Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozwścieczony pies znowu zaatakował w Górnie

Paulina Baran
Kilka dni temu załamana Aleksandra Strójwąs opowiadała, jak wielki pies śmiertelnie pogryzł jej pieska na  chodniku w Górnie. Teraz okazało się, że to nie była pierwsza taka sytuacja w tym miejscu.
Kilka dni temu załamana Aleksandra Strójwąs opowiadała, jak wielki pies śmiertelnie pogryzł jej pieska na chodniku w Górnie. Teraz okazało się, że to nie była pierwsza taka sytuacja w tym miejscu. Krzysztof Krogulec
Tym razem ofiarą był maleńki york. Siedemnastolatka właścicielka ratując pupila sama doznała urazów.

ZOBACZ TAKŻE:
Duży pies zagryzł mniejszego w Górnie

Kilka dni temu pisaliśmy o dramatycznych wydarzeniach, jakie rozegrały się w Górnie. W minioną sobotę olbrzymi pies śmiertelnie pogryzł małego pieska. Właściciel posesji z której wybiegło zwierze twierdził, że nie jest jego, a pies „agresor” przepadł bez śladu.

Agresywnego psa zabrał stróż

Po ukazaniu się artykułu w „Echu Dnia” do redakcji zgłosiła się kolejna osoba, której piesek został zaatakowany. Co ciekawe, rozwścieczone zwierzę wybiegło dokładnie z tej samej posesji o której pisaliśmy ostatnio. Tym razem właściciel przyznał, że ten pies jest jego.

- Moja siedemnastoletnia córka Wiktoria bardzo często spacerowała w tamtych okolicach z naszym yorkiem. Wiedziała, że na tej posesji są dwa psy, ale zawsze były zamknięte w swoich kojcach - wspomina mieszkanka Górna, pani Milena. Wyjaśnia, że jakieś dwa tygodnie temu przez otwartą bramę „wypadł” jednak jeden pies. - Zwierzę złapało naszego pieska za kark. Moja córka w emocjach rozszerzyła psisku szczękę, złapała yorka i uciekła za kwiaciarnię. Tam jest taki korzeń i wielki pies nie był w stanie tamtędy przejść - opowiada pani Milena. Twierdzi, że dzięki temu ich suczka została uratowana. - Kiedy ją zobaczyłam po ataku miała odbite zęby na karku. Córka natomiast miała pozdzierane kolana i ranę na palcu u ręki - mówi.

ZOBACZ Wiadomości Echa Dnia o ataku rozwścieczonego psa w Górnie

Ostatecznie agresywnego psa zabrał stróż. Mężczyzna przeprosił, wyjaśniał, że pies mu uciekł i zapewnił, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy.

Dziewczyna miała porozdzierane kolana

Pani Milena obawia się teraz o zdrowie córki. - Byłam na tej posesji, ale nikt nie chce mi dać zaświadczenia, że pies był szczepiony. Weterynarz powiedział mi natomiast, że nawet jeśli ten pies dotknął śliną rany Wiktorii to wścieklizna może ujawnić się dopiero po pięciu latach - mówi mieszkanka Górna.

Właściciel tłumaczy
Właściciel posesji z której wybiegł pies przyznaje, że wie o tej sytuacji. - Stróż mówił mi, że pies przebiegł mu koło nogi i dobiegł do pieska, którego prowadziła ta dziewczyna. Z tego co ja wiem to właśnie stróż go stamtąd odciągnął - mówił właściciel. Zapewniał, że jego zwierzęta są szczepione i chętnie przekaże pani Milenie takie zaświadczenie. Podkreślał też, że pies, który zaatakował w ubiegłą sobotę absolutnie nie należał do niego. Tą sprawą już zajmuje się policja. Obecnie trwają przesłuchania świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie