MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To jest diabelskie mieszanie w genach...

Iwona SINKIEWICZ

- To zagrożenie dla ekologicznych gospodarstw w naszym regionie. Cały teren będzie skażony, szlag trafi świętokrzyskie pszczelarstwo - ostrzega Bogusław Moskal z "Solidarności" Rolników Indywidualnych. Rolnicy z "Solidarności" chcą, by Świętokrzyskie było terenem wolnym od upraw roślin modyfikowanych genetycznie. Świętokrzyska Izba Rolnicza sprzeciwia się też sprzedaży żywności genetycznie modyfikowanej.

Swój wniosek wysłali do przewodniczącego Sejmiku, profesora Stefana Pastuszki. W ślad za pismem na skrzynkę e-mailową przewodniczącego przyszło kilkadziesiąt listów od rolników. Genetycznie zmodyfikowana żywność wywołuje skrajne reakcje. Jedni mówią o błogosławieństwie jakim może być, zwłaszcza dla obszarów biedy, inni o "diabelskim mieszaniu w genach", którego skutki dla przyszłych pokoleń trudno określić... Spory trwają od dawna, skąd więc ten nagły strach świętokrzyskich rolników? I czy wiemy, że genetycznie modyfikowaną żywność można kupić w naszych sklepach?

Rośliny GMO, czyli genetycznie modyfikowane zwane też transgenicznymi, na szerszą skalę uprawiane są od połowy lat dziewięćdziesiątych, głównie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Argentynie. Na świecie uprawia się głównie genetycznie modyfikowane soję, kukurydzę, bawełnę i rzepak. Powierzchnia tych zasiewów wzrosła z 1,7 miliona hektarów w 1997 roku do 58,7 miliona hektarów w 2002 roku, co stanowi 22 procent wszystkich tych upraw na świecie! Dzięki inżynierii genetycznej uzyskano rośliny bardziej odporne na działanie szkodników i chwastów. W ich produkcji osiąga się większą wydajność. Taka żywność w aspekcie globalnym może więc być dobrodziejstwem. Nie przypadkowo uprawa roślin transgenicznych dzisiaj najbardziej popularna jest, poza oczywiście państwami, które jako pierwsze zajęły się inżynierią genetyczną, w krajach ubogich, jak Chiny czy Indie.

Nowe białka, nowe alergie

Teraz genetycy pracują nad elementami, które mogą przynieść bezpośrednie korzyści dla konsumentów - chcą przygotować produkty żywnościowe o ulepszonym składzie białka, wzbogacone w cukry czy witaminy, o lepszych walorach smakowych. Przeciwnicy "mieszania w genach" pytają czy na przykład takie zmodyfikowane genetycznie jabłko wciąż będzie można nazwać jabłkiem?

Ale nie tylko aspekt ideologiczny podnoszony jest przez przeciwników GMO. Wskazują oni również na kwestie zdrowotne. Przeciwnicy pytają: jeśli genetycy wyhodowali kukurydzę, której "nie imają" się szkodniki, bo im szkodzi, to jak taka kukurydza wpływa na człowieka? Mówi się głównie o alergiach, które mogą być wywoływane przez nowe, nie znane dotychczas w przyrodzie białka.

- Rzeczywiście funkcjonuje przekonanie, że żywność genetycznie modyfikowana może być alergogenna - przyznaje Elżbieta Socha-Stolarska, kierownik Oddziału Nadzoru nad Żywnością, Żywieniem i Przedmiotami Użytku Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kielcach. - Ale jeśli taka żywność została dopuszczona do sprzedaży, nie ma podstaw twierdzić, że jest niebezpieczna. Nie możemy tego kwestionować.

Elżbieta Socha-Stolarska przyznaje, że żywność modyfikowana genetycznie pojawia się na świętokrzyskim rynku. - Jest to żywność importowana lub produkowana z importowanych składników modyfikowanych genetycznie. Najczęściej spotykane to modyfikowane soja lub kukurydza - mówi kierownik oddziału nadzoru nad żywnością. - Kiedyś takie produkty mogły być wprowadzane do obrotu, gdy miały pozytywną opinię Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Teraz zgodę wydaje Komisja Europejska. Ocena bezpieczeństwa dokonywana jest bardzo dokładnie, procedura jest skomplikowana i długotrwała. Żywność transgeniczna dopuszczona do sprzedaży, musi być odpowiednio oznakowana. Nie wszyscy konsumenci chcą ją spożywać, czy to ze względów zdrowotnych, kulturowych czy też wręcz religijnych i dlatego muszą mieć możliwość stwierdzenia, że dany produkt zawiera w sobie organizmy genetycznie modyfikowane. Zazwyczaj na opakowaniu znajduje się napis: "wyprodukowane z modyfikowanych genetycznie organizmów".

Unia dopuszcza, Świętokrzyskie się broni

Nagły strach świętokrzyskich rolników przed GMO wywołały ostatnie decyzje Komisji Europejskiej. W ubiegłym roku skończyło się i nie zostało przedłużone pięcioletnie moratorium zabraniające importu modyfikowanej żywności. Poza tym Komisja Europejska dopuściła do sprzedaży słodką kukurydzę GM-Bt 11 oraz wpisała do Wspólnotowego Katalogu nasion 17 odmian genetycznie modyfikowanej kukurydzy MON 810, co oznacza możliwość swobodnej jej uprawy również w Polsce. Podobno trwają prace nad wprowadzeniem kolejnych upraw i produktów transgenicznych do sprzedaży.

Przynajmniej dla niektórych świętokrzyskich gospodarzy to widmo zagłady rodzimego rolnictwa. - Nikt nigdy nie zbadał, że żywność powstała z takich roślin jest bezpieczna dla naszych organizmów. Jak ma być, skoro w przyrodzie takie organizmy nie powstają w sposób naturalny? - argumentuje Bogusław Moskal, pełnomocnik Rady Krajowej "Solidarności" Rolników Indywidualnych. - Wprowadzenie GMO to zagrożenie dla ekologicznych i agroturystycznych gospodarstw w naszym regionie. Kto będzie chciał żywność z takich gospodarstw, skoro po sąsiedzku uprawia się rośliny genetycznie modyfikowane? Kto będzie chciał do nas przyjeżdżać? Przecież cały teren będzie skażony, szlag trafi świętokrzyskie pszczelarstwo. Tak się stało w Brazylii i Chinach, gdzie uprawiają GMO - ostrzega Moskal.

To dlatego rolnicza "Solidarność" uważa, że województwo świętokrzyskie powinno być wolne od upraw i produktów genetycznie modyfikowanych. Z takim apelem zwróciła się do radnych Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego. - Wystąpiliśmy z tym apelem nie dlatego, że jesteśmy awanturnikami. My tylko patrzymy na sprawę realnie i pilnujemy swego miejsca pracy. Uważamy, że powinniśmy tworzyć wizerunek regionu, w którym produkuje się wysokiej jakości żywność naturalnymi metodami - uważa Bogusław Moskal. Podkreśla przy tym, że obszarami wolnymi od GMO ogłosiło się już całe województwo podkarpackie, grupy gospodarstwa z rejonu Jeleniej Góry czy Torunia, a też wiele regionów europejskich, na przykład 8 na 9 prowincji w Austrii czy 80 procent obszaru Włoch.

I co z tego wyrośnie...

Pod apelem rolniczej "Solidarności" podpisały się także inne organizacje, na przykład Stronnictwo Ludowe "Ojcowizna", Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne "EKO-KULT" z Jędrzejowa czy Polskie Stowarzyszenie Właścicieli Ziemi, Rolników, Ogrodników i Kupców.

Wprowadzaniu upraw GMO przeciwna jest również Świętokrzyska Izba Rolnicza. - Nie życzymy sobie takich roślin. Są niepotrzebne i szkodliwe - uważa Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej. - Przy takim rozdrobnieniu działek rolnych, jak w naszym województwie, wprowadzenie plantacji z uprawami genetycznie modyfikowanymi, prowadzić może do krzyżowania się roślin. I mówiąc wprost: diabli wiedzą co z tego wyjdzie. Mogą też powstawać o wiele bardziej odporne chwasty, które trudno będzie zwalczyć. Rośliny transgeniczne mogą też stanowić zagrożenie dla zdrowia człowieka. Nie chodzi o to, że kod genetyczny człowieka ulegnie zmianie, ale mogą się pojawić uczulenia na nowe białko, które nie występują naturalnie - dowodzi prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej i przytacza jeszcze jeden argument: - Społeczeństwo nie chce takiej żywności. A na zwiększaniu produkcji nam nie zależy, bo i tak mamy nadprodukcję swojej zdrowej żywności - mówi.

Według Jarosława Mostowskiego, dyrektora Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, w warunkach Kielecczyzny można mówić jedynie o uprawie transgenicznej kukurydzy. Ale on o takich przypadkach nie słyszał. Po ostatnich decyzjach Komisji Europejskiej problem może się pojawić, lecz dopiero w przyszłych latach. Kukurydza transgeniczna jest odporna na szkodniki, stąd może być atrakcyjna dla niektórych producentów. Z tym, że u nas kukurydza uprawiana jest z przeznaczeniem na kiszonkę. Nie stanowi więc bezpośredniego zagrożenia dla ludzi, nawet jeśli ktoś chciałby GMO tak właśnie postrzegać. Pola kukurydzy ziarnistej, czyli konsumpcyjnej, praktycznie na Kielecczyźnie nie występują.

A jednak według Bogusława Moskala takie uprawy są na Kielecczyźnie. - Nieoficjalnie wiem, że można mówić nawet o 400 hektarach genetycznie modyfikowanej pszenicy kanadyjskiej. Na 80 hektarach uprawiana jest transgeniczna soja, a kilka lat temu była też uprawiana kukurydza transgeniczna - twierdzi Bogusław Moskal, nie chce jednak ujawnić skąd pochodzą jego rewelacje.

Pomidor o przedłużonej trwałości

- Duże gospodarstwa od lat pozostają pod naszą kontrolą i są sprawdzone. Ale tak naprawdę nie każdy rolnik jest w stanie sprawdzić, czy kupowane przez niego nasiona nie są genetycznie modyfikowane - uważa Jarosław Mostowski. - Te rośliny mają swoje wady i zalety, nie można popadać w skrajności. Wydaje się, że większy problem może dotyczyć warzyw, które spożywa się w stanie nieprzetworzonym. Nie mamy konkretnej wiedzy, ale dochodzą nas sygnały, że może być u nas uprawiany pomidor transgeniczny. Jesteśmy otwarci na świat, następuje wymiana handlowa i to są jej konsekwencje. Ale możemy tylko powiedzieć, że zjawisko jest, ale jego skala nie jest znana. To co się dzisiaj dzieje, to dmuchanie na zimne. GMO należy rozpatrywać w kategoriach przyszłości.

Pierwszym produktem genetycznie zmodyfikowanym, który pojawił się na rynku był pomidor o przedłużonej trwałości. W Stanach Zjednoczonych wprowadzono go do sklepów w 1994 roku. Jak twierdzą specjaliści ze Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach, od tego momentu transgeniczny pomidor jest bardzo ekspansywny - "idzie jak burza", zdobywając kolejne rynki. I zdaniem specjalistów z Modliszewic przeciętny ogrodnik kupując sadzonki pomidora, nie jest w stanie stwierdzić, czy kupuje produkt naturalny czy genetycznie zmodyfikowany.

- Jeśli będzie zgoda Komisji Europejskiej na uprawę kolejnych roślin genetycznie modyfikowanych, to przed tym problemem nie uciekniemy - przewiduje Jarosław Mostowski.

Jakie będą więc dalsze losy rolniczego apelu? Czy województwo świętokrzyskie będzie wolne od GMO? - Na razie zbieramy opinie z całego województwa. Poprosiliśmy o stanowisko w tej kwestii powiaty, organizacje rolnicze i instytucje nadzorujące rynek żywnościowy - wyjaśnia Ryszard Żołyniak, przewodniczący komisji rolnictwa Sejmiku. - Ale decyzję w sprawie zamknięcia Świętokrzyskiego dla roślin transgenicznych może podjąć tylko Sejmik.

Co to jest GMO?

Organizm genetycznie zmodyfikowany to taki, "w którym materiał genetyczny został zmieniony w sposób nie zachodzący w warunkach naturalnych". GMO mogą być uzyskane w wyniku przenoszenia genów między organizmami z sobą nie spokrewnionymi, ale mogą to być również zmiany DNA w obrębie jednego gatunku. Na świecie uprawia się głównie modyfikowane soję, kukurydzę, bawełnę i rzepak. GMO na szerszą skalę uprawiane są od połowy lat dziewięćdziesiątych, głównie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Argentynie, gdzie modyfikowana soja i kukurydza rosną na powierzchni ponad 39 milionów hektarów. Powierzchnia upraw GMO rośnie też między innymi w Chinach, Indiach oraz Afryce Południowej.

Plusy i minusy

Genetycznie modyfikowane rośliny są bardziej odporne na szkodniki i uzyskują lepszą wydajność w produkcji. Nie znany jest jednak wpływ genetycznych manipulacji w żywności na zdrowie człowieka. Przeciwnicy GMO wskazują na niebezpieczeństwo pojawienia się na przykład nowych, silnych alergii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie