MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie rezygnowałam z niczego

Dorota Klusek
Ania uważa za wielkie szczęście, że mogła tak wiele czasu spędzić ze swoimi synami, kiedy byli mali. Na zdjęciu: z lewej, stoi sześcioletni Adaś, a po prawej, prawie pięcioletni Kubuś.
Ania uważa za wielkie szczęście, że mogła tak wiele czasu spędzić ze swoimi synami, kiedy byli mali. Na zdjęciu: z lewej, stoi sześcioletni Adaś, a po prawej, prawie pięcioletni Kubuś. archiwum prywatne
Anna Krzywiecka-Borowska, Miss Ziemi Kieleckiej z 1997 roku, opowiedziała nam o macierzyństwie i swojej pracy.

Paryż i Barcelona kusiły, ale też stawiały swoje warunki. Ona z kolei miała swoje przekonania i ostrożnie brała to, co daje jej życie. Nie została chudzielcem, ma za to kochającą rodzinę i satysfakcjonującą pracę. Anna Krzywiecka, miss z 1997 roku. - Poszłam na konkurs, bo był telewizor do wygrania - śmieje się Ania. - Ale to nie był jedyny powód. Ktoś mnie namawiał, a poza tym chciałam spróbować czegoś nowego, pobawić się.

NIE POPŁAKAŁA SIĘ

Przygotowania wspomina dobrze, zaś sam finał był dla niej bardzo dużym zaskoczeniem. - Kiedy usłyszałam werdykt, że to ja zostałam miss, mocno się zdziwiłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam, ale nie popłakałam się - opowiada najpiękniejsza kobieta ziemi świętokrzyskiej z 1997 roku.

Anna Krzywiecka

Przed laty Ania miała szansę pracować w Paryżu. Dziś do stolicy Francji jeździ na zakupy z przyjaciółkami.
(fot. archiwum prywatne)

Anna Krzywiecka

Miss Ziemi Kieleckiej z 1997 roku. Pochodzi z Kielc. Studiowała marketing i zarządzanie w Warszawie. Dziś pracuje w jednej z największych drukarń w Polsce. Ma dwóch synów: sześcioletniego Adasia i prawie pięcioletniego Kubusia.

Tak oto Anna Krzywiecka została jedną z najmłodszych naszych miss, nie miała jeszcze skończonych osiemnastu lat. - Konkurs był dla mnie lekcją życia - ocenia po latach. - W czasie jego trwania nauczyłam się wielu rzeczy. Na przykład nigdy wcześniej nie malowałam się, nie chodziłam w butach na obcasach. Dopiero w czasie przygotowań poznałam tajniki tych wszystkich umiejętności - żartuje.

Choć zwyciężyła w konkursie regionalnym, to w finale ogólnopolskim piękna kielczanka mogła startować dopiero rok później, gdy już skończyła osiemnaście lat. - Byłam zakwalifikowana, więc pojechałam. Jednak bez przekonania. Właśnie zdałam maturę i przygotowywałam się do egzaminów na studia - mówi.

Z SOPOTU DO PARYŻA

Jeździła na pokazy mody, które odbywały się w najpiękniejszych miejscach Polski. Podczas jednego z nich otrzymała propozycję wyjazdu do Paryża, z której zresztą rok później, po pierwszym roku studiów skorzystała. - Spędziłam tam całe wakacje, ale z pracy nie skorzystałam - wspomina. - Powód? Musiałabym się stać chudzielcem. Rynek rządzi się swoim prawami. Albo dziewczyna, która ma 180 centymetrów wzrostu, schudnie do 55 kilogramów, albo nie ma czego szukać na wybiegu. Ja takich zmian nie chciałam. Odmówiłam także kolejnej propozycji. Tym razem z Barcelony. Miałam dziewiętnaście lat. Nikogo tam nie znałam i trochę się obawiałam świata - tłumaczy.

Przyjechała do kraju, na uczelnię. Studiowała zarządzanie i marketing w Warszawie. Gdy była na trzecim roku, wyszła za mąż, za mężczyznę, którego poznała dzięki wyborom. - Rok po wygranym przeze mnie konkursie miss, kiedy w przygotowaniu był kolejny finał, kilka razy poszłam na próby, żeby posekundować startującym koleżankom - opowiada. - Choreografię przygotowywał mój obecny mąż Maciek, razem ze swoją mamą. Tak to się zaczęło.

SZCZĘŚLIWA MATKA

Dziś mają dwójkę dzieci: sześcioletniego Adasia i prawie pięcioletniego Kubusia. - Jeżeli tak można mówić, w moim przypadku macierzyństwo wypadło w odpowiednim momencie. Mogłam z moim dziećmi spędzać cały czas w domu, być przy nich przez cały dzień. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym je oglądać tylko przez dwie godziny, po powrocie z pracy, bo potem pora spania. Wiadomo, że gdybym musiała pracować, to jakoś bym się z tym pogodziła - stwierdza. - Ja miałam to szczęście, że nie rezygnowałam z niczego.

Wreszcie przyszła pora, kiedy Adaś poszedł do przedszkola. Ania wykorzystała ten moment do tego, by zacząć pracować. Dziś jest zatrudniona w jednej z największych drukarń w Polsce, w dziale obsługi klienta, gdzie odpowiada za kontakty z wydawnictwami. - Nigdy nie skończyłam żadnej szkoły poligraficznej, więc wszystkiego uczyłam się od podstaw. A jest to praca niezwykła - mówi z entuzjazmem. - Pracuję w największym koncernie poligraficznym na świecie, w miejscu, gdzie jest wydawana większość najbardziej poczytnych czasopism w Polsce. Spotykam wielu interesujących ludzi. Miałam okazję poznać między innymi panią Monikę Richardson.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie