MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miłość do butelki

Sylwia Bławat
Gdy rodzic jest trzeźwy, dba o swoje dziecko. Kiedy wypije, zapomina o całym świecie.
Gdy rodzic jest trzeźwy, dba o swoje dziecko. Kiedy wypije, zapomina o całym świecie. archiwum
Coraz częściej w naszym województwie głośno jest o tym, że dziećmi opiekują się pijani rodzice. Miłość do butelki jest silniejsza.

Mogą trafić za kraty

Mogą trafić za kraty

Pijani rodzice, którzy mają pod opieką dzieci, w skrajnych przypadkach mogą trafić za kraty. Artykuł 160. § 1 Kodeksu Karnego stanowi: "Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Według paragrafu drugiego - jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Taki zarzut przedstawiono ostatnio m.in. rodzicom dzieci z gminy Łoniów.

Ponad dwa promile alkoholu miała w organizmie mieszkanka Końskich, która zamiast trójką dzieci, opiekowała się butelką. Jeszcze gorzej było koło Łoniowa, gdy każde z rodziców miało ponad trzy promile i nie bardzo wiedziało, co się dzieje z trójką maluchów. Najmłodszy dzieciak ma zaledwie dwa tygodnie.

Historia pierwsza. Pijana matka, pod "opieką" troje dzieci. "Opieka" to niezwykła: ona w domu, one przy ruchliwej ulicy.
Historia druga. Pijani rodzice, maluchy same się troszczą o siebie. Najmłodszy, dwutygodniowy chłopczyk nawet nie wie, co się dzieje. Nie wie też, że gdyby nagle coś się stało…

A co się może stać? Wszystko. Nie trzeba mieć bogatej wyobraźni, żeby na to wpaść. Za głupotę rodziców w tym województwie dzieci już nieraz płaciły. Ogromnym bólem.
MAMA W DOMU, DZIECI NA ULICY
Kilka dni temu w centrum Końskich, przy jednej z bardziej ruchliwych ulic ludzie zauważyli trójkę bawiących się dzieci. Czteroletniego chłopca, jego sześcioletnią siostrę i siedmioletniego brata. Ktoś o dobrym sercu zabrał maluchy do siebie. Dał obiad. Spytał - gdzie jest wasza mamusia. I dzieci powiedziały, że mamusia jest w domu, że tam pije. I nawet nie zauważyła, jak one sobie poszły na dwór.

Ten ktoś zawiadomił policjantów. Pojechali do domu dzieci, w nie sprzątanym mieszkaniu od razu wiedzieli, o co chodzi. Jak tylko spojrzeli na stół i rząd pustych butelek po piwie.

Mamusia w domu była. Badanie alkomatem wykazało, czemu dzieci bez jej wiedzy znalazły się przy ulicy. Jakim cudem czterolatek był o krok od niebezpiecznej drogi, po której samochody niekonieczne jeżdżą wolno…

Według badania mamusia, kobieta wydawałoby się wystarczająco dorosła, bo 42-letnia, w wydychanym powietrzu miała 2,06 promila alkoholu,
Dzieci policjanci oddali babci, kiwając głowami nad głupotą ich matki. 42-latka kłopoty jeszcze będzie miała - na pewno przyjedzie tu kurator, sąd zechce się dowiedzieć, jak zajmuje się dziećmi. Możliwe też, że i jej przyjdzie stanąć przed Temidą. A to naprawdę najmniejszy z jej problemów. Gdyby dzieci miały mniej szczęścia, tam koło tej ulicy, ta matka mogłaby zapłacić najwyższą cenę.

Z dziećmi na melinie

Z dziećmi na melinie

Kilka lat temu dwukrotnie z tego rodzaju sytuacjami zetknęli się opatowscy policjanci. Najpierw na rynku znaleźli 25-letnią kobietę spacerującą z trzyletnim synkiem. W wydychanym powietrzu miała prawie trzy promile alkoholu. Miesiąc później w melinie, w podkarpackim Jarosławiu, dzielnicowi znaleźli 26-letnią kobietę (dwa promile alkoholu) z gminy Sadowie, która była tu wraz z trzyletnią córeczką i 11-miesięcznym synkiem.

TRZECH SYNÓW, TRZY PROMILE
Kilkanaście dni wcześniej kompletnie o Bożym świecie zapomnieli rodzice trójki dzieci w gminie Łoniów koło Sandomierza. Tamtego dnia do policjantów zadzwonił ktoś z rodzinnej wsi małżonków. Prosił o pomoc, mówił, że w domu, w którym mieszkają z trzema małymi chłopcami, dzieje się coś złego.

Na miejscu policjanci faktycznie zastali rodziców. 31-letnia matka miała 3,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, 33-letni ojciec, niewiele mniej - 3,08 promila. Opiekowali się, przynajmniej teoretycznie trzema synami, 12-letnim, sześciolatkiem i… dwutygodniowym niemowlęciem.

I co z tego, że dzieci były w "dobrym" stanie? Ubrane, nie głodne, nie zmarznięte? Nic się nie stało, to fakt, ale prokurator uznał, że mogło. Rodzicom zarzucił narażenie dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Czy to ich otrzeźwi? A jeśli nie, to kubeł zimnej wody może im wylać na głowę sąd. Bo on może po prostu odebrać im synków, skoro ich miłość do butelki była większa niż ta do dzieci.

KOSZMAR PRZY FONTANNIE
Trzeci przypadek. Także z ostatnich tygodni. W Końskich, w samym centrum tutejszego parku ludzie zauważyli, że niedaleko fontanny, na szczęście teraz pustej, biegało małe dziecko - trzyletnia dziewczynka. Na sobie miała kurteczkę i rajtuzy, ale butów już nie.

Matka, teoretycznie, opiekowała się dzieciakiem, faktycznie była obok. Praktycznie - nie bardzo ją chyba interesowała córeczka. Mamusia trzeźwa nie była, towarzyszący jej mężczyzna też nie.

Świadkowie opowiadali potem, że kobieta raczyła się podnieść z ławki dopiero wtedy, gdy trzylatka wpadła do fontanny. Trochę wody jednak w niej było, więc mała zmoczyła ciuszki. I co zrobiła mamusia? Ano, rozebrała córeczkę z tego, co było mokre. I dalej jej nie przeszkadzało, że dziecko znów wspina się na murek i lada chwila może wylądować na betonowym podłożu. To zirytowało natomiast towarzysza niemądrej matki. Zaczął krzyczeć na dziecko.
W tym momencie świadkowie nie zdzierżyli. Po prostu zadzwonili po policjantów. Ci zbadali matkę alkomatem. Miała prawie dwa promile… I zero wyobraźni.

BABCIA BEZ WYOBRAŹNI
Miesiąc wcześniej stróże prawa z Włoszczowy zostali wezwani do jednego z mieszkań w mieście. Sąsiedzi skarżyli się na odgłosy libacji. Mundurowi, którzy pojechali na miejsce, sądzili, że po prostu bawią się dorośli, trzeba ich uciszyć i będzie po sprawie.

Mylili się. Dorośli, owszem, w domu byli. 53-letnia kobieta i jej 30-letni syn. Ona w wydychanym powietrzu miała 2,7 promila alkoholu, on - 1,7 promila. To oczywiście samo w sobie karalne nie jest, o stan swojego umysłu każdy może dbać według własnego uznania. Chyba, że w tym czasie miał obowiązek zrobić coś o wiele poważniejszego. Na przykład - zaopiekować się dzieckiem.

Podczas, gdy 53-letnia kobieta upijała się z synem, w drugim pokoju była jej 3,5-letnia wnuczka. Babcia miała się o nią troszczyć. Zaufali jej rodzice dziecka, którzy pojechali do Irlandii za chlebem. Żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że babcia może nie rozumieć słowa "troszczyć się".

Dorosłych policjanci zabrali do Izby Wytrzeźwień, dziewczynkę zabrali do Domu Małego Dziecka w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie ma tu jej najbliższych, ale ci, którzy są, wydychane powietrze mają pozbawione jakichkolwiek promili.

Wyrok dla matki

Wyrok dla matki

Czym może się skończyć to, gdy pijana matka opiekuje się dzieckiem? Jeden ze skrajnych przypadków pochodzi ze Starachowic sprzed blisko czterech lat. To tu w mieszkaniu pijaną kobietę i sześciomiesięcznego synka znalazł ojciec chłopca. Ona miała półtora promila alkoholu, a dziecko - siniaki na głowie, później się okazało, że również pękniętą czaszkę. Maleństwo zabrano do szpitala, a kobietą zajął się sąd. Trafiła za kraty, tam spędziła osiem miesięcy. Mówiła, że upadła z synkiem, stąd jego obrażenia, ale lekarz wykluczył, by właśnie taki był mechanizm powstania ran. Może chłopczyk płakał, a ona tak go "uciszała"? Może to właśnie alkohol tak na nią wpłynął? Nie stwierdzono, by tego rodzaju historie były już wcześniej, kiedy była trzeźwa. Skazano ją za ten jeden, jedyny raz. Wyrok brzmiał: dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć.

KIEROWCA - WÓDKA, PASAŻER - DZIECKO
Krok od tragedii było właściwie w każdym z tych przypadków. Kroczek - w innych, za którymi stali pijani tatusiowie, bo takich też jest niemało.
W lutym w Jacentowie koło Końskich o godzinie 10 rano ciężarowym renaultem z ładunkiem płytek ceramicznych jechał 37-letni kielczanin. Stracił panowanie nad wozem, ten wpadł do rowu.

Policjanci pojechali na miejsce. Zdumieli się podwójnie. Po pierwsze, bo kierowca o tej godzinie miał 2,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, w dodatku z tendencją rosnącą. Obok niego, na siedzeniu pasażera, bez stosownego fotelika, siedziała jego pięcioletnia córeczka.

Dziecko oddano dziadkowi. Kierowca tłumaczył policjantom, że… wcale nie jechał pijany. Mówił, iż zaraz po tym, jak samochód wpadł do rowu, od razu wypił trzy piwa.

Dziewczynka najadła się strachu. "Tylko" strachu. Trójka innych dzieci przez głupotę swojego ojca musiało cierpieć. Ta smutna historia rozegrała się kilka tygodni temu w Klimontowie. W niedzielę, około godziny 13.30.
Schemat - podobny, kierowca stracił panowanie nad fiatem 125p. Auto wypadło z drogi i wpadło do rowu, potem koziołkowało. Okazało się, że prócz mężczyzny w wozie było troje jego dzieci. Najmłodsze miało pięć lat, najstarsze - siedem. Cała czwórka trafiła do szpitala, do dzieci natychmiast przyjechała matka. Podobno z czwartą pociechą w drodze.

Niewiele brakowało, a do dramatu doszłoby także w niewielkiej miejscowości pod Sandomierzem. Zaczęło się niby niewinnie. Właściciel posesji wyprowadził z garażu swojego fiata 126p. Otwarty samochód z kluczykami zostawił na chwilę na podwórku, a sam wszedł po coś do domu. Na podwórku została jego dwuletnia córcia, ale miał się nią zaopiekować 27-letni wujek. Tylko że wujek był mocno wypity. I w pijanym widzie wsiadł z dzieckiem do malucha, odpalił auto i ruszył. Przejechał około 20 metrów, po czym uderzył w drzewo. Jemu, jak to często bywa z pijanymi kierowcami, nic się nie stało. Ucierpiała natomiast dwuletnia dziewczynka… Ślady zostaną długo - dziecko z pociętą buzią trafiło do szpitala.

SZCZĘŚLIWE DO CZASU
Kilka miesięcy, tyle przypadków głupoty. Co się dzieje, że policja coraz częściej dostaje informacje o pijanych rodzicach czy najbliższych opiekujących się dziećmi? Świat zwariował, miłość do dzieci powoli ustępuje miłości do flaszki?

- Nie, to nie tak - mówi podinspektor Stanisław Michalski, zastępca komendanta powiatowego policji w Końskich. - To prawda, zgłoszeń o tym, że pijani rodzice opiekują się dziećmi dostajemy ostatnio więcej, ale wynika to chyba z tego, że sąsiedzi, gdy widzą coś złego, natychmiast reagują. Zresztą często sprawdza się tu jeszcze inny schemat - gdy rodzic jest trzeźwy, dba o swoje dziecko. Kiedy wypije, zapomina o całym świecie. Potem trzeźwieje i znów jest "normalnie". Dziecko zadbane, nakarmione, szczęśliwe. Aż do czasu, gdy mama lub tata znów wypiją…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie