Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Witkowski z Opatowa. Ostatni świadek ludowej muzyki z centrum Kielecczyzny

Michał Leszczyński
Michał Leszczyński
Michał Leszczyński
Stanisław Witkowski jest jednym z ostatnich muzykantów Kielecczyzny o tak szerokim repertuarze tradycyjnym. Jest praktycznie ostatnim świadkiem ludowych utworów z centrum muzyki kieleckiej, z okolic Łagowa.

„Aj, te nasze chłopoki to są takie gapy, że jak pójda na granie trzymaj się kapy”

Witkowski urodził się w Orłowinach koło Łagowa. Obecnie wieś już nie istnieje. Rodzina Witkowskich utrzymywała się z niewielkiego gospodarstwa, mało wydajnego ze względu na piaszczyste ziemie. W 1947 roku całą wieś przesiedlono na teren rozparcelowanego majątku Kaliszany w gminie Wojciechowice koło Opatowa. Pierwszy kontakt z muzyką Stanisław miał w rodzinnym domu. Jak opowiada, ojciec był wiejskim skrzypkiem, a matka bardzo ładnie śpiewała. Raz usłyszaną melodię potrafiła powtórzyć ze słuchu. Jako dziecko grywał na wierzbowych piszczałkach zrobionych własnoręcznie. Pierwszą piszczałkę dostał na odpuście.

- Tak pokochałem muzykę, że nie umiem tego określić, najlepiej z wszystkiego na świecie, co istnieje - mówi dzisiaj.
Pod koniec lat 40., po przeprowadzce do Orłowin w gminie Wojciechowice, Stanisław rozpoczął naukę gry na klarnecie. Nauki pobierał u Józefa Grudnia w Opatowie, znanego w okolicy kapelmistrza. Obecnie imię Józefa Grudnia nosi orkiestra działająca przy Opatowskim Ośrodku Kultury.

„Aj, te nasze chłopoki nic nie wartają, jeden od drugiego spodnie pożyczają”

Miłością do muzyki Witkowski zaraził młodszych braci. Wspólnie grywali na zabawach i weselach. Przyszedł czas służby wojskowej. Opowiada, że przełożonym dał ultimatum, albo wezmą go do orkiestry, albo się zastrzeli. W wojsku grywał na uroczystościach państwowych i wojskowych. Komponował melodie na różne instrumenty. Mówił, że nie było łatwo.
Po wyjściu z wojska kontynuował grę z czterema braćmi. Była to najbardziej pożądana kapela na wesela i zabawy w okolicy Opatowa i Łagowa. - Ludzie nas tak uważali, jak nikogo. Pieniędzy z muzyki było jak lodu - opowiada. Dwa lata temu zmarł brat, Jan, urodzony w 1945 roku.

Za zarobione pieniądze Witkowski zorganizował dobrze funkcjonujące gospodarstwo rolne. Zajmował się też kopaniem studni i „budowlanką”. Pracował nawet w Warszawie. W całej okolicy spod jego łopaty wyszło, jak liczy, około pół tysiąca studni.
W latach 70. kapela Braci Witkowskich grała dla Polskiego Radia. W 2013 roku nagrali własną płytę. Bracia grali do lat 90. Później występy zdarzały się okazjonalnie. Obecnie Stanisław Witkowski gra z kapelą ludową Opatowskiego Ośrodka Kultury. Gra też w kapeli Tęgie Chłopy, złożoną z jego uczniów, twórców Taboru Kieleckiego.

- Pan Stanisław mówi, że najważniejszy jest początek i koniec muzyki. Instrumenty muszą równo zacząć - mówi skrzypek Michał Maziarz z Tęgich Chłopów, kapeli kontynuującej tradycje muzyki tanecznej Kielecczyzny. I dodaje, że Stanisław Witkowski jest jednym z ostatnich muzykantów Kielecczyzny o tak szerokim repertuarze tradycyjnym.

- Unikalne są przede wszystkim grane przez niego starodawne melodie trójmiarowe. Ciekawy jest zwyczaj zmian tonacji, tak zwane granie „z przejmy”, rozpowszechnione we wschodniej części Kielecczyzny. Stanisław Witkowski ma duże wyczucie muzyczne, a także doświadczenie w kwestii współpracy poszczególnych instrumentów w kapeli z rozbudowaną sekcją dętą. Tak jak wielu wybitnych muzykantów wiejskich, Witkowski podkreśla wagę dynamiki i energii w muzyce, zwłaszcza granej do tańca - zauważa Maziarz.

„Aj, chłopaki, co wy tu robita, panny się starzeją, wy sieni żenita”

Dla młodych muzyków, fascynujących się ludową nutą Witkowski jest ważnym przewodnikiem po muzyce regionu, którą dzisiaj odtwarza kapela Tęgie Chłopy oraz kultywują kolejne edycje Kieleckiego Taboru Domu Tańca w Sędku, koło Łagowa (warsztaty instrumentalne i śpiewacze).

Tymczasem Stanisław Witkowski nigdy nie spodziewał się, że dzisiaj to, co robił wcześniej, będzie miało znaczenie dla młodego pokolenia. - Oni fascynują się muzyką ludową. Dla mnie to niesamowite. To daje mi wielkie poczucie spełnienia. Nigdy nie sądziłem, że w tym wieku będę tak poważany i jeszcze mogę uczyć. Jestem bardzo wdzięczny i zadowolony, i że te melodie żyją - podkreśla Witkowski. I prosi, by koniecznie napisać, że dziękuje wszystkim, którzy ciągle o nim myślą, dla których może być wzorem i czuć się potrzebny. - Moje życie najlepiej odnawiają te młode dziewczyny, że grają. Kiedyś tego w muzyce nie było. I na harmonijce, i na skrzypcach, radość dla mnie, jestem zbawiony. Muzyka wielkiego chleba nie daje, ale to, że się tak zdecydowali, to dla mnie wielki zaszczyt i radość.

Stanisław Witkowski ma żonę i czworo dzieci: dwóch synów i dwie córki. Żona Witkowskiego mieszka z córką, a on od sześciu lat mieszka w Opatowie na „lokatornym” u też osiemdziesięcioletniej pani Helenki. W latach pięćdziesiątych u Helenki kopał studnię. Mógłby mieszkać z córką, ale chce być blisko Opatowa, gdzie gra w kapeli. Poza tym, jak mówi, lubi ciepło z pieca kaflowego, a nie z centralnego ogrzewania. - Wracam do korzeni. Urodziłem się i mieszkałem przez lata w wiejskiej chacie i teraz też tak chcę mieszkać - twierdzi muzykant.

„Grają nam tu grają na rozweselinie, pięknie gra muzyka i daleko słynie”

- Dawni to na weselu hulały bez przerwy, trzy godziny trzeba było groć jednego kawołka. Papieros w gębe, dasek z boku, czy w copce. Jesce po weselach nie było radiów, i telewizji tys nie było. Kuniec świata. Muzyka to było cuś cudownego - tak Witkowski wspomina dawne czasy. (zapis wymowy oryginalny)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie