Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starocie mają duszę

Rafał BANASZEK
Gabinet pana Bujaka ozdabiają zabytkowe zegary, z których każdy liczy sobie około stu lat.
Gabinet pana Bujaka ozdabiają zabytkowe zegary, z których każdy liczy sobie około stu lat. Rafał Banaszek
- Jak go zobaczyłem, to wszystko było w częściach. Zebrałem je w worek do kupy i przywiozłem do siebie. Siedziałem w piwnicy wieczorami, żeby złożyć
- Jak go zobaczyłem, to wszystko było w częściach. Zebrałem je w worek do kupy i przywiozłem do siebie. Siedziałem w piwnicy wieczorami, żeby złożyć mechanizmy w jedną całość i udało się - wspomina pan Mieczysław historię z najstarszym w kolekcji zegarem, Rafał Banaszek

- Jak go zobaczyłem, to wszystko było w częściach. Zebrałem je w worek do kupy i przywiozłem do siebie. Siedziałem w piwnicy wieczorami, żeby złożyć mechanizmy w jedną całość i udało się - wspomina pan Mieczysław historię z najstarszym w kolekcji zegarem,
(fot. Rafał Banaszek)

Tyle wiedzy, ile zebrał Mieczysław Bujak w ciągu 20 lat o regionie Bukowej i okolicy oraz o historii wapiennictwa w gminie Krasocin, można by spokojnie wykorzystać na kilka tomów encyklopedii. Czterema obszernymi kronikami z niepowtarzalnymi zdjęciami, dokumentami i oryginalnymi rublami z czasów carskich mogło by się poszczycić niejedno muzeum. Jakby tego było mało, pan Mieczysław zbiera też zabytkowe zegary i inne starocie, które dla niektórych wydawałyby się rupieciami. Chociaż nigdy nie był zegarmistrzem, potrafi przywrócić do używalności czasomierze nawet sprzed ponad stu lat.

Pan Mieczysław podjął się także odnowienia dwustuletniej rzeźbionej ramy od zniszczonego obrazu.
Pan Mieczysław podjął się także odnowienia dwustuletniej rzeźbionej ramy od zniszczonego obrazu. Rafał Banaszek

Pan Mieczysław podjął się także odnowienia dwustuletniej rzeźbionej ramy od zniszczonego obrazu.
(fot. Rafał Banaszek)

Mieczysław Bujak ma 60 lat i od pół roku jest na wcześniejszej emeryturze. Teraz ma więcej czasu na spełnienie swojego marzenia. A tym jest historia i kolekcjonerstwo. Zbiera wszystko, co przedstawia jakąkolwiek wartość historyczną, a więc dawny sprzęt gospodarstwa domowego, taki jak kołowrotki, moździerze, czy figury świątków. Fotografuje też zabytki i okoliczne pejzaże. Dostał nawet wyróżnienie w konkursie powiatowym "zatrzymać czas w obiektywie". Ale najbardziej umiłował stare zegary. Na ścianie jego gabinetu wisi kilkanaście sztuk zabytkowych czasomierzy, z których każdy ma co najmniej po sto lat. Na pytanie, dlaczego akurat zdecydował się na starocie, odpowiada skromnie:

- Związane to jest chyba z charakterem człowieka, który doceniając dobrodziejstwa współczesności, nie zapomina o przeszłości. Poza tym uważam, że starocie, w przeciwieństwie do przedmiotów wytwarzanych obecnie, mają swoją duszę, a głównie mam na myśli zegary. Stopień kunsztu wyrobu tych przedmiotów w dużej mierze przekracza dzisiejszą technologię, która spokojnie mogłaby być o wiele lepsza. A tak nie jest - uważa kolekcjoner z Bukowej.

Wiekowe zegary na chodzie

Pan Mieczysław zaraził się kolekcjonowaniem staroci już 20 lat temu. Jak mówi, przedmioty często w opłakanym stanie odkupywał od okolicznych mieszkańców, którzy wygrzebywali je z zakurzonych strychów i ciemnych piwnic. Przez lata były rupieciami, niewiele wartymi śmieciami, aż nagle znalazł się ktoś, kto postanowił przywrócić im blask dawnej świetności. Bo Mieczysław Bujak to nie tylko pasjonat zbierania, ale też złota rączka, jeśli chodzi o renowację staroci. Sam naprawia mechanizmy zegarów, zajmuje się stolarką drewnianą, reperuje meble i obrazy. Ostatnio odnowił dwustuletnią rzeźbioną ramę do zniszczonego obrazu. Pianino sprowadzone z Grójca było w rozsypce, dopóki nie zajął się nim pan Mieczysław. Jak podkreśla, nic mu nie sprawia większej przyjemności jak rzecz, która wydaje się nie do naprawienia.

Zegary są w większości produkcji niemieckiej, francuskiej, nie brakuje też dawnych śląskich produkcji. Części do nich nie było łatwo dopasować panu Mieczysławowi. Niejednokrotnie brakowało jakichś mechanizmów, które trzeba było dorobić samemu. Chociaż pan Bujak zegarmistrzem nigdy nie był z wykształcenia, to poradził sobie z tym zadaniem jak mało kto. Nie raz z trzech zegarów zmontował dwa. I co najważniejsze są na chodzie. Najstarszy pochodzi z dworu w Gruszczynie i liczy sobie około 150 lat. - Jak go zobaczyłem, to wszystko było w częściach. Zebrałem je w worek do kupy i przywiozłem do siebie. Siedziałem w piwnicy wieczorami, żeby złożyć mechanizmy w jedną całość i udało się - wspomina podekscytowany kolekcjoner.

Bywało, że ślęczał nad jednym zegarem i trzy miesiące. Ale dziś nie żałuje. Może pochwalić się kilkunastoma odnowionymi cackami, których na próżno szukać nawet w wielkich muzeach. Kolejne kilkanaście powojennych zegarów czeka w piwnicy na swoje remonty. - Panie, jak przyjechał raz kustosz z muzeum w Sandomierzu, to się za głowę złapał, że mąż pracuje zawodowo i ma jeszcze czas na zajmowanie się takimi starociami - uśmiecha się Zofia Bujak. - Przyzwyczailiśmy się już do tych zegarów, które nam tak miło tykają w nocy. To nas uspokaja - wtrąca małżonek.

Wapienne korzenie okolicy

Pan Mieczysław to niezły znawca historii wapiennictwa w rejonie Bukowej. Chyba nie ma w okolicy większego. Trudno uwierzyć w to, jak mówi, że w pobliżu Mieczyna w gminie Krasocin zachowała się ekologiczna metoda wypału wapna drewnem z kamienia wapienniczego, sięgająca jeszcze czasów starożytnych Chin, Fenicjan, Babilończyków i imperium wczesnorzymskiego. W swojej kolekcji czterech kronik trzyma pokaźny zbiór oryginalnych dokumentów i zdjęć przedstawiających robotników Zakładu Przemysłu Wapienniczego, ich codzienną pracę i technologie. - Ludzie chętnie dzielili się ze mną swoimi wspomnieniami. Przychodzili, opowiadali, że im jest ciężko. Nikt nie chciał ich słuchać. Ja postanowiłem zapisywać wszystkie opowiadania i cały czas je kompletuję - opowiada pasjonat z Bukowej.

Obecnie pan Mieczysław przygotowuje wystawę o historii wapiennictwa, którą zamierza zaprezentować w Urzędzie Gminy Krasocin. - Z chęcią wydałbym monografię, ale czekam na sponsora. Zobacz pan, samych koszulek jest z dwa tysiące, tyle mnie to kosztowało - otwiera cztery obszerne kroniki. - Jestem zadowolony, że udało mi się ocalić od zapomnienia historię swojej miejscowości. Żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej, jak było więcej materiałów i żyło więcej starszych ludzi, pamiętających nawet powstanie styczniowe. Dużo zabytków tego regionu, jak na przykład "piece Hoffmanna", dwór w Cieślach, Leśnicy, Gruszczynie, uległo na oczach wszystkich całkowitej zagładzie - wspomina z rozrzewnieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie