Szykują się zmiany w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że punkt dotyczący zmiany w zarządzie firmy ma dotyczyć stanowiska prezesa. Oficjalnie zaś nikt nie mówi, że chodzi o prezesa Marka Wołocha. Wśród załogi chodzą plotki o tym, że ostatnie "potknięcia" firmy, takie jak kary za stary tabor, czy też zamieszanie wokół sprzątania przystanków zaważyły na losie prezesa.

Marek Wołoch, który na stanowisko powołany został we wrześniu 2007 roku, czyli tuż po strajku załogi MPK, przedstawiany był jako świetny menager. Prezesowi wraz z zarządem udało się doprowadzić do prywatyzacji firmy i utworzenia spółki pracowniczej. A dzięki pozyskanym kredytom spółce udało się zakupić ponad trzydzieści nowych autobusów. Dla zasiadających w radzie nadzorczej firmy zasługi prezesa, to za mało.

- Wciąż mamy dziesięć autobusów, które zarastają krzakami, a dodatkowo kredyty, które trzeba spłacać - powiedział nam anonimowo członek rady nadzorczej kieleckiego MPK. - Łatwo jest kupować nie za swoje pieniądze, a firmie pozostawić ogromne kredyty. Prezes Wołoch pracował bardziej na swoje nazwisko niż na zasługi dla firmy, a tymczasem to załoga wyrzekła się najwięcej - dodaje nasz rozmówca.

Prezes Marek Wołoch nie chce komentować tych pogłosek. - Jeżeli rada nadzorcza ma do mnie jakieś zarzuty, to myślę, że wszystko da się rozwiązać za pomocą dyskusji i wyjaśnień. Jeżeli jednak okaże się, że decyzja już zapadła, to trudno. Nie mam sobie nic do zarzucenia - dodaje prezes.

Bogdan Latosiński, członek rady nadzorczej oraz przewodniczący związku zawodowego "Solidarność" w MPK również milczy w kwestii decyzji rady dotyczącej przyszłości prezesa. - Wszystko będzie wiadomo w środę - stwierdza. - Członkowie rady opierają się na dokumentach, które dostarcza im zarząd, a z nich wynika, że nie wszystko jest w porządku.

Latosiński nie chce także zdradzać, czy pojawił się ewentualny kandydat na stanowisko prezesa MPK.