Po powodzi ruch kolejowy w Sandomierzu ruszy w przyszłym roku

2001 rok

2001 rok

Woda już raz zniszczyła tory kolejowe. Wówczas do Sandomierza dojeżdżały pociągi tylko od strony Dębicy i Przeworska. Przez prawie rok odcinek Zalesie Gorzyckie - Sandomierz był nieczynny. W 2001 roku w Zalesiu Gorzyckim pękł wał. Woda podmyła tory.

Na 80 milionów złotych Polskie Koleje Państwowe szacują zniszczenia na stacji w Sandomierzu. Najbardziej ucierpiały urządzenia sterowania ruchem kolejowym. Nie opłaca się ich remontować, lepiej cały system wybudować od nowa.

USZKODZONE TORY I URZĄDZENIA ELEKTRYCZNE

Woda doszczętnie zniszczyła infrastrukturę elektryczną. Pozalewała silniki zwrotnic, z ziemi powyrywała przewody. W budynku nastawni przy ulicy Trześniowskiej ucierpiała tak zwana przekaźnikownia. To tam znajdowała się cała automatyka, strzegąca bezpieczeństwa ruchu kolejowego.

Co najgorsze, woda podmyła torowisko. - Na odcinku 150 metrów na trasie Zalesie Gorzyckie - Sandomierz (od mostu kolejowego - przypis autora) - mówi Piotr Małek, zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych w Skarżysku Kamiennej.

Polskie Koleje Państwowe chcą jak najszybciej przywrócić ruch na trasie właśnie od mostu kolejowego na Wiśle w Zalesiu Gorzyckim do Sandomierza. - Chodzi nam o to, aby mogły już kursować do huty szkła pociągi z piachem - dodaje Piotr Małek.

Kilka razy w tygodniu do huty przyjeżdżało kilkanaście wagonów piachu, który ostatnio huta użyczyła do sypania worków, uszczelniających wały.

ROZPOCZYNAJĄ PRACE

Jak zapewnił wicedyrektor Małek, w tym tygodniu rozpoczną się prace na odcinku od mostu kolejowego do Sandomierza. To warunek, by cokolwiek można było robić w samym Sandomierzu. Na stację musi dojechać torami ciężki sprzęt kolejowy.

Piotr Małek nie ukrywa, że kolejarzom zależy na utrzymaniu klienta, jakim jest huta szkła. - Ruch pociągów do huty będzie odbywał się na tak zwanych warunkach szczególnych, bowiem jeszcze nie będą działały semafory i tak zwana blokada - wyjaśnia.

Tak wyglądała stacja kolejowa w Sandomierzu podczas pierwszej fali powodziowej. Zdjęcie wykonaliśmy, kiedy woda opadła już o ponad pół metra.
(fot. fot. Michał Leszczyński)

Wicedyrektor mówi, że ruch kolejowy, ten sprzed powodzi, w Sandomierzu nie ruszy szybko. - Na pewno nie do tegorocznej jesieni. Ogrom prac przerasta nasze możliwości finansowe - mówi.

POTRZEBA WIELKICH PIENIĘDZY

Układ torów pozostanie jak dotychczas. Trzeba wymienić silniki w zwrotnicach, zrobić odpowiednią izolację torów oraz, co najważniejsze, wyposażyć od nowa przekaźnikownię, czyli serce sterowania ruchem kolejowym. Woda zalała też potężny agregat prądotwórczy, który w czasie braku prądu zasilał stację, między innymi dostarczał prąd do semaforów.

- Koszt samych urządzeń wyniesie od 40 do 50 milionów złotych - zaznacza wicedyrektor Małek.

Urządzenia elektryczne, to nie jedyna bolączka kolejarzy. Woda bardzo mocno uszkodziła linię kolejową z Sandomierza do Sobowa i Grębowa oraz Furman. Jak mówi Małek, miejscami tory wiszą w powietrzu. To co pod spodem, zabrała woda.

Według wicedyrektora, Zakład Linii Kolejowej w Skarżysku Kamiennej nie ma na tyle pieniędzy, by naprawić popowodziowe zniszczenia. Potrzebne są rządowe pieniądze. Naprawę linii kolejowej na pewno wydłużą procedury administracyjne. Na większość zadań trzeba będzie ogłosić przetarg.