Policjant z Kielc oddał szpik dla genetycznego bliźniaka. Podarował mu szansę na życie!

To historia, która miała początek jesienią 2018 roku. W powiecie włoszczowskim trwała wtedy akcja pomocy choremu Kubusiowi. W jej ramach do rejestrowania się w bazie potencjalnych dawców szpiku zachęcali między innymi włoszczowscy policjanci Tomasz Tkacz i jego przyjaciel aspirant Łukasz Dumin. Kubusia nie udało się uratować. Minęły cztery lata, a sierżant sztabowy zmienił jednostkę. Służy teraz w I Komisariacie Policji w kieleckim osiedlu Na Stoku. W październiku tego roku okazało się, że starania włoszczowskich policjantów nie poszły na marne.
Duża satysfakcja
- Pracowałem akurat pierwszy dzień na nowym stanowisku, jako zastępca dyżurnego komisariatu. Przyszedł człowiek objęty dozorem, który chciał się odnotować. Wtedy też zadzwonił mi telefon. Poprosiłem kolegę, by dokończył za mnie i odebrałem – opowiada 31-letni sierżant sztabowy Tomasz Tkacz.

Dzwonił przedstawiciel fundacji prowadzącej bazę danych potencjalnych dawców szpiku. Informował, że policjant ma bliźniaka genetycznego chorego na białaczkę i potrzebującego pomocy.

- Konsternacja, dużo emocji. Potem, gdy na spokojnie to do mnie dotarło, duża satysfakcja. Coraz bardziej cieszyłem się, że to realne. Że mogę tak bezpośrednio komuś pomóc – mówi policjant o swych odczuciach i dodaje: - Znajomi także się cieszyli. Mówili, że to zaszczyt uratować życie. Mama obawiała się, że może stać mi się coś złego, ale uświadomiłem jej, że to nie jest niebezpieczne.

Wszystko zgodnie z planem
Policjant przeszedł procedurę kwalifikacyjną, badania, dopełnił niezbędnych formalności. Termin zabiegu wyznaczono na 19 grudnia. Sierżant sztabowy musiał do tego czasu szczególnie dbać o swe zdrowie.

- Na kilka dni przed donacją brałem podskórne zastrzyki pobudzające namnażania komórek. Powodują one bóle kości i nocne poty. Tuż przed zabiegiem dostałem drobnego kataru, okazało się, że mnie on jednak nie dyskwalifikuje jako dawcy – relacjonuje policjant.

Zabieg odbył się godnie z planem w poniedziałek tym tygodniu w szpitalu w Gliwicach. Trwał ponad pięć godzin.

- W 85 procentach przypadków komórki macierzyste pobierane są z krwi. Tak też odbyło się to u mnie. To jak pobranie krwi, tyko procedura jest dłuższa. Druga, rzadziej stosowane metoda to pobranie komórek z kości udowej. Rozmawiałem z dziewczyną, której pobierano szpik w ten sposób. Dostała znieczulenie miejscowe i w żaden sposób nie było to bolesne. Panie są wykwalifikowane i sympatyczne, a satysfakcja w całości rekompensuje wszelkie niedogodności - tłumaczy policjant.

O swym genetycznym bliźniaku sierżant sztabowy Tomasz Tkacz wie na razie niewiele. To 60-letni obywatel Niemiec cierpiący na białaczkę. Policjant zna jego imię. Zgodnie z procedurami panowie będą mogli się spotkać najwcześniej dopiero za dwa lata, ale biorca za pośrednictwem fundacji przekazał już policjantowi pierwsze podziękowania.

Za dwa miesiące klinika poinformuje pana Tomasza, czy przeszczep się przyjął.

- Niewykluczone, że w ciągu roku będzie jeszcze konieczność ponownego oddania komórek, ale rzadko bywają takie przypadki – uzupełnia policjant.

W Polsce co 40 minut ktoś dowiaduje się, że ma nowotwór krwi. Jedyną szansą dla takich osób jest przeszczep szpiku kostnego. Rejestrując się w bazie potencjalnych dawców, zwiększamy szanse na znalezienie genetycznego bliźniaka.