Na trop fabryki fałszywych pieniędzy w Skarżysku wpadli policjanci z Centralnego Biura Śledczego i to oni zlikwidowali ją w czerwcu 2009 roku. Tam w schowkach na terenie prywatnej posesji odkryli kompletną linię produkcyjną do drukowania sfałszowanych banknotów stuzłotowych oraz 50 euro - matryce, maszyny drukarskie i offsetowe. Znaleziono także banknoty.
Ponad cztery tysiące sztuk podrobionych stuzłotówek. Właścicielem znaleziska zdaniem śledczych był 49-letni dziś mężczyzna. Usłyszał cztery zarzuty tyczące nie tylko podrabiania i prób wprowadzania do obrotu fałszywych złotówek i euro, przygotowania do podrabiania różnych dokumentów, ale także nielegalnego posiadania trzech sztuk broni ostrej ponad tysiąca naboi. Człowiek został aresztowany. Po ponad roku śledztwa jego wątek został zamknięty. Biegli psychiatrzy badający mężczyznę uznali, że w chwili popełnienia przestępstwa nie był zdolny do pokierowania swoimi czynami, czyli - krótko mówiąc - był niepoczytalny. 49-latek trafił do zamkniętego zakładu.
Wobec pięciorga pozostałych osób zamieszanych w sprawę toczyło się oddzielne śledztwo. Czterech mężczyzn i kobieta usłyszeli zarzuty wprowadzania do obrotu i prób wprowadzania na rynek fałszywych banknotów oraz pośrednictwa. Ich sprawy zakończyły się wyrokami skazującymi.
W odrębny postępowaniu toczyło się jeszcze inne śledztwo, w którym prokuratura badała losy kilkunastu tysięcy podrobionych banknotów, jakie trafiły do obrotu, a które potem były ujawniane w całej Polsce.
- W trakcie śledztwa ujawniono ponad 12 tysięcy banknotów stuzłotowych, które zdaniem prokuratora, mogły pochodzić z jednego źródła, z jednej fabryki. Te ponad dwanaście tysięcy banknotów trafiało do nas z całej Polski. Każdy musiał zostać starannie opisany i dokładnie sprawdzony. Ustaliliśmy, że mają one cechy wspólne z tymi produkowanymi w fabryce w Skarżysku - informował prokurator Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Akta tej ostatniej sprawy liczyły kilkaset tomów. Niestety nie znajdzie ona swojego finału w sądzie. - Biegli, którzy ponownie badali zamkniętego już w zakładzie 49-latka ponownie orzekli, że w chwili popełnienia przestępstwa był on niepoczytalny. Te opinie nie budzą naszych wątpliwości. Wobec tego faktu nie pozostaje nic innego, jak tylko skierować wniosek do sądu o umorzenie sprawy - tłumaczył Sławomir Mielniczuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?