Świętokrzyscy wędkarze są oburzeni. Jak twierdzą, pracownicy biura zarządu okręgu zarabiają krocie z ich składek

- To zwykła zawiść - odpowiada na zarzuty czytelnika Andrzej Drzazga, prezes zarządu okręgu kieleckiego Polskiego Związku Wędkarskiego. - Nasi etatowi pracownicy zarabiają na poziomie takim, jak w innych okręgach - dodaje. Ile zatem? - Tego nie wolno mi powiedzieć - ucina prezes Drzazga.

Zbulwersowany informacją o gigantycznych zarobkach pracowników biura czytelnik w rozmowie z "Echem Dnia" określa siebie jako reprezentanta szarej rzeszy członków związku wędkarskiego.
- W naszym okręgu zrzeszonych jest 20 tysięcy członków. Każdy odprowadza składkę po 140 złotych na rok. W sumie daje to prawie 3 miliony złotych rocznie! To kupa kasy! Gdzie są te pieniądze? Ile kosztuje utrzymanie biura? Co należy do obowiązków pań, które siedzą tam i zarabiają ciężkie pieniądze? Przecież one tylko zbierają składki! Za te pieniądze nasze wody powinny być zarybione jak norweskie fiordy! A prawda jest taka, że niektóre koła płacą wewnętrzne składki, za które na własną rękę zarybiają wody! Jak to jest? Widocznie administracja przejada nasze pieniądze! - twierdzi czytelnik.

Andrzej Drzazga, szef świętokrzyskich wędkarzy, o pensjach czworga pracowników zatrudnionych w biurze zarządu okręgu mówić nie chce. Mówi natomiast o zasadach ich określania. - Zarobki opierają się na regulaminie zatrudniania i wynagradzania pracowników PZW uchwalonym przez zarząd główny. Decyzją zarządu okręgu ten taryfikator został przyjęty. Pensje podwyższamy co rok o stopę inflacji - wyjaśnia. - Zrzeszeni mogą się o nich dowiedzieć. Tu nie ma nic tajnego. Ujawniamy je na tyle, na ile możemy. Do wglądu są roczne sprawozdania z realizacji budżetu. Zarobki naszych etatowych pracowników są niższe niż w innych okręgach - dodaje.

Więcej czytaj w Echu Dnia