Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękna przygoda pani Urszuli z "Mazowszem". Artystka odwiedziła Starachowice

Monika Nosowicz-Kaczorowska
Uczniowie Społecznej Szkoły Podstawowej wysłuchali opowieści Urszuli Stępniewskiej o 20 latach pracy w Zespole Tańca i Pieśni Mazowsze, obejrzeli też jej występy na filmach.
Uczniowie Społecznej Szkoły Podstawowej wysłuchali opowieści Urszuli Stępniewskiej o 20 latach pracy w Zespole Tańca i Pieśni Mazowsze, obejrzeli też jej występy na filmach. Monika Nosowicz-Kaczorowska
Urszula Stępniewska przez 20 lat śpiewała i tańczyła w Zespole Pieśni i Tańca "Mazowsze". O swojej niezwykłej pracy opowiedziała uczniom Społecznej Szkoły Podstawowej.
Od słuchaczy pani Urszula dostała bukiety kwiatów.

Od słuchaczy pani Urszula dostała bukiety kwiatów. Monika Nosowicz-Kaczorowska

Od słuchaczy pani Urszula dostała bukiety kwiatów.
(fot. Monika Nosowicz-Kaczorowska)

Pani Urszula urodziła się w małej miejscowości pod Gdańskiem, ale Starachowice zna dość dobrze. Stąd pochodzi jej mąż Marian, którego poznała dzięki pracy w Zespole Pieśni i Tańca "Mazowsze". W tym tygodniu odwiedziła rodzinne miasto swojego męża.

Urszula Stępniewska spotkała się z uczniami Społecznej Szkoły Podstawowej, gdzie przeprowadziła tak zwaną "ciekawą lekcję". Przyjechała na zaproszenie kuzyna Sylwestra Skorzyńskiego, którego syn Michał uczy się w SSP STO oraz Jolanty Marzec, pomysłodawczyni "ciekawych lekcji", wychowawczyni klasy III Szkoły Podstawowej STO. Młodych słuchaczy najbardziej zainteresowały opowiadania pani Urszuli o podróżach po całym świecie i związanych z nimi przygodach.

Zdecydował przypadek

- Do Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze" trafiłam trochę przez przypadek. W 1960 roku skończyłam liceum, wróciłam do domu. Moja mama powiedziała, że usłyszała, że zespół ogłosił eliminacje, że szukają nowych tancerzy i śpiewaków. Od dziecka lubiłam śpiewać i tańczyć. Pomyślałam - dlaczego nie spróbować? - mówiła pani Urszula. - Pojechałam do Karolina na eliminacje. Pamiętam, to była końcówka czerwca. W lesie słychać było głosy przygotowujących się do eliminacji. To robiło niesamowite wrażenie.

Na miejscu okazało się, że chętnych z całej Polski było aż 330 osób. Najpierw każdy śpiewał przed gronem chórzystek zespołu solistek, później przed panią Mirą Zimińską i gronem pedagogicznym. Werdykt zapadł wieczorem.

- Usłyszeliśmy, że przyjętych zostało osiem osób do baletu i dwie do chóru na trzymiesięczny okres próbny. Ja byłam jedną z dwóch osób, które przyjęto do chóru. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie mnie spotkało to wyróżnienie. Koleżanka, którą przyjęto wraz ze mną po dwóch tygodniach musiała odejść. Nie spodobała się pani Mirze - wspominała Urszula Stępniewska.

Na krótko wróciła do domu. 11 lipca szykowała się z powrotem do drogi do Karolina.

Z zespołem "Mazowsze” pani Urszula zwiedziła cały świat. Na zdjęciu: w Monte Carlo w 1966 roku.

Z zespołem "Mazowsze” pani Urszula zwiedziła cały świat. Na zdjęciu: w Monte Carlo w 1966 roku. Archiwum prywatne

Z zespołem "Mazowsze" pani Urszula zwiedziła cały świat. Na zdjęciu: w Monte Carlo w 1966 roku.
(fot. Archiwum prywatne)

- Płakałam, obiecałam ojcu, że wrócę po dwóch latach. Rok później mój tata zmarł. Chciałam odejść z zespołu, wrócić do domu i pomóc utrzymać rodzinę. Wtedy pani Mira powiedziała, że nie mogę odejść. Wyjęła pieniądze, powiedziała, że to dla mojej mamy na węgiel, ale ja mam zostać. Obiecała mi też, wyjadę na najbliższe zagraniczne tourne i dotrzymała słowa. Po dwóch latach od przyjścia do zespołu wyjechałam na występ do Londynu. Niektóre starsze stażem koleżanki zazdrościły mi tego wyróżnienia - opowiadała pani Urszula.

Morderczy wysiłek

Zanim jednak pani Urszula pojawiła się na scenie musiała przetrwać wiele godzin treningu, prób, powtarzania w nieskończoność układów choreograficznych.

- Do tańca i śpiewu trzeba było mieć żelazną kondycję. Wiadomo, że przy wolniejszych tańcach męczyło się mniej, ale szybsze wymagały większej wytrzymałości. Po nas nie mogło być widoczne zmęczenie, z twarzy nie mógł schodzić uśmiech, a niektóre stroje ważyły swoje. Strój łowicki na przykład, przepiękny, ręcznie robiony ważył od 11 do 14 kilogramów. W Argentynie podczas jednego z występów cztery razy bisowaliśmy. Kiedy zeszłam ze sceny, mogłam dosłownie wyżąć koszulę - wspomina pani Urszula.

Ale nie tylko same występy były męczące. Większość tras koncertowych miała bardzo napięty harmonogram. Wieczorem kilkugodzinny koncert, krótki odpoczynek w hotelu i przejazd do kolejnego miasta, często oddalonego o kilkaset kilometrów wymagały od wszystkich członków zespołu żelaznej kondycji.

- Najmilej wspominam wyjazd do Australii. Daliśmy tam kilka koncertów, ale był też czas na odpoczynek. Mogliśmy spędzić trochę czasu na plaży, pozwiedzać - mówiła pani Urszula.

Dziewczyny z zespołu - zawsze piękne i uśmiechnięte. W środku pani Urszula.
Dziewczyny z zespołu - zawsze piękne i uśmiechnięte. W środku pani Urszula. Archiwum prywatne

Dziewczyny z zespołu - zawsze piękne i uśmiechnięte. W środku pani Urszula.
(fot. Archiwum prywatne )

Dookoła świata

Przez 20 lat pracy w Zespole Pieśni i tańca "Mazowsze" Urszula Stępniewska zwiedziła 25 krajów. W niektórych była po klika razy.
- Ogromne wrażenie wywarł na mnie Bombaj. To miasto ogromnych kontrastów, miasto milionerów i biedaków. Na ulicach widać było chodzące święte krowy, ubogich ludzi, a w lepszych dzielnicach wille milionerów. Podobnie jest w Brazylii. Najdłuższe tourne trwało pięć i pół miesiąca. Byliśmy w Australii, do której lot trwał wtedy 36 godzin. Z Australii pojechaliśmy z występami do Egiptu, potem Syrii i Libanu. W Australii spotkaliśmy się z bardzo serdecznym przyjęciem Polonii. Polacy płakali ze wzruszenia na naszych występach, zapraszali nas do domów na niedziele pikniki. Kiedy przylecieliśmy do Australii, na lotnisku o godzinie 3.00 w nocy czekał na nas tłum witających nas rodaków. Niektórzy przychodzili na występy zespołu po kilka razy - opowiadała pani Urszula. - Niezwykłe wrażenie zrobił na mnie pomnik Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro. Ze wzgórza, na którym stoi roztacza się niezwykły widok. Ale Ameryka Południowa kojarzy mi się również z dwoma niebezpiecznymi zdarzeniami, które przeżyłam. W Argentynie w Buenos Aires spotkało nas trzęsienie ziemi, w Brazyli natomiast mieliśmy katastrofę lotniczą. Lecieliśmy z Brasili do Kurytyby. W samolocie nie otworzyło się podwozie, na lotnisku w Kurytybie lądowaliśmy awaryjnie na podwoziu. Było sporo strachu, ale na szczęście nikomu nic się nie stało.

Miłość z Japonii

Swojego męża pani Urszula poznała przypadkiem, dzięki temu, że dostała się do zespołu "Mazowsze".
- Kiedy w lipcu 1960 roku zaczynałam próby, Zespół wrócił z tourne z Japonii. Tam spotkali Polaka, który prowadził w Tokio restaurację. To był stryj mojego męża. Koleżanka przywiozła z Japonii do Polski pamiątki i zdjęcia, żeby przekazać je jego bratankowi. Później, po spotkaniu z nim, powiedziała mi, że ma dla mnie fajnego chłopaka. Zapoznała mnie z Marianem, wtedy studentem pochodzącym ze Starachowic. Tak trafiłam w rejon Gór Świętokrzyskich, które później bardzo chętnie odwiedzałam - powiedziała pani Urszula. - Jestem wam bardzo wdzięczna za zaproszenie, za możliwość ponownego odwiedzenia bliskich mi stron - powiedziała do uczniów Społecznej Szkoły Podstawowej Urszula Stepnięwska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie