Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Stefan w ogniu, który strawił jego kontener, stracił wszystko. Teraz ma nadzieję, że wiosną zbuduje mały domek...

Lidia CICHOCKA
Tyle zostało z domu Stefana Wojtasińskiego.
Tyle zostało z domu Stefana Wojtasińskiego. Łukasz Zarzycki
Ogień wybuchł nagle. - Wyszedłem do lasu po drewno. Było rano, kilka minut po 8. Odwróciłem się i zobaczyłem dym - opowiada Stefan Wojtasiński mieszkaniec Lechowa w gminie Bieliny, któremu w poniedziałek spłonął cały dobytek.

Sąsiadka zadzwoniła po straż. Pierwsi byli ochotnicy z Lechowa i Bielin, po nich przyjechały dwa samochody z Kielc, ale strażacy mogli tylko dogasić pogorzelisko. W raporcie o przyczynie pożaru napisali: prawdopodobnie podpalenie.

OLEJ NA DACHU I CHIŃSKIE ZUPKI

- Nie mogło być inaczej - jest przekonany pan Stefan i jego brat Eugeniusz, który pomaga sprzątać.
To on na dachu widział plamy jakby oleju. - Ktoś musiał polać dach i drzwi, bo spaliły się doszczętnie - wyjaśnia. A na stoliku w środku leżał dowód brata, książeczka ubezpieczeniowa i one ocalały. Tak samo jak słoiki z przetworami w szafce wkoło kuchenki. Ocalały też chińskie zupki. Jakby paliło się od środka, to przecież wszystko by spłonęło, a tu nawet drabina wisząca pod okapem spaliła się tylko z jednej strony - od dachu.
To już drugie podpalenie w rodzinie Wojtasińskich. - Kilka lat temu spłonął domek po rodzicach, który stał w lasku - wyjaśnia Eugeniusz Wojtasiński. - Stwierdzono, że przyczyną było zwarcie instalacji elektrycznej, ale w tym domku elektryczności nie było.

BYLE NIE KONTENER

Po tamtym wypadku brat dostał do gminy barak. Wspólnymi siłami, pomagali także synowie Eugeniusza, ocieplili go, wokół posadzili drzewka, kwiaty. - W sądzie załatwiliśmy sprawy z przejęciem ziemi po rodzicach, a za kilka dni zakład energetyczny miał podłączyć prąd. 1500 złotych to kosztowało, ale skrzynka całkowicie spłonęła.
Została natomiast butla gazowa. Strażacy wynieśli ją całą. Spłonęło wszystko: meble, ubrania, rower, węgiel, który pan Stefan dostał na zimę.

Kazimiera Winiarska z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej na miejsce tragedii przyjechała niemal ze strażakami. - Ogromne nieszczęście - mówi. - Pan Stefan korzystał z naszej pomocy, bo żyje z niewielkiej renty. Wcześniej różnie bywało, ale teraz nie pił, dbał o dom, obejście. Brat i jego dzieci bardzo mu pomagali. Winiarska zaproponowała, że rozejrzy się za kolejnym kontenerem, ale bracia zaoponowali. - To strach - mówią.- A jeśli ktoś znowu podpali?

BYLE DO WIOSNY

Pan Eugeniusz przyznaje, że brat potrafi być porywczy, powiedzieć coś komuś w nerwach, ale żeby z takiego powodu, bo innego przecież nie ma, spalić człowieka? To Hitler tak robił a tu wokół sami chrześcijanie co do kościoła co niedzielę chodzą. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi komisariat policji w Daleszycach.
Wspólnie zdecydowali, że brat zimię spędzi w schronisku w Stąporkowie. Gmina pomogła znaleźć to miejsce. Pierwsze noce po pożarze pan Stefan korzystał z gościny sąsiadów. - W moim blokowym mieszkaniu w Kielcach mieszkamy razem, my z żoną i dwaj synowie z żonami i dziećmi, nie da rady - tłumaczy brat Eugeniusz, który też jest rencistą.

Obiecuje, że na wiosnę wystawi na działce maleńki, 30-metrowy domek, ale już z pustaków. Może gmina trochę pomoże. Potrzebne też będą rzeczy do wyposażenia. Właściwie wszystko: garnki, talerze, sztućce, ubrania i pościel. Z pożaru nie ocalało nic poza wspomnianymi już słoikami. Jeśli ktoś może pomóc wszystko przyjmą z wdzięcznością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie