MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły piknik w średniowiecznych murach Opactwa Cystersów w Wąchocku (zdjęcia)

Monika NOSOWICZ-KACZOROWSKA
Uroczystość obłóczyn, czyli przyznania habitu nowemu zakonnikowi. Turyści oglądali przygotowaną dla nich inscenizację, w prawdziwych obłóczynach nie mogą uczestniczyć osoby spoza wspólnoty.
Uroczystość obłóczyn, czyli przyznania habitu nowemu zakonnikowi. Turyści oglądali przygotowaną dla nich inscenizację, w prawdziwych obłóczynach nie mogą uczestniczyć osoby spoza wspólnoty. Monika Nosowicz-Kaczorowska
Historia na żywo robi wrażenie. Na własne oczy mogli przekonać się to tym ci, którzy w ostatnią sobotę odwiedzili Opactwo Cystersów w Wąchocku.
Kapitularz to miejsce bardzo ważne dla zakonników. Tu zaczyna się ich posługa i tu kończy – wyjaśniał turystom brat Bruno.

Kapitularz to miejsce bardzo ważne dla zakonników. Tu zaczyna się ich posługa i tu kończy – wyjaśniał turystom brat Bruno. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Kapitularz to miejsce bardzo ważne dla zakonników. Tu zaczyna się ich posługa i tu kończy - wyjaśniał turystom brat Bruno.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska)

Festyn "Mnisi i hutnicy" to wspólne przedsięwzięcie cystersów z Wąchocka i muzealników ze starachowickiego Muzeum Przyrody i Techniki. Sobotnia impreza pokazała, że mnisi i muzealnicy powinni promować nawzajem swoje zabytki, a zapoczątkowany w lipcu projekt "Mnisi i hutnicy" ma szanse powodzenia.

- To był pierwszy, trochę sondażowy, festyn edukacyjny. Chcieliśmy sprawdzić, czy formuła promowania obu zabytkowych obiektów w powiecie starachowickim sprawdzi się w praktyce. W najśmielszych marzeniach nie spodziewaliśmy się takiej frekwencji. Co ważne, część gości skorzystała z naszego zaproszenia i po zakończeniu zwiedzania w Wąchocku pojechali zobaczyć muzeum w Starachowicach - mówi Paweł Kołodziejski, dyrektor Muzeum Przyrody i Techniki, jeden z pomysłodawców przedsięwzięcia.

O godzinie 11 w sobotę w klasztorze w Wąchocku było mnóstwo turystów. Niektórzy przyjechali indywidualnie, spora zorganizowana grupa dotarła z Jeleniej Góry. Turyści byli mile zaskoczeni, kiedy zorientowali się, że nie czeka ich zwykłe zwiedzanie, ale coś więcej - podróż w głąb historii.

Coś dla ciała

W klasztornych krużgankach na zwiedzających czekały stanowiska rzemiosł dawnych. Był warsztat rzeźbiarza, który prezentował Kazimierz Kopeć, rzeźbiarz ze Starachowic, stanowisko kowala, gdzie prezentowano już gotowe wyroby. Zielarka - w tej roli Wioletta Sobieraj, kustosz starachowickiego muzeum - opowiadała o leczniczych właściwościach ziół i częstowała naparzoną przez siebie herbatą z siedmiu ziół, zachęcała do jedzenia produktów naturalnych, jak choćby miodu, którego słoiczki turyści bardzo chętnie kupowali jako słodką pamiątkę. Głodni mogli posilić się na stoisku firmy carteningowej, która specjalnie na ten dzień przygotowała potrawy bliższe kuchni cysterskiej niż staropolskiej.

Oblegany był wirydarz. Tam na specjalnie przygotowanym stole każdy mógł samodzielnie rozwałkować przygotowane ciasto, a następnie upiec macę na ruszcie. Chętnych nie brakowało, a na macę przez cały dzień poszło dziesięć kilogramów mąki.

Stoisko z cysterskimi pamiątkami spodobało się turystom z Jeleniej Góry.
Stoisko z cysterskimi pamiątkami spodobało się turystom z Jeleniej Góry. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Stoisko z cysterskimi pamiątkami spodobało się turystom z Jeleniej Góry.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska)

I dla ducha

Turystów po zakamarkach klasztornych, do których na co dzień turyści nie zaglądają oprowadzali brat Bruno i Paweł Kołodziejski, który tego dnia stał się Starzechem, legendarnym założycielem Starachowic. Obaj przewodnicy z wielką pasją i humorem opowiadali o dawnych i całkiem niedawnych dziejach.

Paweł Kołodziejski przedstawił wspólną historię dwóch leżących nad Kamienną miast - Starachowic i Wąchocka.
- Miasta dzieli zaledwie cztery kilometry, a łączy wspólna historia. To od cystersów Starzech, legendarny założyciel miasta, dostał prawo do użytkowania kuźnicy, która dała początek Kuźnicy Starzechowskiej, potem Starzechowicom a w końcu Starachowicom. To rzeka napędzała koniunkturę, to nad rzeką powstawały młyny i kuźnie. W tym rejonie już od czasów prehistorycznych działali hutnicy - mówił podczas pikniku edukacyjnego "Mnisi i hutnicy" Paweł Kołodziejski, dyrektor Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.

Brat Bruno zabrał zwiedzających do kapitularza, gdzie turyści mogli zobaczyć inscenizowaną ceremonię obłóczyn, czyli przyjęcia przez nowicjusza habitu zakonnego. Inscenizację odegrano cztery razy, przed kolejnymi grupami turystów i na wszystkich zrobiła ogromne wrażenie, tym bardziej, że nikt spoza klasztornej wspólnoty, nawet rodzina przyszłego zakonnika, nie może być świadkiem tej prawdziwej.

- Kapitularz to najważniejsze miejsce dla każdego zakonnika. Tu zaczyna swoje zakonne życie, tu się z nim żegna - wyjaśniał brat Bruno.

Drugim bardzo ważnym miejscem dla zakonników, jak z humorem podkreślił brat Bruno, jest refektarz, miejsce wspólnych posiłków. Turyści podziwiali surowe wnętrze klasztornej jadalni, a przewodnik objaśniał kto, gdzie i dlaczego siedzi podczas posiłku.

Chętni zaglądali do karceru, gdzie mnisi odpokutowywali swoje przewinienia, wszyscy zwiedzili zabytkowe wnętrze kościoła, wiele osób z ciekawością słuchało ojca Rajmunda, proboszcza wąchockiego kościoła, który opowiadał gościom o sztuce wytwarzania różańców. Zwiedzanie kończyła wizyta w scriptorium, specjalnym pomieszczeniu, gdzie kiedyś zakonnicy ręcznie przepisywali księgi. Chętni mogli spróbować tej sztuki i zwykle szybko okazywało się, że zajęcie tylko tak prosto wygląda, kiedy patrzy się na nie z boku. Większość osób, przyzwyczajonych do pisania długopisem lub na klawiaturze twierdziła, że do przepisywania ksiąg potrzebna była iście anielska cierpliwość.

Ojciec Rajmund, proboszcz wąchockiego kościoła, opowiadał o sztuce ręcznego wytwarzania różańców.
Ojciec Rajmund, proboszcz wąchockiego kościoła, opowiadał o sztuce ręcznego wytwarzania różańców. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Ojciec Rajmund, proboszcz wąchockiego kościoła, opowiadał o sztuce ręcznego wytwarzania różańców.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska )

Plany na przyszłość

Projekt "Mnisi i hutnicy" ma ułatwić zwiedzającym poznanie elementów duchowości cysterskiej i kultury materialnej, związanej z hutnictwem.

- Chcemy pokazywać obie placówki, podkreślać wkład wąchockich zakonników w budowę i rozwój metalurgii w dolinie Kamiennej. Po tej udanej pierwszej edycji mamy mnóstwo zalążków pomysłów, teraz trzeba je dopracować. Wiem, że warto ten piknik powtarzać. Będziemy szukać pieniędzy na przyszły rok, żeby wzbogacić go w jeszcze inne atrakcje - mówi Paweł Kołodziejski. - Bardzo dziękuję za współpracę opatowi, braciom za otwartość, zaangażowanie i kreatywność. Mam nadzieję, że jest to początek owocnej współpracy.

Jedna z propozycji dla turystów to wspólny bilet, uprawniający do zwiedzania klasztoru w Wąchocku i muzeum w Starachowicach. Kolejny plan to opracowanie i publikacja albumu fotograficznego "Mnisi i hutnicy" przygotowanego przez Małgorzatę Gritzmann, członkinię Starachowickiego Towarzystwa Fotograficznego. W dalszych planach jest też utworzenie szlaku turystycznego "Mnisi i hutnicy".

Surowe romańskie wnętrza i barokowe złocenia kościoła w Wąchocku. To robi wrażenie.
Surowe romańskie wnętrza i barokowe złocenia kościoła w Wąchocku. To robi wrażenie. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Surowe romańskie wnętrza i barokowe złocenia kościoła w Wąchocku. To robi wrażenie.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska )

Paweł Kołodziejski, dyrektor starachowickiego Muzeum Przyrody i Techniki, który na jeden dzień stał się legendarnym Starzechem opowiadał o wspólnej historii
Paweł Kołodziejski, dyrektor starachowickiego Muzeum Przyrody i Techniki, który na jeden dzień stał się legendarnym Starzechem opowiadał o wspólnej historii Wąchocka i Starachowic. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Paweł Kołodziejski, dyrektor starachowickiego Muzeum Przyrody i Techniki, który na jeden dzień stał się legendarnym Starzechem opowiadał o wspólnej historii Wąchocka i Starachowic.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska )

Wioletta Sobieraj, kustosz Muzeum Przyrody i Techniki została zielarką. Gości częstowała pyszną herbatką z siedmiu ziół i zachęcała do uprawy i stosowania
Wioletta Sobieraj, kustosz Muzeum Przyrody i Techniki została zielarką. Gości częstowała pyszną herbatką z siedmiu ziół i zachęcała do uprawy i stosowania w kuchni tych smacznych i zdrowych roślin. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Wioletta Sobieraj, kustosz Muzeum Przyrody i Techniki została zielarką. Gości częstowała pyszną herbatką z siedmiu ziół i zachęcała do uprawy i stosowania w kuchni tych smacznych i zdrowych roślin.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska )

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie