Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal we Włoszczowie. Awantura wybuchła po śmierci pensjonariuszki Domu Pomocy

Iwona ROJEK
Kielczanka uważa, że jej siostra mogła być nie jedyną osobą, którą wykorzystywano, i ktoś musi za to odpowiedzieć.
Kielczanka uważa, że jej siostra mogła być nie jedyną osobą, którą wykorzystywano, i ktoś musi za to odpowiedzieć. Ł. Zarzycki
Rodzina chorej psychicznie pensjonariuszki oskarża dyrektora Domu Pomocy we Włoszczowie, że niezgodnie z prawem rozporządzał pieniędzmi podopiecznej.

- To, że dyrektor placówki we Włoszczowie samodzielnie rozporządzał pieniędzmi mojej siostry, która niedawno zmarła, wydaje mi się wielkim skandalem - mówi kielczanka Zofia Stępień.

- Po co kupował za jej pieniądze meble, które nie wiadomo gdzie są, a pokoje powinny być wcześniej wyposażone? - pyta.

Dyrektor Domu Pomocy Społecznej dla Psychicznie Chorych Kobiet we Włoszczowie, wyjaśnia, że kupował to, o co prosiła go podopieczna. - A że nie była ubezwłasnowolniona, mogła sama decydować o swoich zakupach - dodaje.

Rodzina zmarłej kobiety, która mieszka w Kielcach, absolutnie w to nie wierzy. - Siostra, która od młodości chorowała psychicznie, była bardzo spokojna, żyła jak uschnięta roślinka, na pewno nie chciała nowych mebli, bo ona nie miała żadnych wymagań - mówi Zofia Stępień, jej siostra. - Ona nawet nie wiedziała, na jakim świecie się znajduje, była nieobecna, na pewno do głowy by jej nie przyszło, że chce mieć jakieś inne meble niż te, które były w pokoju.

Cała sytuacja, która zdarzyła się ostatnio, wydaje się rodzinie 63-letniej zmarłej Janiny Kos skandaliczna i zapowiadają, że wniosą skargę do prokuratury. - Po pierwsze, nikt nam nie powiedział, że siostra czuje się źle, tylko nagle zawiadomiono nas, że nie żyje, a odwiedzaliśmy ją regularnie - opowiada Otylia Skrzypek, druga siostra nieżyjącej. - Do tej pory nie wiemy, z jakiego powodu zmarła. Poza tym, jak przyjechaliśmy, to okazało się, że dyrekcja zakupiła jakieś meble dla Jasi do pokoju z jej pieniędzy, które powinny być odkładane na jej koncie. Oburzyliśmy się na takie bezprawne działania, bo przecież pokoje powinny być umeblowane. Jedna część renty szła na utrzymanie siostry, druga - 30 procent - powinna być wpłacana na jej rachunek, a korzystała z niej dyrekcja. Wypłacono mnie i siostrze po zmarłej po 10 tysięcy, tak zdecydował sąd, ale uważamy, że nie powinni kupować za jej pieniądze rzeczy do placówki.

PODEJRZENIA

- Sam osobiście słyszałem, kiedy moja ciocia zapytała dyrektora, dlaczego wydawał pieniądze, które powinien gromadzić na koncie. Odpowiedział: "Żeby nie trafiły do rąk takiej rodziny, sióstr zmarłej" - opowiada zdenerwowany siostrzeniec Marek Skrzypek. - Czy to jest odpowiedź na poziomie, moim zdaniem, to jakiś przekręt, może inne osoby też były tak okradane. W tym domu jest ponad 100 psychicznie chorych podopiecznych, jak każdemu się trochę zabierze, to nieco się uzbiera.

Siostra zmarłej Zofia Stępień mówi, że wcale nie wierzy w to, iż kupiono nowe meble. - W ośrodku pracują zakonnice, może dostali jakieś dary, a z protokołu, jaki nam przedstawiono, wynikało, że te zakupione meble kosztowały ponad trzy tysiące złotych - relacjonuje. - Co ciekawe, większość rzeczy była rzekomo kupiona w 2006 roku. A przecież siostra przebywała w tej placówce od 1987 roku, to co, nagle zapragnęła mieć inne wnętrza? - To głupota, bo ciocia była na poziomie trzyletniego dziecka, o Bożym świecie nie wiedziała, na pewno nie miała żadnych wymagań co do umeblowania. Cała rodzina mówi, że Janina była wspaniałą, zdrową dziewczyną do 18 roku życia, ale kiedy była w technikum ekonomicznym i dostała niesłusznie dwóję, to tak się tym przejęła, a była bardzo wrażliwa, że połknęła w szkole 11 tabletek na ból głowy - z krzyżykiem. Wysztywniło ją, miała taki szok psychiczny, że wkrótce straciła rozum. Zachorowała na schizofrenię, a ten szok z tabletkami pewnie wywołał tę chorobę. Mieszkała z rodzicami, opiekowali się nią, a kiedy zmarli, trafiła do domu opieki we Włoszczowie. - Mnie najbardziej dziwi i nie daje spokoju to, jak w takiej malutkiej klitce, gdzie ona przebywała, mogły pomieścić się dwie duże szafy, dwa stoły, lustro, duży dywan, telewizor philips - 21 cali. To wszystko było w spisie rzeczy zakupionych - oburza się mąż pani Zofii.

CHCIAŁA ŁADNIE MIESZKAĆ

Ale dyrektor Domu Pomocy Społecznej dla Osób z Przewlekłymi Chorobami Układu Nerwowego we Włoszczowie, w którym przebywa 120 pensjonariuszek, jest zdania, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. - Ta pensjonariuszka nie była ubezwłasnowolniona, chciała, żeby kupić jej meble, to jej kupiliśmy za jej pieniądze - tłumaczy. - Rodzina na razie ich nie odebrała, mówili, że przyjadą po nie w ciągu tygodnia. Dyrektor wyciąga wszystkie dokumenty, dotyczące zmarłej pensjonariuszki. - Była chora psychicznie - mówi. - Rodzina odwiedzała ją rzadko, co wynika z prowadzonej ewidencji odwiedzin. Tak naprawdę zaczęto do niej przyjeżdżać dopiero od 2001 roku. Zmarła w wieku 63 lat z powodu choroby układu krążenia. Dyrektor wyjaśnia, że wśród ich personelu pracują zarówno osoby świeckie, jak i siostry zakonne sercanki. Wszyscy bardzo dobrze opiekują się chorymi psychicznie podopiecznymi. Przebywają u nich kobiety od 28 do 90 roku życia i nie są to łatwe przypadki. Wymagają indywidualnego podejścia i dużo cierpliwości. - Przez cały okres pobytu pani Janiny wpłacaliśmy na konto depozytowe 30 procent jej świadczenia, reszta szła na utrzymanie - wyjaśnia. - Oczywiście z tych pieniędzy przeznaczonych na osobiste wydatki mogła sobie kupować kawę, herbatę, niektóre kobiety kupują kremy do pielęgnacji, papierosy, słodycze, mamy tu sklepik. Około 20 każdego miesiąca wypłacamy pewną część tej sumy pensjonariuszom, zgodnie z ich życzeniem, oczywiście nie całość, a reszta zostaje na koncie. Z tej kwoty kupiliśmy właśnie meble dla pani Janiny, bo o to poprosiła. W ciągu wszystkich lat jej pobytu na jej koncie depozytowym uzbierało się ponad 21 tysięcy złotych, którą to sumę wypłaciliśmy 10 sierpnia jej prawnym spadkobiercom, zgodnie z postanowieniem sądu. Zakupione rzeczy stanowią również masę spadkową i zostały przekazane spadkobiercom protokołem z dnia 10 sierpnia. Rzeczy te są zdeponowane w naszej placówce i czekają na odbiór. Teraz rodzina ma pretensje o meble, które może przecież sobie zabrać.

- Co mamy zabierać, jak z podstawionego nam do podpisu protokołu wynika, że już je wzięliśmy? - obrusza się siostra Zofia. - Ponadto ja nie widziałam tam żadnego dużego telewizora, tylko malutki, dwóch szaf też nie było ani dużego dywanu, tylko mały chodnik.

Prosimy dyrektora o pokazanie nam tych mebli - pozwala nam wejść do pokoju zmarłej kobiety w towarzystwie dwóch zakonnic i oglądamy jego wyposażenie. Faktycznie, mebli nie jest zbyt dużo, niewielki stół, szafa, mały telewizor. Ale personel wyjaśnia, że o taki wystrój chodziło podopiecznej.
Ryszard Maciejczyk, starosta włoszczowski, któremu ten dom pomocy podlega, obiecuje zbadać sprawę, a na drugi dzień mówi, że on się nie zna na przepisach obowiązujących w domach opieki, jeśli chodzi o takie niuanse. - Dyrektor ośrodka wyjaśnił mi, że jest takie prawo, iż można kupić meble, gdy osoba nie jest ubezwłasnowolniona - mówi. - Wierzę w to i nie wnikałem w szczegóły.

Z kolei Agnieszka Herbuś, inspektor kontroli domów pomocy z Wydziału Polityki Społecznej Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego, usprawiedliwia się, że trudno jest jej się wypowiadać na ten temat, bo nie rozmawiała ze stronami tego konfliktu, ale zwykle nie kupuje się mebli za pieniądze podopiecznych. Łóżko, stół, szafę, lustro każdy pensjonariusz powinien mieć zapewnione, gdy przychodzi mieszkać do placówki.

Anna Kliszcz, dyrektor Domu Opieki Rodzinnej w Pierzchnicy, uważa, że takie zachowanie dyrekcji jest niedopuszczalne. - Pokoje, zanim przyjmie się pensjonariuszy, powinny być w pełni umeblowane - informuje. - Czasem zdarza się tak, że jakiś podopieczny przywozi sobie swoje ulubione meble z własnego domu, gdy jest do czegoś bardzo przywiązany. Bywa i tak, że gdy na stanie pokoju nie ma łóżka rehabilitacyjnego, a ktoś jest schorowany i rodzina chce je kupić, to może to zrobić. Ale zwykłych szaf czy dywanów nie kupuje się za pieniądze podopiecznego. Można za nie kupić kawę czy lepszą herbatę, gdy ktoś życzy sobie dodatkowo.

- Nie pójdziemy do prokuratury tylko pod jednym warunkiem - gdy dyrekcja odda nam pieniądze za te meble - mówią zgodnie siostry zmarłej. - Nikt nie będzie nas robił w konia, bo pieniądze nie powinny być gromadzone na koncie depozytowym, tylko na jakimś rachunku, który ktoś powinien kontrolować.

- Prowadzę dom bardzo oszczędnie - mówi dyrektor. - Od lat mamy własne szklarnie, świeże warzywa, ogórki, marchew, pomidory, pietruszkę, nasz personel robi przetwory, już teraz mamy ponad tysiąc słoików na zimę. Wszystko po to, żeby obniżyć koszty utrzymania placówki. Burza uszkodziła komin, to sami go naprawiamy. Nie życzę sobie, żeby ktoś posądzał mnie o bezprawne gospodarowanie pieniędzmi podopiecznego, bo pracuję uczciwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie