Natalia Maj, gimnazjalistka z Czyżowic opowiada o przygotowaniach do egzaminu

W poniedziałek ruszają egzaminy gimnazjalne. Umierasz... ze strachu?
Trochę się boję, trochę nie. Gdyby nie to, że za wyniki z egzaminu nauczyciele mogą obniżyć oceny końcowo-roczne, to pewnie bym się nie obawiała. Umierać to nie umieram (śmiech), ponieważ sądzę, że jestem w miarę przygotowana. Bardziej przejmuję się wynikiem naszej szkoły w porównaniu z innymi. I chciałabym, żeby już było po wszystkim.

Przez dwie kadencje byłaś przewodniczącą Młodzieżowej Rady Gminy Bejsce. Startujesz do egzaminów jako VIP?
Nie podchodzę do egzaminu jako żaden VIP. Moja działalność w Młodzieżowej Radzie Gminy Bejsce i egzamin gimnazjalny nie mają dla mnie nic ze sobą wspólnego. Kiedy byłam przewodniczącą, również nie czułam się wyjątkowo wyróżniona. VIP to zdecydowanie jeszcze za dużo powiedziane (śmiech).

Część humanistyczna, matematyczna, język angielski. Natalka, co leży ci najbardziej, a co przyprawia o dreszcze?
Jestem humanistką z krwi i kości, więc o tę część jestem spokojna. Z przedmiotami humanistycznymi się nie rozstaję, w tym stylu widzę moje liceum i studia. Obawiam się części matematyczno-przyrodniczej. To zupełnie nie są moje klimaty. Jak będę miała 50 procent, to będzie dobrze (śmiech). Angielski jest neutralny. Z podstawą sobie poradzę, a z rozszerzeniem - to zależy od osób, które przygotowywały test.

Jakie plany na weekend przed egzaminami? Wkuwanie czy książki na bok?
Będę powtarzać wszystko, co tylko się da. Zrobię sobie ogólną powtórkę ze wszystkich przedmiotów. Nie chcę, żeby stało się tak, że na teście było coś, czego nie umiałam zrobić, a spokojnie mogłam powtórzyć przez wolne dni. Nie zamierzam marnować czasu.