Nie ma wątpliwości. Jak PiS obiecał, to PiS da!

I słowa dotrzyma. Pod względem prawdomówności PiS bije na głowę swoich rywali. Może poza tym, że miał zmniejszać podatki, a dokłada nowe. Ale obiecane 500+ jest, wiek emerytalny obniżony - nikt nie zaprzeczy. Teraz pięć stów gratis będzie już dla pierwszego dziecka. Młodzi - pracujący nie zapłacą podatku, emeryci dostaną „trzynastkę” - po 1100 złotych na głowę. Dwukrotnie zwiększą się koszty uzyskania przychodu. Bardzo to miłe. Ale ludzie coraz częściej się zastanawiają, skąd na to wszystko wziąć pieniądze. Cytując Margaret Thatcher - rząd nie może nam dać swoich pieniędzy, bo ich nie ma. Nic poza ustawami nie produkuje. Dysponuje jedynie naszymi złotówkami. Więc żeby nam oddać to, co zabierze, a przy tym wyżywić armię urzędników, dając 500 musi zabrać 600.

Nad ostatnim z punktów „5 Kaczyńskiego” nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Otóż, mają zostać odtworzone państwowe PKS-y, by umożliwić mieszkańcom wiosek komunikację z miastami. Widać rozbijający się limuzynami rządzący nie wiedzą, że „każdy chłopiec z naszej wsi jeździ Golfem w TDI”. Zatrzymali się na serialu „Daleko od szosy”? Poseł Maria Zuba podczas konferencji prasowej w Skarżysku zapowiedziała, że państwowe PKS-y będą obsługiwać kursy najmniej rentowne. Czyli, trzeba będzie do nich dopłacać. Ale co tam. To obietnice przed wyborami do Europarlamentu. Co rządzący obiecają przed tymi do Sejmu i Senatu? Pewnie wszystko. To ja mam propozycję - żeby Lwów i Wilno znów były polskie, żebyśmy wygrali Eurowizję i Mundial, no i żeby ryby brały, bo ostatnio jakoś nie chcą. Wierzę, że to się da załatwić. W końcu wstaliśmy z kolan i jesteśmy silnym graczem na arenie międzynarodowej.