Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Daleszycach. Mieszkańcy są zrozpaczeni: "To był okropny widok. Trudno się pozbierać" (WIDEO, ZDJĘCIA)

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Wideo
od 16 lat
Ta tragedia wstrząsnęła nie tylko województwem świętokrzyskim, ale całym krajem. W minioną niedzielę, 15 sierpnia, w Daleszycach w brutalny sposób życie straciły 38-letnia kobieta oraz jej 4-letnia córeczka. Wjechał w nie samochód, który prawdopodobnie prowadził 39-latek pod wpływem alkoholu. Mieszkańcy nie mogą się otrząsnąć. - Widziałem to na własne oczy. Widok był straszny. To była masakra – mówi mężczyzna, który mieszka naprzeciwko miejsca wypadku.

To miała być zwykła miła niedziela. Czteroosobowa rodzina spacerowała, gdy nagle wjechał w nich rozpędzony volkswagen passat. Ojciec zdążył odskoczyć i odciągnąć 7-letniego synka. Nie udało się jednak uciec jego 38-letniej żonie i 4-letniej córeczce. Obie zostały śmiertelnie potrącone przez rozpędzony pojazd. Zginęły na miejscu. Na oczach swoich najbliższych. Trudno wyobrazić sobie coś gorszego.

Stop pijanym kierowcom

Mieszkańcy nie mogą się pogodzić z tragedią

Dwa dni po tej ogromnej tragedii odwiedzamy Daleszyce. W miejscu wypadku palą się znicze, w wazonie ustawione zostały kwiaty, obok znalazło się kilka pluszaków… Choć wydaje się, że wszystko wraca do normy, to wcale tak nie jest. Mieszkańcy miasta tym żyją. Są smutni, zrozpaczeni, źli. Wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się wydarzyło.

Do potrącenia doszło tuż przy domu pana Andrzeja Otawskiego. Mężczyzna usłyszał okropny huk, później wyszedł z domu i przed oczami miał widok, którego nie zapomni. - Zobaczyłem, że kobieta leżała po jednej stronie ulicy, a dziecko po drugiej. Ludzie zaczynali się już zbiegać na miejsce. Ten mężczyzna, mąż potrąconej kobiety i dziecka, bardzo płakał. Klęczał nad córką, bił głową o asfalt i wołał: „córeczko”. To wszystko działo się pod moimi oknami. Gdy straż przyjechała to przykryli ciała – opowiada pan Andrzej.

„Wyszedłem z domu i to zobaczyłem. To była masakra”
Zdruzgotany był również mieszkaniec domu naprzeciwko. - Samego wypadku nie widziałem, ale wyszedłem minutę później z domu i to była masakra. Wszystko wyglądało bardzo źle. Malutkie dziecko leżało na środku w okropnym stanie – mówi pan Marek i łamie mu się głos. - Później kolejni sąsiedzi wybiegli, zajęli się mężczyzną i dzieckiem, którzy przeżyli. Całe Daleszyce i okolice są tym wstrząśnięte. Najgorsze, że to malutkie dziecko… - wzrusza się. - Ojciec był w amoku, krzyczał strasznie. Ale cóż z tego, skoro nic już nie wróci. Wystarczy chwila i takie nieszczęście. To mógł być każdy. Moim zdaniem to wina policji. Bo przecież ten kierowca już od południa razem z kolegami jeździł jak szalony. Można było zareagować wcześniej i nic by się nie stało. Niestety, opieszałość. Wystarczy, że ktoś jedzie bez świateł to od razu reagują, bo widziałem nie raz, a jak ktoś jeździ szybko samochodem, na dodatek pijany to nie ma kto zaprowadzić porządku. Moim zdaniem można było uniknąć tej tragedii – dodaje pan Marek.

„To była taka dobra rodzina”
Mieszkańcy Daleszyc bardzo dobrze wypowiadają się o poszkodowanej rodzinie. To mała miejscowość, więc właściwie wszyscy się znają. Zgodnie twierdzą, że to dobrzy, uczciwi i pracowici ludzie.

Los ich jednak nie oszczędzał. Kilka lat temu spaliło się im mieszkanie, ale dali sobie radę i od jakiegoś czasu budowali własny dom. Wkrótce mieli się do niego razem przeprowadzić i zacząć nowe, lepsze życie. Niedzielny wieczór sprawił, że wszystko runęło.

- Jak to zobaczyłam to od tamtej pory nie mogę jeść, ani spać. Te biedne dzieci, czerwony bucik leżał na środku ulicy. Tragedia, mój Boże, tylko zapłakać – mówiła pani Marianna Kozłowska. - Znałam tę rodzinę. Nikomu nie wadzili, żyli po bożemu. Żeby komuś takie rzeczy zrobić… Na pewno sprawcy byli pijani, bo po trzeźwemu to przecież nikt by tak nie zrobił. A ci jeszcze odjechali z miejsca wypadku. Mam wnuczka 4-letniego. Broń Boże, żeby mu się coś stało. Ja nie wiem, nie wyobrażam sobie co czuł ojciec. Wychować córkę 4 lata, a tu taki rozjedzie samochodem. Dopiero teraz trochę się uspokajam, ale to taka tragedia. Całe Daleszyce przeżywają, bo taka dobra rodzina to była – dodaje pani Marianna.

Gmina wspiera poszkodowanych
Burmistrz miasta i gminy Daleszyce Dariusz Meresiński podkreśla, że niedzielny wieczór czarno zapisze się w życie lokalnej społeczności. - To wielka tragedia. W tej chwili staramy się jak najbardziej pomóc poszkodowanej rodzinie. To chociażby pomoc psychologiczna, którą są już objęci najbliżsi zmarłych, oddelegowany został także asystent rodziny, który pomaga w codziennym funkcjonowaniu. Również finansowo chcemy wspomóc rodzinę, aby zaspokoić ich podstawowe potrzeby. Ta sytuacja jest tak niewyobrażalnie tragiczna, że trudno o niej w ogóle mówić. Mam nadzieję, że w stosunku do sprawców zostaną wyciągnięte maksymalnie surowe konsekwencje – zaznacza burmistrz.

Zrzutka dla rodziny
Na stronie zrzutka.pl trwa również zbiórka pieniędzy dla Tomasz i Mikołaja, czyli ojca i męża oraz syna, którzy stracili dwie najbliższe osoby. „W dniu 15 sierpnia 2021 roku pijany kierowca z impetem uderza w spacerującą po chodniku rodzinę. Na oczach Tomka i jego synka życie traci jego żona i córka. Los w ciągu jednej chwili odbiera mu dwa najcenniejsze jego skarby. Nie sposób wyobrazić sobie bólu jaki dotyka Tomka i 7 letniego Mikołaja. Do momentu wypadku wiedli spokojne i poukładane życie. Oboje ciężko pracowali, aby zrealizować swoje marzenie o własnym domu. W te Święta Bożego Narodzenia mieli razem zasiąść do wigilijnego stołu już w swoim nowym domu. Niestety, pijany zabójca pozbawia ich marzeń. Ta ogromna tragedia wstrząsnęła mieszkańcami naszej miejscowości. Żadne pieniądze nie zwrócą życia Marzenie i Kornelii, ale możemy pomóc Tomkowi i Mikołajowi pozbierać się po tej tragedii. Muszą teraz zająć się sobą a sprawy finansowe nie mogą im w tym przeszkadzać. Dziękujemy za wszystkie wpłaty, nawet te najdrobniejsze. 100% zebranych pieniędzy trafi do Tomka” - czytamy na stronie zbiórki.

Wpłacać można tutaj - KLIKNIJ

Kto doprowadził do tragedii?
Jeszcze w niedzielę, krótko po wypadku policjanci zatrzymali trzech mężczyzn podejrzewanych o to, że byli w aucie, gdy doszło do wypadku. 39-latek miał 3 promile alkoholu w organizmie, 35-latek wydmuchał 4 promile, 33-latek od którego także czuć było alkohol, odmówił dmuchnięcia w alkomat. Wszystkim pobrano krew do badań na zawartość alkoholu i narkotyków.

- Z racji na stan mężczyzn pierwsze przesłuchania możliwe był dopiero w poniedziałkowe popołudnie. O to, że jadąc po pijanemu doprowadził do śmiertelnego wypadku, a potem uciekł z jego miejsca, podejrzewany jest 39-latek. Mężczyzna nie ma uprawnień do kierowania. Stracił je za jazdę po alkoholu. 9 lat temu miał sądowy zakaz kierowania. Zakaz minął, ale 39-latek nie postarał się o odzyskanie uprawnień – relacjonował podkomisarz Karol Macek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.

We wtorek trzej zatrzymani będą doprowadzani do prokuratury. Będziemy informować o dalszych krokach w sprawie. 39-latkowi może grozić nawet 20 lat więzienia.

Tragiczny wypadek w Daleszycach. Samochód śmiertelnie potrąc...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie