Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkolne sklepiki bez chipsów i batoników

Redakcja
Podczas każdej przerwy sklepik w Szkole Podstawowej numer 28 jest oblegany. Nie można tu wprawdzie kupić chipsów czy coli, ale dzieciaki chętniej wybierają cukierki lub lizaki niż na przykład kanapki i owoce.
Podczas każdej przerwy sklepik w Szkole Podstawowej numer 28 jest oblegany. Nie można tu wprawdzie kupić chipsów czy coli, ale dzieciaki chętniej wybierają cukierki lub lizaki niż na przykład kanapki i owoce. A. Piekarski
Główny Inspektorat Sanitarny chce, by ze szkolnych sklepików natychmiast zniknęły chipsy, batoniki i napoje typu cola.

Zakaz to reakcja na zatrważające dane statystyczne: około 15 procent dzieci i młodzieży cierpi na nadwagę, a jej przyczyną jest między innymi nieprawidłowe odżywianie.

Po dzwonku sygnalizującym przerwę w lekcjach najbardziej popularnym miejscem w szkole staje się sklepik. Dosłownie szturmowany przez dzieci i młodzież ma obrót do końca trwania zajęć. Przychodzą tu uczniowie nie tylko głodni, ale także i tacy, którzy chcą sobie uprzyjemnić życie czymś słodkim i smacznym. I niestety bardzo niezdrowym.

SZYBKO I ŁATWO

- Złe żywienie, to podstawowa przyczyna najpierw nadwagi, potem wielu innych chorób - mówi doktor Katarzyna Krekora-Wollny, lekarka specjalizująca się w problemach metabolicznych i dietetycznych. - I niestety fatalna dieta dotyczy nie tylko dorosłych, ale i dzieci. Chipsy, batony, cole, to ulubione drugie śniadanie. To wynika z jednej strony z braku czasu czy chęci rodziców, którzy nie przygotowują zdrowych, pożywnych kanapek, a z drugiej - z mody, reklamy i ogólnodostępności tych produktów. Innymi słowy: szybko, łatwo i wygodnie.

Potwierdza to Danuta Sabat, sprzedawczyni ze sklepiku w szkole Podstawowej numer 28 w Kielcach.

- W naszym sklepiku nie ma chipsów czy coli, za to są kanapki i owoce - mówi Danuta Sabat. - Dzieciaki jednak najczęściej wybierają cukierki, lizaki, gumy do żucia. Chociaż muszę przyznać, że powodzeniem cieszą się też soczki w kartonikach.

ZAKAZ NIE POMOŻE

Problem dostrzegł Główny Inspektorat Sanitarny, który chce, by niezdrowe produkty zniknęły ze szkolnych sklepików. Czy jednak tedy droga?

- Nie sądzę - mówi Lidia Witkowska. - Jak nie będą tego mieli w sklepiku, to kupią w sklepie obok. Wiem po moich uczniach: nie sprzedajemy w szkole chipsów i coli, to lecą do pobliskiego samu i kupują całe zapasy. Albo znajdują coś innego, równie "zdrowego" - ostatnio karierę robią specjalne kolorowe płatki, które farbują usta.

Zdaniem dyrektorki większy efekt może przynieść właściwa edukacja. Mówienie, co jest niezdrowe i dlaczego jest niezdrowe, i szkoła próbuje to robić. Chociaż tak naprawdę nawet autor pomysłu - Główny Inspektorat Sanitarny - nie dysponuje listą produktów, które powinny być zakazane dla dzieci i młodzieży.

DAĆ WZÓR

Zgadza się z tym Katarzyna Krokera-Wollny.
- To że chipsy, batony i cola mają zniknąć ze sklepików, to dobry pomysł, ale na zasadzie: niech złe nie kusi - tłumaczy lekarka. - Natomiast podstawą jest właściwe kształtowanie nawyków żywieniowych. Bo trudno winić dzieciaki za to, że sięgają po coś smacznego, reklamowanego i coś, co jest na porządku dziennym w ich domu. Ale jak widzą, że mama i tata jedzą normalne śniadanie i obiad, biorą kanapki do pracy, popijają sok czy wodę mineralną, a czekolada pojawia się od czasu do czasu, to z czasem sami nabiorą podobnych nawyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie