MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na naukę nigdy nie jest za późno - Daniela Kowalska obroniła pracę magisterską w wieku 67 lat

Iwona ROJEK [email protected]
W wolnej chwili studentka Kowalska biegła za dom powtórzyć na łonie natury materiał.
W wolnej chwili studentka Kowalska biegła za dom powtórzyć na łonie natury materiał. fot. Łukasz Zarzycki
Kilka dni temu Daniela Kowalska z Nidy w gminie Morawica obroniła pracę magisterską w wieku 67 lat. Była najstarszą studentką na Uniwersytecie w Kielcach. Za pracę w Instytucie Bibliotekoznawstwa i Dziennikarstwa otrzymała piątkę.
W ostatnim czasie razem z mężem często dyskutowali o studiach pani Danieli.
W ostatnim czasie razem z mężem często dyskutowali o studiach pani Danieli. fot. Łukasz Zarzycki

W ostatnim czasie razem z mężem często dyskutowali o studiach pani Danieli.
(fot. fot. Łukasz Zarzycki)

Na świeżo upieczoną panią magister czekała w ostatnią sobotę przed budynkiem Uniwersytetu przy ulicy Leśnej w Kielcach cała wzruszona rodzina. Mąż Jerzy ze zdenerwowania przechadzał się w tę i z powrotem. - Wierzę, że małżonka znakomicie sobie poradzi, chociaż przez ostatnie dni nie było mi łatwo - śmieje się. - Żona była tak skupiona, że zakazała mi się do siebie odzywać.

Tuż obok pana Jerzego czekali na panią Danielę rodzeństwo, brat przyjechał aż ze Świnoujścia, czwórka dzieci i wnuki. Z bukietami kwiatów w rękach chcieli jak najszybciej pogratulować mamie i babci sukcesu. - Wszyscy mamie sekundowaliśmy i wspieraliśmy ją w tym postanowieniu, aby skończyła studia - mówiła córka Ewa Bodzioch. Punktualnie o godzinie 11 pani Daniela pojawiła się w drzwiach. - Poradziłam sobie, otrzymałam piątkę! - mówiła szczęśliwa. - Temat mojej pracy brzmiał "Życie codzienne mieszkańców Kielc w latach 1945-1975 na podstawie pamiętników" i w czasie obrony musiałam udzielić wyczerpujących odpowiedzi na wiele pytań.

Pani Daniela powiedziała, że początkowo jej praca miała nosić tytuł: "Codzienne życie kielczan na przykładzie pierwszych osadników ulicy Zagórskiej", ale potem, po konsultacjach, poszerzyła tematykę. - Urodziłam się na tej ulicy, znałam mieszkających tu ludzi osobiście - mówi świeżo upieczona pani magister. - Chciałam zachować od zapomnienia tamten świat. Ale potem na zajęciach dydaktycznych, wspólnie z promotorem profesorem Oskarem Czarnikiem poszerzyliśmy nieco zakres tematyczny i w takiej właśnie wersji temat został zatwierdzony.

Mieszkanka gminy Morawica zdradza, że rozpoczęcie nauki w tym wieku wiązało się jednak z podjęciem pewnego wysiłku. - Bardzo dużo czasu musiałam poświęcić na naukę języka angielskiego. Na pierwszym, drugim i trzecim roku nie wyszedł mi za pierwszym podejściem egzamin z bibliografii, bibliotekarstwa i zajęć komputerowych. Bezstresowo przebiegł już czwarty rok. Za dobre wyniki otrzymałam nawet stypendium naukowe.

Pani Daniela w domu często sięga do książek i sama je pisze.
Pani Daniela w domu często sięga do książek i sama je pisze. fot. Łukasz Zarzycki

Pani Daniela w domu często sięga do książek i sama je pisze.
(fot. fot. Łukasz Zarzycki)

PRZYCHODZIŁY CHWILE ZWĄTPIENIA

Pani Daniela podkreśla, że była jedyna wśród samej młodzieży, ale zawsze okazywano jej szacunek i koleżeństwo, czuła się na studiach bardzo dobrze. - Studenci przyjęli mnie życzliwie - cieszy się.

- Chciałam zrezygnować na trzecim roku studiów. Szczególnie w chwili, gdy usłyszałam już na pierwszych zajęciach komputerowych od jednego z wykładowców, że nie nadążę za młodzieżą. Ale udało się. Już wkrótce, bo w październiku, chciałabym zorganizować koncert dla moich wykładowców i kolegów z roku za to, że stworzyli mi taką wspaniałą atmosferę do studiowania - zdeklarowała magister Kowalska.

Jest też przekonana o tym, że nie mogłaby się uczyć, gdyby nie wsparcie dobrego męża. - Jurek nie zabraniał mi teraz pójścia na studia, bo już to raz uczynił - pamięta to dobrze. - Miałam wówczas dwie małe córeczki i ukończony kurs przygotowawczy.

- Męża poznałam na ślubie mojego starszego brata - mówi. - Byliśmy świadkami. Sprawiał wrażenie dojrzałego, odpowiedzialnego mężczyzny. Był przystojny i o siedem lat starszy ode mnie. Bardzo szybko się oświadczył. Jesteśmy bardzo różni. Lubimy inne filmy, jadamy inne potrawy. Jego pasjonuje sport, mnie literatura. On chodzi na mecze, a ja do teatru. Łączy nas miłość do dzieci i wnucząt. Oświadczyny oczywiście przyjęłam. Potrzebny był mi przyjaciel, bo przeżywałam wtedy trudny okres.

Daniela Kowalska podkreśla, że w studiowaniu pomagało jej wiele życzliwych osób. Ale najwięcej zawdzięcza swoim dzieciom. - W prezencie od dzieci otrzymałam wspaniale urządzony kącik: biurko, komputer, drukarkę, półki i szafkę na podręczne książki - wylicza. - Synowa uczyła mnie angielskiego. Syn Dariusz jest informatykiem. Dzwoniłam do niego czasem w nocy, gdy nie mogłam sobie poradzić z komputerem. Bywało, że gdzieś mi zginęła praca semestralna, którą pisałam całą noc. Syn spokojnie tłumaczył mi, że w komputerze nic nie ginie. Córka Ewa biegała po bibliotekach, dowoziła mnie na wykłady. Marek i Ania byli na każde moje zawołanie.

MAMA BYŁA PRZYKŁADEM

Dzieci pani Danieli już na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie bardzo zgranego i oddanego sobie rodzeństwa. - Moi rodzice zaszczepili w nas, mam czterech braci, solidarność rodzinną. Dzieci miały więc dobry przykład. Moja mama mówiła, że jak dzieci są małe, to się je "hoduje". Dba się o ich rozwój psychiczny i fizyczny. A potem dojrzałe życie układają sobie sami. Jeżeli mają dobrą "glebę", to będą z nich ludzie. "Małe dzieci nosi się na rękach, a duże na głowie" - mówi przysłowie. Mam nadzieję, że moje dorosłe już dzieci dadzą sobie radę w życiu. W razie kłopotów mają nas: rodziców, rodzeństwo i krewnych. Są mądrymi, dobrymi, inteligentnymi i wykształconym ludźmi. Nie czekają na "mannę z nieba", na swój sukces ciężko pracują.

A po co mi były studia? - Wydałam trzy tomiki poezji, książkę o docencie Julianie Bartosiku, zajmuję się redagowaniem, wyszukiwaniem talentów, działam w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, Civitas Chrystiana, w sekcji literackiej Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Morawickiej i jestem pewna, że zdobytą na studiach wiedzę dobrze wykorzystam - mówi z przekonaniem. - Z zapartym tchem słuchałam wykładów z socjologii, logiki, filozofii. Nie traktowałam nauki jak przymusu. To był wspaniały rajd na szczyt wiedzy, na którym chciałam wreszcie stanąć i odetchnąć pełną piersią.

- Myślimy, że postawa mamy może być też przykładem dla innych osób, że uczyć można się do końca
życia - uważają synowie Marek i Dariusz Kowalscy. - Mama zawsze była i jest dla nas siłą napędową. Gdy zdecydowała się na studia, pomagaliśmy jej i zawsze wierzyliśmy, że sobie świetnie poradzi, stanęliśmy za nią murem - dopowiadają córki Ania Świątek i Ewa Bodzioch.

- Ale ja nigdy przez ten pięcioletni okres studiów nie zaniedbywałam domu - usprawiedliwia się pani Daniela. - Uczyłam się przeważnie w nocy, od godziny drugiej do czwartej. - Zaraz po obronie pracy, w tym uroczystym dniu czwórka moich dzieci, Ewa, Ania, Darek, Marek, i ich rodziny zaprosili mnie na uroczysty obiad - mówi Daniela Kowalska. - A wieczór spędziłam w gronie moich czterech braci: Kazimierza, Krzysztofa, Henryka, Tadeusza i ich żon. Atrakcją w jednym i drugim przypadku były wielki, płonący tort i szampan. Otrzymałam wygrawerowaną statuetkę "Żaka" i pełen humorystycznych akcentów "Złoty medal magistra".

- Oddałam mojej rodzinie życie, wszystkie dzieci mają ukończone studia, układa im się bardzo dobrze, jestem z nich dumna, ale ja też nie rezygnowałam nigdy z siebie i realizacji swoich pasji - podaje receptę na spełnienie pani Daniela. - Zachęcam do tego wszystkie kobiety. - Popieram żonę w całej rozciągłości, bo ze wszystkim sobie świetnie radzi - podkreśla mąż Jerzy.

Pytamy, jaki był dom rodzinny pani Danieli, kto zaszczepił w niej pęd do wiedzy. - Moja mama Irena bardzo marzyła o wykształconych dzieciach - wspomina. - Widziała mnie jako artystkę. Tatuś był molem książkowym. Studia skończył również jako dojrzały mężczyzna. Mieszkaliśmy obok sławnego księgarza Stanisława Króla. W naszym domu była wspaniała biblioteka. W życiu najbardziej cenię sobie przyjaźń, uczciwość, lojalność. Wierzę w Boga. Najcenniejszym darem jest moja rodzina, ta, którą stworzyli moi bracia i ta, którą stworzyliśmy razem z mężem. Szanuję człowieka, łaknę wiedzy i staram się żyć w zgodzie z naturą.

Z drugiej strony Daniela Kowalska mówi, że wolnego czasu nie miała od lat. - Jeżeli oglądam interesujący mnie program w telewizji, to równocześnie prasuję, gniotę kluski, przygotowuję obiad na drugi dzień. Lubię gotować i cieszę się, gdy 23-letni wnuczek prosi mnie o pierogi, pyzy ziemniaczane z mięsem, knedle czy placek ze śliwkami. Najwspanialsze są miesiące letnie. Mam wówczas w każdą sobotę wszystkie moje dzieci i wnuczki. Do obiadu zasiada 16 osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie