Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Westerplatte mogli służyć tylko wybrani – wysocy, kawalerowie, bez długów i nie komuniści (PRZECZYTAJ WYWIAD)

Mateusz Bolechowski
Mateusz Bolechowski
Rozmowa z Jakubem Mularczykiem, historykiem z kieleckiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Dlaczego blisko połowę załogi Westerplatte stanowili żołnierze pochodzący z kielecczyzny? Czy obrona mogła trwać dłużej? Jakie były straty obu stron? Naukowiec wyjaśnia.

Jak żołnierze z ziemi świętokrzyskiej znaleźli się na Westerplatte w 1939 roku?

28 lutego 1939 roku Minister Spraw Wojskowych wydał rozkaz dowódcy 2 Dywizji Piechoty, której sztab znajdował się w Kielcach, by wyznaczył 80 żołnierzy do półrocznej służby na Westerplatte. Pojechali tam żołnierze z 4 Pułku Piechoty w Kielcach, 2 pułku z Sandomierza i 3 pułku z Jarosławia. Warto dodać, że to byli starannie wyselekcjonowani ludzie.

Na czym polegała ta selekcja?

Kryteria były szczegółowo opisane w rozkazie. Do składnicy wojskowej mogli trafić wyłącznie kawalerowie, uznano, że żołnierz nie mający rodziny będzie walczył za Ojczyznę z większym poświęceniem. Nie mogli być wcześniej karani ani mieć długów. Na Westerplatte nie wysyłano też osób o poglądach komunistycznych. Kolejnym kryterium był wzrost – minimum 170 centymetrów, choć na ten warunek czasem przymykano oko, oraz dobre wyszkolenie. Służba na polskim skrawku Gdańska uznawana była za zaszczytną, ale była też ciężka. Żołnierze jechali na pół roku, w tym czasie nie otrzymywali urlopów, do rzadkości należało wydawanie przepustek, które na krótko przed wybuchem wojny wstrzymano całkowicie. Załoga Westerplatte żyła w izolacji.

Westerplatte broniło się przez siedem dni. Mogło dłużej?

Tak, żołnierze mieli jeszcze sporo amunicji. Decyzję o kapitulacji podjął major Henryk Sucharski, żeby oszczędzić życie swoich podwładnych. Wiedział, że pomoc nie nadejdzie. Z militarnego punktu widzenia dalszy opór nie miał sensu.

Jakie były straty obu stron?

Ta sprawa obrosła mitami. W czasie wojny, a nawet po jej zakończeniu uznawano, że cała, licząca 210 osób załoga zginęła. Tymczasem śmierć poniosło 15 Polaków, ponad 30 zostało rannych. Czyli straty nie były wysokie. Składnica była dobrze umocniona. Straty Niemców często zawyżano. Dziś uznaje się, że w walce zginęło ich około 50, zdecydowanie więcej było rannych. Co ciekawe, dopiero w 2019 roku na Westerplatte odkryto mogiłę z ciałami dziewięciu polskich obrońców. Sześciu z nich udało się zidentyfikować. Był wśród nich Ignacy Zatorski z Suchedniowa.

Kto naprawdę dowodził polską obroną?

Są relacje wskazujące, że major Sucharski przeszedł załamanie nerwowe, miał padaczkę. Że dowództwo przejął porucznik Franciszek Dąbrowski. Ale to Sucharski wydał rozkaz o poddaniu się i wyszedł do Niemców jako dowódca. To jedna z wielu tajemnic Westerplatte.

Podobno Polacy chcieli się poddać już 2 września. Mieli wywiesić biała flagę, która po chwili zniknęła.

Tej informacji nie udało się potwierdzić. Jeśli rzeczywiście doszło do załamania majora Sucharskiego, wywieszenie na krótko flagi mogłoby się z tym faktem wiązać. Ale walkę o Westerplatte na żywo śledzili niemieccy dziennikarze. Gdyby zobaczyli białą flagę, a potem Polacy zaczęliby strzelać, Goebbels z pewnością wykorzystałby ten fakt propagandowo, ukazując, że przeciwnik postępował niegodnie. A tak się nie stało.

Jakie były losy westerplatczyków po wojnie?

Bardzo różne. Świetnym przykładem jest pochodzący z Krasnej Dąbrowy w powiecie radomskim porucznik Leon Pająk, dowódca oddziału wysłanego na Westerplatte z Kielc. Został ciężko ranny już 1 września. Walczył o życie. Po kapitulacji spędził dziewięć miesięcy w niemieckim szpitalu, potem trafił do oflagu. Następnie znalazł się w Armii Andersa, a w 1946 roku wrócił do Polski. Pracował w Kielcach, w Suchedniowskiej Hucie Ludwików, skąd zwolniono go z przyczyn politycznych, a przywrócono po 1956 roku. Działał na rzecz upamiętnienia obrony Westerplatte, spotykał się z młodzieżą w szkołach, integrował środowisko westerplatczyków. Duża ich część znalazła zatrudnienie na kolei. Niektórzy angażowali się w działalność polityczną, zapisywali do Polskiego Stronnictwa Ludowego, a nawet do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Środowisko westerplatczyków było podzielone. Część z nich władze PRL odznaczały medalami, innych nie.

Czy żyje jeszcze którykolwiek z obrońców Westerplatte?

Niestety, nie. W 2012 roku zmarł ostatni, Ignacy Skowron z gminy Pierzchnica. Dwa lata wcześniej odszedł Władysław Stopiński z Lipowego Pola. W świętokrzyskim znajdują się groby 35 westerplatczyków. Losy wielu z nich są opisane w świetnej książce „Lwy z Westerplatte” Stanisławy Górnikiewicz-Kurowskiej. Warto sięgnąć, szczególnie do najnowszych wydań.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie