Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starachowice miały szczęście

Kazimierz CUCH

Starachowice miały szczęście. Tak wejście niemieckiej firmy MAN do byłej Fabryki Samochodów Ciężarowych ocenia Tadeusz Olchowik, dyrektor pionu produkcji "MAN STAR Trucks & Busses" Sp. z o.o. w Starachowicach. - Zakłady w Jelczu i Sanoku niebawem przestaną istnieć, a my istniejemy i się rozwijamy - dodaje.

Jego zdaniem, w warunkach kapitalistycznych nie ma szans istnieć zakład zatrudniający 17 tys. ludzi, jak to było w czasach FSC Starachowice. Docelowe zatrudnienie w "MAN STAR Trucks" prognozuje na maksimum 2,5 tys. ludzi. I będzie to jeden z największych zakładów koncernu MAN. Jest to odpowiedź dyrektora na przytoczony przez nas zarzut wielu publicznych dyskutantów, byłych pracowników FSC, że zniszczono fabrykę.

- To nie MAN, który wszedł do Starachowic w 1999 roku, zniszczył STARA. MAN go odbudowuje, rozwija. Trzeba mu za to podziękować. Fabrykę w jej pierwotnym kształcie zniszczono znacznie wcześniej - zgodnie oceniają sytuację Andrzej Pruś i Wojciech Petrus, szefowie dwóch największych związków zawodowych. O dalszy trwały rozwój firmy zabiegają jej pracownicy. - Daj Bóg, aby firma się dalej rozwijała, by przybywało zleceń, by nigdy nie upadła, jak FSC - wzdychają z obawą w głosie.

Po pięciu latach pozytywny szok i optymizm

Przyczynkiem do naszej rozmowy z pracownikami i związkowcami firmy "MAN STAR Trucks" była miniona sobota, Dzień Otwartych Drzwi. Tam o poczynaniach technologiczno-produkcyjnych w niektórych halach byłej FSC, kupionych przez MAN, mówił Andreas Meyer, prezes firmy na Starachowice. Ale my chcieliśmy poznać także opinie szeregowych pracowników, związkowców.

Podczas sobotniego festynu hale produkcyjne firmy zwiedziło ponad osiem tysięcy ludzi. Przyszły całe trzypokoleniowe rodziny. Dziadkowie pokazywali wnukom budynki, w których przepracowali po kilkadziesiąt lat. Dawni pracownicy FSC Starachowice byli zszokowani skalą zmian, szczególnie w zakresie technologii produkcji oraz czystości i porządku w halach produkcyjnych. Najbardziej przeżywali to ci, którzy wyobrażenie o produkcji przemysłowej mają tylko z byłej FSC. - Całe życie chodziłam po zaoliwionych drogach przejazdowych, pełnych żelaznych wiórów, w przeoliwionych butach przemysłowych. Teraz to pracują tu jak w nowoczesnym, sterylnym szpitalu - oceniła jedna z emerytek.

Z tej okazji prezes Andreas Meyer przekazał władzom miasta niskopodłogowy autobus miejski. Korpusy takich autobusów są produkowane w Starachowicach, od sześciu do ośmiu sztuk dziennie, i wysyłane do dalszego wyposażania w Poznaniu i Niemczech. Na oficjalnym spotkaniu z dziennikarzami całej Polski i zaproszonymi gośćmi prezes przedstawił sukcesy firmy w Starachowicach.

MAN kupił część FSC 12 grudnia 1999 roku. Przez te blisko pięć lat, kosztem ponad 40 mln euro, uruchomił tu produkcję korpusów autobusów miejskich i dalekobieżnych, wiązek elektrycznych, nowych samochodów ciężarowych "star man" dla wojska i straży pożarnej oraz obróbkę mechaniczną. - Chcę podkreślić, że konstrukcja "stara" wojskowego, oparta na modelu "stara 266", jest jeszcze starachowicka. Zmieniliśmy silnik, kabiny przychodzą z Wiednia, ze "Steyera" - wyjaśnia Tadeusz Olchowik.

Zagospodarowano połowę kupionych hal. Wartość sprzedaży z 372,8 mln zł w 2001 roku wzrośnie do ponad 1 miliarda zł w bieżącym roku. Zatrudnienie z około 800 ludzi w 2001 roku wzrosło do 1,5 tys. - W tym roku planujemy zatrudnić jeszcze około 200 osób, najwięcej na wiązkach - poinformował prezes Meyer. W Module Produkcji Wiązek zatrudnienie z 74 osób w 2000 roku wzrosło do 513 obecnie. Pracują na 256 nowoczesnych stanowiskach pracy, wykonując wiązki elektryczne dla całego koncernu MAN, dla siedmiu jego fabryk w Polsce, Niemczech i Austrii oraz dla "Boscha" i "Mitsubishi". - To wszystko potwierdza, że nasza firma zostanie w Starachowicach na wiele lat - zapewnił prezes Meyer. I to jest ten optymizm.

Uczymy się nowych rzeczy

Tak obecną sytuację kadry inżynieryjno-technicznej i planistycznej ocenia Krzysztof Rutka, syn Bronisława Rutki, zastępcy głównego technologa w czasach FSC. Jako absolwent Wydziału Mechanicznego Politechniki Świętokrzyskiej, w 1980 roku trafił do służb technologicznych fabryki. - W FSC były długie linie obróbcze, nawet po kilkadziesiąt obrabiarek. Samochód budowaliśmy od początku do końca. Z ważniejszych podzespołów to tylko skrzynie biegów przychodziły z Tczewa i niektóre odkuwki oraz odlewy. Specjalistyczne obrabiarki, oprzyrządowanie też robiliśmy u siebie, w TU i Narzędziowni. Obowiązywało długofalowe planowanie - wspomina.

- Teraz jesteśmy jednym z zakładów rodziny MAN. Obowiązuje specjalizacja i bardzo szeroka kooperacja. Teraz obróbkę mechaniczną wykonujemy w nowoczesnych centrach obróbczych, sterowanych komputerowo, przystosowanych do szybkiej zmiany profilu produkcji. Bardzo łatwo możemy zmieniać wielkość produkcji samochodów, zależnie od zleceń. Dosłownie z dnia na dzień. To zlecenia narzucają teraz rytm produkcji. Dlatego do obsługi takich obrabiarek potrzebni są pracownicy z wysokimi kwalifikacjami - podkreśla. - Jedną z obrabiarek u nas na wiązkach musi obsługiwać mgr inż. z przygotowaniem informatycznym - dorzuca Leszek Bzymek, z wiązek. Podczas zwiedzania zakładu, w sobotę, znaleźliśmy jedną obrabiarkę zadaniową z czasów FSC, sławnego "groba" z Silnikowni S 7.

Dobrej produkcji nie da się robić w złych warunkach

Tak iście niemiecki porządek, wysokie standardy technologiczne i reżim produkcyjny ocenia wspomniany Leszek Bzymek, pracujący w Module Wiązek Elektrycznych. Przyszedł do FSC w 1976 roku, gdy po "stary" ustawiały się długie kolejki, a załoga soboty i niedziele miała wolne, tylko po południu. Zatrudnienie sięgało apogeum. Był ślusarzem na remontowym, kontrolerem w ZCS w Iłży, mistrzem na S4. Pracując bezpośrednio na produkcji, codziennie doświadczał tamtejszych warunków pracy, tumiwisizmu podwładnych, anonimowości w wielkim molochu. Jedynym, którego tak naprawdę można było rozliczyć za złą produkcję, był kierownik.

- Teraz nie ma obijania się. Jest dyscyplina. Reżim technologiczny sprawdza specjalistyczna aparatura, która jest beznamiętna. Natychmiast wyłapie "fuszerkę", wskaże, kiedy i na którym stanowisku pracy miała miejsce. Dlatego w tej pracy bardzo dobrze sprawdzają się u nas panie, są znacznie dokładniejsze od mężczyzn - podkreśla człowiek z produkcji. Panie stanowią większość spośród 513 pracowników modułu.

Można po partnersku

Andrzej Pruś, szef NSZZ "Solidarność", działający w związku od czasów FSC, szefostwo "MAN Star Trucks" uważa za partnerów. - Nie ma problemów z obroną ludzi zwalnianych, bo firma przyjmuje, a nie zwalnia. Mamy podpisany niezły układ zbiorowy, pod naszą egidą funkcjonuje Pracowniczy Fundusz Świadczeń Socjalnych. O problemach pracowniczych rozmawiamy jak partnerzy - podkreśla z naciskiem. To opinia tego związkowca, zasłyszana na spotkaniu poza fabryką, rzuciła światło na sytuację w "MAN Star". Skomentowano ją w ten sposób: "Jeśli Pruś nie narzeka, to w tym MANIE musi być nieźle". Ma pod swoją opieką ponad 300 członków związku.

Wojciech Petrus, szef Związku Zawodowego Metalowców, przewodzący grupie 270 ludzi, mówi, że są dyskusje, są spory, ale nigdy nie ma konfliktów i kłótni. - Teraz są inne punkty wyjściowe do dyskusji niż wtedy, gdy fabryka padała - dodaje. Spośród naszych rozmówców ma najdłuższy staż w FSC i MAN, od 1974 roku.

Obaj związkowcy oceniają, że zarobki w MAN są niezłe, ale mogłyby być lepsze. Na naszą uwagę, że na publicznych spotkaniach, poza fabryką, padają opinie, że zdeprecjonowano kadrę techniczną byłej FSC, szczególnie przy produkcji wiązek, nasi rozmówcy stanowczo się z tym nie zgadzają. - Tam są bardzo nowoczesne stanowiska pracy, ale produkcyjne. Mogą być zdegustowane panie, które na przykład ukończyły prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, a teraz robią wiązki. Bo gdzie indziej nie ma dla nich pracy, w ich zawodzie. Ale to nie jest wina MANA, to nie nasza firma ich do tego zmusiła. Gdzie indziej trzeba szukać winnych - szczerze się oburzają.

Wydaje się, że opinie naszych rozmówców są szczere. W odróżnieniu od innych firm zagranicznych działających w Starachowicach, o "MAN STAR Trucks & Busses" Sp. z o.o. nie słychać negatywnych opinii także od tych, którzy odeszli z firmy. Mimo wielkiego ubolewania na losem fabryki emerytów i przedemerytów byłej FSC, można potwierdzić opinię dyrektora Olchowika, że wejście MANA faktycznie było szczęściem dla Starachowic.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie