśli się zabierało komuś ziemię pod konkretną inwestycję, to trzeba ją było zrealizować, bo inaczej były właściciel mógł z powrotem otrzymać zabrany majątek.

- Tak też się stało w przypadku tego rodzeństwa, posiadającego owe sześćdziesiąt hektarów. Ich spadkobiercy nie zaczęli sobie nagle rościć praw do zwrotu całego terenu, bowiem znakomitą jego większość wykorzystano zgodnie z celem wywłaszczeniowym. Ale pozostały dwa kawałki ziemi, na których nigdy nie stanęły bloki mieszkalne, mimo że po to te grunty zabierano. Dziś na jednym kawałku, przy ulicy Szczecińskiej, stoi basen letni, na drugim ulokowało się targowisko miejskie. I właśnie zwrotu 2,5-hektarowej działki targowiska zażądali spadkobiercy - mówi ich pełnomocnik Krzysztof Wojsa, właściciel kieleckiej Agencji Nieruchomości "Eurolocum". - Skoro państwo zabrało przodkom moich klientów aż sześćdziesiąt hektarów, to chyba mają oni nawet moralne prawo upomnieć się chociaż o 2,5 hektara, zwłaszcza że robią to zgodnie z prawem - dodaje.

Urzędowe cuda

Sprawa wydawała się prosta. Istniał cytowany już artykuł 69 ustawy, a Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, zarządzające targowiskiem miejskim w Kielcach, zdaniem Krzysztofa Wojsy, nie miało żadnego tytuł prawnego do nieruchomości. Wydawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie zwrócić bezprawnie zajętą nieruchomość. A jednak...

- Zaczęło się opóźnianie i przeciąganie procedur. Urzędnicy miejscy nie dotrzymywali nawet terminów odpowiedzi na pisma. Dopiero potem dowiedziałem się, dlaczego. W tym czasie bowiem, w wielkiej tajemnicy, w kieleckim magistracie przygotowywano pewien dokument. To właśnie on stał się powodem konfliktu i sporu, który znalazł finał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Krakowie - kontynuuje opowieść Krzysztof Wojsa.

W grudniu 1996 roku, w trakcie prowadzonego już postępowania o zwrot nieruchomości, do ówczesnego Urzędu Rejonowego w Kielcach wpłynęła opatrzona klauzulą wykonalności decyzja Zarządu Miasta Kielce z 11 listopada 1996 roku, stwierdzająca, że spółka Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych w Kielcach posiada od 5 grudnia 1990 roku prawo wieczystego użytkowania terenu targowiska miejskiego. To właśnie ta decyzja sprawiła, że zwrot nieruchomości stał się niemożliwy.

- Istny cud! W 1990 roku Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych takiego prawa nie miało, a sześć lat później gmina uznała, że jednak w 1990 roku ma. Podobne rzeczy widziano wcześniej tylko w Kanie Galilejskiej. Taka decyzja urzędników nie mieściła mi się w głowie, zwłaszcza że Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych już składało raz w 1993 lub 1994 roku wniosek o uwłaszczenie tym zabranym gruntem, ale władze miasta nie znalazły w tamtym czasie podstaw do wydania decyzji. Nie znalazły, gdyż ta miejska spółka po prostu nie miała odpowiednich dokumentów. Dwa lata później dalej ich nie posiadała, ale tym razem nie stanęło to na przeszkodzie, aby dać jej w wieczystą dzierżawę cudzy teren - oburza się nasz rozmówca.

Żeby uwiarygodnić tę osobliwą decyzję Zarządu Miasta o przekazaniu Przedsiębiorstwu Usług Komunalnych 2,5 hektarów gruntu pod targowiskiem, dyrektor tej spółki składa 5 grudnia 1990 roku oświadczenie, w którym stwierdza, iż jego przedsiębiorstwo... posiadało teren w zarządzie.

- Co ciekawe, oświadczenie to zupełnie zaprzeczało dokumentom, i to dostarczonym przez samo Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych - mówi Krzysztof Wojsa.

Miejscy urzędnicy do tego stopnia spieszyli się w przekazaniu Przedsiębiorstwu Usług Komunalnych cudzych gruntów, że aż zapomnieli o... spadkobiercach byłych właścicieli, którzy w tym samym czasie ubiegali się już o zwrot słynnej działki. Formalnie zatem byli stroną postępowania. Mimo to, dziwnie nikt nie powiadomił ich o prowadzonym przez gminę uwłaszczeniu na rzecz Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych.

Wkracza prokurator

Spadkobiercy nie dali jednak za wygraną i wnieśli sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Kielcach. Ale ta instytucja bynajmniej nie stanęła po ich stronie, tylko wznowiła postępowanie uwłaszczeniowe na korzyść... Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, a jednocześnie zawiesiła postępowanie w sprawie zwrotu nieruchomości.

- To zakrawało już na farsę, którą należało przeciąć. Jako pełnomocnik spadkobierców, we wrześniu 1998 roku złożyłem do Prokuratury Rejonowej w Kielcach wniosek o udział prokuratora w postępowaniu administracyjnym - wspomina Krzysztof Wojsa.

Prokuratura zareagowała i złożyła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego sprzeciw od decyzji, na mocy której uwłaszczono Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych. Wniosła także o stwierdzenie nieważności owej decyzji, z uwagi na "rażące naruszenie prawa" przez ówczesny Zarząd Miasta. To samo Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które wcześniej dopatrzyło się w zasadzie tylko niewielkiego błędu w procedurze, nagle zmieniło teraz zdanie i zgodziło się z prokuraturą.

- Zapaliło się światełko w tunelu i już myślałem, że teraz wszystko pójdzie normalnie. Jakże się myliłem - opowiada Krzysztof Wojsa.

Dość niespodziewanie z odsieczą Przedsiębiorstwu Usług Komunalnych ruszyła... reforma administracyjna rządu Jerzego Buzka, która dla spadkobierców działki pod targowiskiem miejskim miała wymiar wręcz groteskowy. Oto bowiem, wskutek zmian kompetencji poszczególnych organów władzy samorządowej, prezydent Kielc, który do tej pory był stroną sporu prowadzonego o 2,5 hektara gruntu, nagle stał się równocześnie... sędzią w tej sprawie. Miał bowiem orzec, czy zwrócić grunt, którego nie chce zwrócić!

Kwadratura koła

W tym czasie prosta z pozoru sprawa była już prowadzona w trzech odrębnych postępowaniach. Dwa z nich, o zwrot terenu, ówczesny prezydent Kielc umorzył. Trzecie trwa. Doszło do klasycznej kwadratury koła. Dlaczego?

- Zwrot działki spadkobiercom był możliwy dopiero po zakończeniu sprawy o ich uwłaszczenie. Aby ich uwłaszczyć, należało najpierw stwierdzić nieważność uwłaszczenia na rzecz Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych. Tyle że aby stwierdzić nieważność uwłaszczenia na rzecz Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, trzeba było... zwrócić działkę spadkobiercom. A nie można jej było im zwrócić przed ich uwłaszczeniem. Tak przynajmniej twierdzili urzędnicy. Rzadki przykład gigantycznej paranoi - wspomina dziś ten okres Krzysztof Wojsa.

Co na to wszystko Samorządowe Kolegium Odwoławcze? Nic. Nie dość że nie podzieliło wątpliwości prokuratora, to jeszcze w swoich dwóch decyzjach odmówiło stwierdzenia nieważności decyzji, uwłaszczającej Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych. Spadkobiercom właścicieli działki pod bazarami nie pozostało już nic innego, jak tylko zwrócić się o rozstrzygnięcie tej kwestii do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Tylko on mógł wówczas uchylić wszelkie wcześniejsze decyzje Samorządowego Kolegium Odwoławczego i zmienić bieg wydarzeń. I zmienił. Po kilkunastu miesiącach oczekiwań wydał niedawno wyrok, który uchylił niekorzystne dla spadkobierców decyzje urzędników. Decyzja o uwłaszczeniu Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych była, zdaniem sądu, nielegalna.

Stan prawny na dziś jest taki, że teren formalnie nie został nigdy wykorzystany w celu, w jakim został zabrany, więc należy go zwrócić byłym właścicielom lub spadkobiercom. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie uznał, że nie ma obecnie żadnych wątpliwości, czyj jest ów grunt. Nigdy nikogo nim nie uwłaszczono, co oznacza, że wciąż należy do gminy Kielce.

Odszkodowanie pójdzie w miliony?

- Przy obecnym podziale kompetencji władzy zwrócimy się do starosty powiatu kieleckiego, w którego gestii jest zwrot zagarniętego kiedyś niesłusznie terenu. Jesteśmy przekonani, że starosta taką decyzję podejmie, gdyż urzędnicy, którzy się jej przez lata sprzeciwiali, wykorzystali wszelkie możliwe przepisy i luki prawne, ale wszystko przegrali. W tej chwili czekamy tylko na uzasadnienie wyroku, aby podjąć stosowne czynności prawne - mówi Krzysztof Wojsa.

Jeśli starosta dostanie pismo w tej sprawie i podejmie decyzję o zwrocie gruntu, miasto straci na tym niecałe dwa miliony złotych rocznie z tytułu opłat, jakie kupcy na bazarze wnoszą co roku do miejskiej kasy. Ale to optymistyczny scenariusz. Pesymistyczny zakłada, że spadkobiercy pozwą miasto o wielomilionowe odszkodowanie.

- Rozważamy taką możliwość. Ustawa pozwala nam domagać się zwrotu należnych korzyści za okres, kiedy działka była w użytkowaniu gminy, zamiast wrócić do spadkobierców. Wysokość odszkodowania dość prosto wyliczyć. Wystarczy przemnożyć wpływy do kasy miasta z tytułu opłat kupców na targowisku przez okres na razie dziewięciu lat, bo tyle toczy się bój o zwrot terenu. Do tego trzeba jeszcze dodać odsetki i wychodzi... kilkanaście milionów złotych - informuje Krzysztof Wojsa.

Nasz rozmówca dobrze wie, co mówi. Kilka dni temu miasto Łódź przegrało niemal identyczny proces o zwrot gruntów po byłym wielkim fabrykancie. Na działce stanęła nielegalnie wielka oczyszczalnia ścieków, a teraz wnuki fabrykanta domagają się 50 milionów złotych odszkodowania w gotówce, zwrotu działki, której wartość biegli wycenili na półtora miliarda złotych, oraz pół miliona złotych za każdy miesiąc korzystania z tego terenu przez oczyszczalnię. Łódź zapowiada walkę w sądzie, ale nieoficjalnie wiceprezydenci tego miasta przyznają, że będzie to co najwyżej walka o zmniejszenie wysokości rekompensaty.

Kąsek za 2,5 miliona euro

Co stanie się z ogromną, szalenie atrakcyjną działką w samym centrum Kielc, którą równie dobrze można przeznaczyć pod budowę kolejnego centrum handlowo-rozrywkowego, jak i pod budowę eleganckich apartamentowców?

- Oceniam wartość tego terenu na około 2,5 miliona euro. To był z pewnością łakomy kąsek dla poprzednich władz miasta i nie dziwię się, że walczyły wszelkimi dostępnymi sposobami, aby go zachować. Rozmawiałem ze spadkobiercami na temat planów związanych z tym terenem. Przynajmniej na razie zostawiliby na nim targowisko miejskie. Co będzie potem, trudno powiedzieć - przyznaje Krzysztof Wojsa.

- Roczne wpływy z targowiska wynoszą około 2 milionów złotych rocznie, więc oddanie tego terenu byłoby dla nas z pewnością poważną stratą. Ale to zapewne nie nastąpi szybko. Nie znam wyroku w tej sprawie, lecz przypuszczam, że od uruchomienia procedur do przekazania minie parę lat, o ile w ogóle do takiej operacji dojdzie. Trzeba pamiętać, że nawet jeśli spadkobiercy zażądaliby odszkodowania, to my z kolei przedłożymy rachunki za prace i remonty, które były wykonywane na tym placu przez ten czas. Na pewno siądziemy do rozmów ze spadkobiercami i wierzę, że dojdziemy do porozumienia. Słyszałem właśnie o podobnej historii w Łodzi, ale uważam, że sprawa jest mocno przesadzona i medialnie nadęta. Nie sądzę, aby sąd tamtym ludziom przyznał tak ogromne odszkodowania, jakich się domagają - komentuje wyrok w Krakowie prezydent Kielc Wojciech Lubawski.

Zapłacimy my

Próbowaliśmy odnaleźć byłego prezydenta Kielc Bogusława Ciesielskiego, za którego prezydentury w 1996 roku zapadła decyzja o przekazaniu gruntów w wieczystą dzierżawę Przedsiębiorstwu Usług Komunalnych. Niestety, jak nas poinformowano w firmie, w której pracuje, akurat przebywa na zwolnieniu lekarskim. Kiedy jednak pytaliśmy go o tę samą sprawą kilka lat temu, twierdził, że wszystko zrobił wtedy zgodnie z prawem i na pewno nie uwłaszczyłby Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, gdyby nie było takiej możliwości. Wojewódzki Sąd Administracyjny był jednak innego zdania, a ówczesna decyzja prezydenta może dziś kosztować miasto, czyli nas, podatników, bardzo grube miliony złotych.

Najpierw Łódź, teraz Kielce

Kilka dni temu miasto Łódź przegrało niemal identyczny proces o zwrot gruntów po byłym wielkim fabrykancie. Na działce stanęła nielegalnie wielka oczyszczalnia ścieków, a teraz wnuki fabrykanta domagają się 50 milionów złotych odszkodowania w gotówce, zwrotu działki, której wartość biegli wycenili na półtora miliarda złotych, oraz pół miliona złotych za każdy miesiąc korzystania z tego terenu przez oczyszczalnię. Łódź zapowiada walkę w sądzie, ale nieoficjalnie wiceprezydenci tego miasta przyznają, że będzie to co najwyżej walka o zmniejszenie wysokości rekompensaty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz handlu w niedzielę. Klienci będą zdezorientowani?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie