Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śladami przeszłości

Marek Maciągowski
Regina Garfinkel Muskowitz i Helena Garfinkel Greenspun w czasie wizyty w kieleckich Zakładach Precyzyjnych "Iskra”
Regina Garfinkel Muskowitz i Helena Garfinkel Greenspun w czasie wizyty w kieleckich Zakładach Precyzyjnych "Iskra” Marek maciągowski
Helena i Regina Garfinkel urodziły się w żydowskiej rodzinie w Chmielniku. Wojnę przeżyły w niemieckich obozach pracy.

Miały po kilkanaście lat. Helena, jej brat Natan i siostra So-nia pracowały w fabryce amunicji Hasag w Skarżysku, Regina i siostra Bela pracowały w obozie pracy w Kielcach. Wojnę prze-żyła cała piątka rodzeństwa Garfinkelów, ale w Treblince zginęli ich rodzice i dwójka najmłodszych z rodzeństwa.
Po kilkudziesięciu latach Helena, która ma dziś 82 lata i mieszka w Orlando na Florydzie wraz z 79 letnią siostrą Reginą z Detroit odwiedziły Chmielnik oraz dziećmi i wnukami i miejsca swojej morderczej pracy w Kielcach i Skarżysku.

- W Chmielniku początkowo żyło się znośnie, potem coraz gorzej. Coraz trudniej było o jedzenie. Niektórzy chłopi mieli czasem żywność, za każdym razem po wyższej cenie. Pamiętam jak brałam pieniądze, żeby kupić chleb, ziemniaki i marchew, wracałam do domu i mówiłam - nie wystarczyło mi pieniędzy. Niemcy kontrolowali rolnictwo i dziewięciu na dziesięciu chłopów mówiło, że nie ma wystarczająco żywności dla siebie - wspomina Regina Garfinkel. Pamięta szabas w domu- największe święto żydowskie. Dzień radości. Był coraz smutniejszy.

- Robiliśmy te samo rzeczy: modliliśmy się, mama zapalała świece, na stole był posiłek. Inny niż przed wojna. posiłek był skromny. Zupa z kawałkiem kurczaka, albo ryby, jarzynami, chlebem. Mieliśmy sąsiadów, którzy na szabas gotowali tylko wodę .

Dzieci pracowały

W Chmielniku Żydom Niemcy ograniczyli możliwości zarobkowania. Role "handlowców" i równocześnie zarabiających na życie głów rodzin przejęły w wielu żydowskich rodzinach 12-13 letnie dzieci. Im łatwiej było poruszać się po okolicy. Najczęściej jeździły na rowerach taszcząc ze wsi w workach ziemniaki, cebulę i marchew, którą dostawały w zamian za odzież i pro-dukty przemysłowe. Żywność kolei była odsprzedawana. Popularnym sposobem na radzenie sobie z biedą w rodzinach Żydów chmielnickich było wysyłanie kilku i kilkunastoletnich dzieci do pracy w gospodarstwach rolnych w pobliskich wsiach. Dzieci pracowały tam za jedzenie przez cały tydzień i wracały do domu w piątki, czasem otrzymując dodatkowo trochę jedzenia dla rodziny. Regina Garnfinkel, gdy poszła do pierwszej pracy miała 10 lat:
- Byłam w polu cały dzień. Miałam duże problemy z zagonieniem krów i gęsi na podwórko. Gęsi szły każda w inną stronę, a ja płakałam. Bezpiecznie czułam się dopiero w domu w piątek, gdy mama zapalała świecę na szabas. Chciałam być już tylko w domu, ale gdy byłam u Polaków, w domu było więcej jedzenia dla sióstr i braci. Jak wracałam, była chora. Rodzice mówili mi, że jak mi źle u tego gospodarza, mogą znaleźć innego. Ale to nie chodziło o gospodarza. Ja chciałam być w domu... W czasie obiadu chowałam chleb ze stołu. Gospodarz zauważył to i powiedział: nie musisz chować chleba. Przynosiłam chleb do domu i zawsze mówiłam, że nie jestem głodna.

Polscy chłopi wiedzieli, że pracują u nich dzieci żydowskie, choć zatrudnianie Żydów było nielegalne. Początkowo Niemcy starali się wpłynąć na chłopów płacąc im za wskazywanie żydowskich dzieci. Helen Garfinkel, która pracowała w gospodarstwie z małym bratem Fiszelem wspomina:
- Pracowaliśmy niedaleko wsi Celiny. Spaliśmy w oborze, a czasem chodziliśmy do domu i przynosiliśmy chleb. Gospodarz nauczył nas modlić się przed krucyfiksem. Raz przeczytałam plakat: Dawali 100 złotych i butelkę wódki dla chłopa, który powie, gdzie jest żydowskie dziecko. Uciekliśmy do domu, ale tata powiedział, żeby się nie bać, bo on zapłacił chłopu, żeby nas trzymał. Wróciliśmy. Pewnego dnia gospodarz zobaczył Niemców, schował Fiszla, a mnie kazał doić krowę i nic nie mówić. Niemiec zapytał mnie: gdzie są żydowskie dzieci. Potrząsnęłam głową i zaczęłam doić krowę. Bałam się tylko o Fiszla. Gdy Niemcy odjechali gospodarz dał nam jeść i wyjaśnił, że boi się nas dłużej trzymać, bo ma rodzinę...

W 1941 r. po powstaniu getta za przechowywanie dziecka żydowskiego w gospodarstwie groziła chłopu kara śmierci.

W obozach pracy

W 1942 roku rodzeństwo Garfinkelów wraz innymi młodymi silnymi Żydami z Chmielnika trafiło do obozów pracy w Kielcach i Skarżysku.

- W obozie pracowałyśmy bardzo ciężko, codziennie sły-chać było strzały, codziennie myśleliśmy, kto dzisiaj był zastrzelony - mówi Helena. W to co dzisiaj opowiadam, nikt nie może wierzyć. Pamiętam, że na wielkiej ogrodzonej drutem przestrzeni nie rósł ani jeden kwiatek. Hasag w Skarżysku był jed-nym z najcięższych obozów pracy. Helen, jej siostra i brat Na-tan przeżyli, bo więcej pracowali w gospodarstwie przy ziemniakach niż przy linii produkcyjnej. Pomnika ofiar obozu Helena nie mogła zobaczyć. Na teren dzisiejszych zakładów nie mogła wejść. Nie może zrozumieć, dlaczego pomnik nie jest dostępny dla wycieczek i szkół. Kto będzie pamiętał o tej historii, o tym co się tu zdarzyło - pyta?
Regina Garfinkel odwiedziła Kielce. Wróciła to po 65 latach. Na jej list do prezesa Zakładów Precyzyjnych "Iskra": Leszka Stypuły z prośbą o pokazanie zakładu, gdzie w czasie wojny na terenie dawnych polskich zakładów "Granat" hitlerowcy zorganizowali obóz pracy, odpowiedź była natychmiastowa. Prezes Leszek Stypuła przygotował niezbędne informacje i pokazał zakład, w tym istniejące jeszcze stare budynki dawnych zakładów "Granat". Choć ze starego zakładu niewiele zostało i trudno było cokolwiek rozpoznać, Regina Garfinkel była mocno wzruszona i nieco zaskoczona serdecznym przyjęciem.

- Wyruszyłam śladami swojej młodości. To były ciężkie la-ta. Pracowałyśmy przy produkcji amunicji, nie wiedzieliśmy, jaki jest dzień, myśleliśmy tylko o tym, żeby coś zjeść. To nie były dobre wspomnienia i nie chciałam do nich wracać. Miałam wtedy 12 lat i ciągle czułam wieli głód. Mieliśmy do wykonania normy, które bardzo trudno było wykonać.Dopiero teraz, po tylu latach opowiadam o tym swoim dzieciom i wnukom, one tego chcą, chociaż ja przez lata chroniłam ich od złej przeszłości. Cieszę się, że są ze mną i że mogliśmy być w tym miejscu, gdzie spędziłam tak trudną młodość.

Wraz z robotnikami z Kielc Regina Garfinkel została prze-transportowana do obozu w Częstochowie i Dachau, gdzie doczekała wyzwolenia.

Historię ocalenia Reginy, Heleny oraz ich trójki rodzeństwa opisała w książce "Sara's children" amerykańska dziennikarka Susan Hangstrom. Towarzyszyła siostrom w podróży po Polsce. Z trójki rodzeństwa żyją jeszcze trzy siostry: Sonia i Hele-na. Ich brat Natan zmarł w 2006 roku w Detroit, a siostra Bela w 1996 roku na Florydzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie