Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownicy medyczni - na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Jak wygląda ich praca w czasie epidemii? [WIDEO]

Anna Śledzińska
Anna Śledzińska
Karol Pięta (z lewej) w ostrowieckim pogotowiu ratunkowym pracuje od 11 lat. Dariusz Czupryński jest ratownikiem medycznym z 14- letnim stażem.
Karol Pięta (z lewej) w ostrowieckim pogotowiu ratunkowym pracuje od 11 lat. Dariusz Czupryński jest ratownikiem medycznym z 14- letnim stażem. Anna Śledzińska
Mówi się o nich, że na froncie walki z koronawirusem stoją w pierwszej linii, tuż obok lekarzy z oddziałów ratunkowych i szpitali zakaźnych. Ratownicy medyczni, pielęgniarze, lekarze z karetek, wyjeżdżając do wezwania nie mają żadnej pewności, że nie zetkną się z osobą zakażoną.

Jacek Gawłowski, pielęgniarz, w pogotowiu ratunkowym w Ostrowcu Świętokrzyskim pracuje od 30 lat. Przyznaje, że takiej sytuacji jak obecnie, nie było nigdy, chociaż kilka razy w pracy zdarzyło mu się przygotowywać na najgorsze.
- Pamiętam, jak jakiś czas temu istniało zagrożenie, że do Polski dotrze epidemia wirusa Ebola. Robiono wtedy zapasy, kupowano specjalne kombinezony i takie kapsuły do przewożenia pacjentów. Ciekawe, że część z tych rzeczy przeleżała w magazynie i przydała się teraz- opowiada Jacek Gawłowski.

Karol Pięta, ratownik medyczny z 11- letnim stażem. Dyżury w ostrowieckiej stacji Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego, łączy z pracą na oddziale ratunkowym skarżyskiego szpitala.
- Myślę, że naprawdę dotarło to do nas, kiedy w Polsce pojawił się pacjent „zero”, a potem kolejni, w końcu także w województwie świętokrzyskim. Wcześniej oczywiście każdy śledził wydarzenia w Chinach, potem w Zachodniej Europie, ale był spokój i dystans- mówi.

Życie ratowników medycznych, całej służby zdrowia, zmieniło się niemal z dnia na dzień. Każdy wyjazd może okazać się zagrożeniem. Szczególnie gdy pacjenci zatajają fakt kontaktu z osobą zakażoną, czy powrót z zagranicy. Już na początku epidemii w mediach społecznościowych rozpoczęła się akcja „Nie kłam medyka”.

- Kombinezony ochronne nie są potrzebne przy każdym wyjeździe, ale takie podejście ma sens tylko wtedy, gdy pacjenci są szczerzy- mówi Dariusz Czupryński, ratownik medyczny, od 14 lat w pogotowiu ratunkowym.- Na początku każdego wezwania, dyspozytor robi wywiad epidemiologiczny. Jeśli nie ma podejrzenia, że pacjent może być nosicielem wirusa, nie zakładamy kombinezonów. Każdy ma natomiast środki ochrony osobistej, czyli rękawiczki, maseczkę i gogle albo przyłbicę. Zdarzało się jednak, szczególnie na początku, że pacjenci kłamali, celowo albo nieświadomie pomijali pewne istotne informacje. Były wyjazdy, że już na miejscu okazywało się, że jednak powinniśmy był całkowicie ubrani.

W takim „umundurowaniu” długo nie da się pracować. Po kwadransie wszystko paruje, człowiek oblewa się potem. Dodatkowo ograniczone jest pole widzenia, co utrudnia kierowcom prowadzenie karetek. Kiedy jeszcze dochodzi do tego konieczność przeprowadzenia na przykład reanimacji, robi się naprawdę ekstremalnie.

Po każdej takiej akcji, zarówno załoga, jak i karetka musi przejść dezynfekcję. Dobrze, gdy kończy się tylko na tym i nie jest potrzebna kwarantanna. Trzy zespoły ostrowieckiego pogotowia ratunkowego już taką kwarantannę przechodziły.
- Poradziliśmy sobie i wszystkie karetki wyjeżdżały z pełną obsadą, ale może zdarzyć się tak, że zabraknie ratowników i medyków, a wtedy cały system stanie- mówi Dariusz Czupryński.

Na każdy dyżur idą ze świadomością, że pod koniec dnia mogą już być nosicielami wirusa COVID-19. To dla ratowników niby nic nowego- każdego dnia stykają się z chorymi na choroby zakaźne, także te najgroźniejsze- HIV czy wirusowe zapalenie wątroby typu C. Strach jest o tyle większy, że tym razem mają do czynienia z przeciwnikiem nieznanym. Nie ma na niego lekarstwa, nie ma szczepionki. Tymczasem ratownicy to nie tylko ludzie młodzi i w pełni zdrowi. Są wśród nich osoby już w średnim wieku, mają swoje schorzenia, które umiejscawiają ich w grupie podwyższonego ryzyka. Mimo wszystko nikt od swoich obowiązków nie ucieka.
- Oczywiście, że się boimy- mówi Dariusz Czupryński. - Są koledzy, którzy zastanawiają się nad czasową wyprowadzką z domu. Nie chcą narażać swoich dzieci, bliskich, z którymi mieszkają. Spotykamy się też z przykrymi reakcjami znajomych, którzy wprost mówią, że boją się kontaktu z nami. Boją się zarazić. To dodatkowy stres, teraz nikomu nie potrzebny, ale też nie dający się wyeliminować.

Stres nie jest niczym nowym w codziennej pracy ratowników. Mają go sporo przy każdym wyjeździe. Im tragiczniejsze zdarzenie, tym jest go więcej, ale nie na tyle, by paraliżował.
- Wiadomo, że szczególnie wypadki komunikacyjne powodują traumę, jednak po latach pracy już każdy z nas nauczył się z nią radzić i w miarę się uodpornił. To, z czym mierzymy się obecnie, jest dla nas zupełną nowością- przyznaje Karol Pięta.

Radzą sobie jak umieją, mając również do dyspozycji psychologów, których pomoc zapewnia Świętokrzyskie Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego. Najczęściej pomaga po prostu rozmowa z kolegą po fachu, „przegadanie” trudnego wyjazdu, analiza co i jak zostało zrobione, co można poprawić, by poczuć się bezpieczniej.

- Jeździmy do osób, które są w kwarantannie i to zawsze jest dodatkowy stres i dla nich i dla nas- mówi Jacek Gawłowski.- Ja byłem na dwóch takich wezwaniach, w obu przypadkach chodziło o problemy z układem krążenia i nie miało to związku z koronawirusem. Jednak pojawienie się w całym tym kombinezonie ochronnym, robi ogromne wrażenie.

Jacek Gawłowski zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Pozytywną zmianą jest na pewno to, że ludzie przestali wzywać pogotowie do schorzeń, które tego nie wymagają. Inna kwestia to strach przed przewiezieniem do szpitala.
- Pacjenci boją się zarażenia w szpitalu, nie dzwonią po pogotowie póki sytuacja nie jest naprawdę zła- mówi.- W niektórych przypadkach okazuje się, że jest niestety za późno na pomoc.

Epidemia zmieniła nasze życie, zmienia też podejście do wielu spraw. Zmienia ocenę służb ratunkowych.
- Czujemy tak na co dzień wsparcie mieszkańców. Dzwonią, przekazują dobre słowa, cieszą się, że jesteśmy- mówi Dariusz Czupryński.- Po całych tych akcjach ze strajkami ratowników, które nie przez wszystkich były dobrze oceniane, ludzie teraz chyba zauważyli, jak trudna i odpowiedzialna jest to praca. Dostrzegają, że oprócz sprzedawców, kierowców, dostawców, pracowników oddziałów ratunkowych i szpitali zakaźnych, my mamy pierwszy kontakt z pacjentem. Jesteśmy na pierwszej linii frontu i dopóki sami jesteśmy zdrowi, nie zamierzamy z niej schodzić.

Jakie są objawy i jak się chronić? Zobaczcie

Zobacz też, jak prawidłowo myć ręce:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie