Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Grzegorka w sądzie: Jeden ze świadków wyjaśnił, jak ustawiano przetargi

Mateusz Bolechowski [email protected]
Tuż przed rozpoczęciem  rozprawy.
Tuż przed rozpoczęciem rozprawy. M. Bolechowski
Nie było przełomu w sprawie korupcyjnych praktyk, do jakich miało dochodzić w skarżyskim szpitalu. Jeden ze świadków wyjaśnił, jak ustawiano przetargi, by wygrywała jedna z firm.

We wtorek w Sądzie Rejonowym w Skarżysku-Kamiennej odbyła się kolejna rozprawa w sprawie korupcyjnej z pierwszych lat tego wieku, w której na ławie oskarżonych zasiedli między innymi były wiceminister zdrowia, poseł Krzysztof Grzegorek i były dyrektor szpitala w Skarżysku, Tadeusz Jasiński. Przypomnijmy, chodzi o sprawę łapówek, jakie zdaniem radomskiej prokuratury miał brać Krzysztof Grzegorek od przedstawicieli firmy Johnson i Johnson w zamian za korzystne kontrakty dla tego koncernu w skarżyskim szpitalu.

Pieniądze miały być przekazywane za pośrednictwem biura podróży Terra Travel, którego właścicielami byli partyjni znajomi Jasińskiego i Grzegorka. Agencja miała wystawiać fikcyjne faktury za niby organizowane szkolenia, za które płacił koncern medyczny. Gotówka ponoć trafiała do oskarżonych. Chodzi o kwotę ponad 20 tysięcy złotych z czterech faktur.

PRZETARGI "NA ZAJĄCA"

W czasie posiedzenia zeznawało dwóch byłych przedstawicieli handlowych Johnsona, Piotr T., obecnie dyrektor dużej firmy, zasłaniał się niepamięcią, odczytano jego zeznania. Krzysztof D. Wyjaśniał, jak ustawiano przetargi, by wygrywała firma Johnson i Johnson, zastrzegając jednocześnie, że nie wie, czy tak było w przypadku skarżyskiego szpitala. Szpitale ogłaszały przetargi na produkty, tak określając wymagania, że konkurencyjne firmy nie mogły proponować niczego podobnego. Żeby przetargi były ważne, musiało startować więcej niż jedna firma. Johnson miał współpracować z dwoma firmami, w tym jedną radomską. Na zasadzie porozumienia te firmy też składały oferty na zamawiany sprzęt, proponując produkty Johnsona w wyższych cenach niż producent. W efekcie wygrywał ten, kto miał wygrać. - W wielu przypadkach szpitale wiedziały o tym procederze - mówił Krzysztof D.

NIEWINNA, A SIĘ PRZYZNAŁA

Wiele emocji wzbudziło przesłuchanie Katarzyny K., byłej pracownicy Terra Travel. Kobieta dobrowolnie poddała się karze, za wypisywanie fikcyjnych faktur sąd ukarał ją grzywną 800 złotych. K. wyjaśniła, że fakturę wypisała na polecenie Andrzeja Gadomskiego, wówczas dyrektora Terra Travel i przez pewien czas prominentnego działacza skarżyskiej Platformy. Właścicielka biura, Joanna Ćwiszewska miała regularnie sprawdzać faktury i ponoć nigdy nie zgłaszała zastrzeżeń. W czasie składania zeznań wyszły na jaw nieścisłości w zeznaniach skarżyszczanki. Okazało się, że przyznała się do winy, bo, jak twierdzi, dowiedziała się, że tak będzie dla niej korzystniej, chciała uniknąć stresującego procesu i medialnego szumu, ale nie czuje się winna. W odczytanych zeznaniach kategorycznie twierdziła, że impreza, za którą wypisywała fakturę nie mogła się odbyć, potem przyznawała, że mogła nie wiedzieć o wszystkich działaniach szefów firmy.

POSEŁ KOMENTUJE

Poseł Grzegorek brał w posiedzeniu aktywny udział. Po odczytaniu zeznań Piotra T. komentował usłyszane tam słowa. - Przedziwnie się złożyło, że osoby podejrzane zostały świadkami w tej sprawie. Obrona nie może zadawać pytań, to ograniczenie mojego prawa do obrony - mówił między innymi poseł. W końcu zniecierpliwiona sędzia musiała utemperować polityka. - Proszę nie komentować zeznań, wszyscy je słyszeliśmy. Proszę robić notatki, na ocenę będzie czas w mowie końcowej. Sąd nie jest pozbawiony zdolności postrzegania i analizy - zwróciła się do Krzysztofa Grzegorka Magdalena Michalewicz. - Przepraszam, nie jestem prawnikiem - sumitował się poseł. Były wiceminister pytał też Katarzynę K. - Czym prokurator przekonał panią do przyznania się do czynu, którego pani nie popełniła? Poddała się pani karze, będąc niewinną?

GADOMSKI ZNÓW KŁAMAŁ

Ostatnim akcentem posiedzenia był powrót do ostatnich zeznań Andrzeja Gadomskiego, który, przypomnijmy, odwołał wszystkie obciążające Krzysztofa Grzegorka zeznania, zresztą nie po raz pierwszy. Pełnomocnik jednego z oskarżonych zapytała, kto był autorem oświadczenia, jakie złożył jesienią ubiegłego roku Gadomski. Dotyczyło odwołania zeznań obciążających Grzegorka, zresztą później oświadczenie zostało wycofane. Wcześniej Gadomski twierdził, że dostarczył mu je Andrzej Sadłowski, kolejny oskarżony.

Teraz wyznał, że miał je gotowe z innej sprawy, zmienił tylko dane na posła Grzegorka. Gadomski przyznał, że wcześniej kłamał, bo chciał się zrewanżować Sadłowskiemu, (który był jego kolegą) za to, że ten go nagrał. Chodziło o sprawę wyłudzenia pieniędzy i stosowania gróźb karalnych. Gadomski nie chciał powiedzieć, z jakiej sprawy skopiował oświadczenie. Jego słowa wywołały wesołość na sali, bo z biegiem procesu okazuje się, że ten oskarżony potrafi przekonująco opowiadać różne wersje tych samych zdarzeń. Kolejne posiedzenie w tej sprawie odbędzie się już na początku czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie