MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Teoria spisku oskarżonych

/mow/

Spisek byłych policjantów zaprowadził go za kratki - taką linię obrony przyjął jeden z mężczyzn, oskarżonych o pomoc w napadzie na konwój bankowy w Połańcu.

- Moje aresztowanie ma związek z przejęciem ochrony stadionu w Kielcach przez inne firmy i pozbawieniem tej roli agencji, w której pracowałem - stwierdził wczoraj przed kieleckim Sądem Okręgowym oskarżony. Zanim jednak sędziowie wydusili z niego to wyznanie, kluczył opłotkami, opowiadając rzeczy nie związane ze sprawą. 34-letni ochroniarz oskarżony jest m.in. o to, że dostarczył broń, której użyto podczas napadu. Do winy się nie przyznaje, wczoraj w sądzie odmówił składania wyjaśnień. W śledztwie twierdził, że żadnej broni nikomu nie dostarczał, raz w życiu miał tylko pistolet gazowy, a w sprawę napadu ktoś go wrabia. Kto i dlaczego? Wczoraj próbował to wyjaśnić z pomocą swojego obrońcy, na którego pytania zgodził się odpowiadać. - Nasza firma ochraniała stary stadion piłkarski w Kielcach, mieliśmy ochraniać też nowy. Przed moim zatrzymaniem jeden z byłych kieleckich policjantów wypytywał o to w siedzibie Kolportera. Gdy usłyszał, że nam powierzą ochronę, powiedział podobno: ciekawe jak was będą ochraniać, jak my ich wszystkich pozamykamy - opowiadał oskarżony. - Teraz stadion ochraniają firmy byłych policjantów.

- Jaki to ma związek ze sprawą? - dopytywał sędzia Marcin Chałoński. - Moje aresztowanie ma związek z przejęciem ochrony stadionu w Kielcach przez inne firmy i pozbawieniem tej roli agencji, w której pracowałem - stwierdził oskarżony. - Pomówienia łatwo formułować. Jakie ma pan na to dowody? - chciał wiedzieć sędzia Adam Kabziński. - To moje subiektywne odczucie - przyznał oskarżony.

Do winy nie przyznały się też pozostałe osoby oskarżone o utrudnianie śledztwa. Wśród nich jest pracownik pogotowia. Był w karetce, która wiozła do szpitala w Warszawie postrzelonego podczas napadu mężczyznę. Pacjent uprosił ratownika, aby pozwolił mu zadzwonić do dziewczyny. - Rozmowa była krótka. Powiedział tylko: nie martw się, wszystko będzie dobrze, kocham cię - przekonywał sąd ratownik. - A czemu w śledztwie powiedział pan, że nie słyszał rozmowy i że nie wie, do kogo pacjent dzwonił? - dopytywał sędzia. - Uznałem, że tak będzie lepiej - odparł oskarżony, wyraźnie strapiony sytuacją, w którą się wplątał.

Napad roku

29 czerwca ubiegłego roku konwój wiózł do banku w Połańcu ponad 800 tys. zł. Drogę zajechało mu audi, a z tyłu przejazd zablokowało cinquecento. Doszło do strzelaniny. Konwojenci obronili pieniądze, ranny został jeden z napastników. Policjanci dwóch podejrzanych zatrzymali tego samego dnia. Na ławie oskarżonych zasiada też pięć osób, którym prokuratura zarzuca utrudnianie śledztwa oraz mężczyzna oskarżony o dostarczenie broni użytej w napadzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie