W sobotę kielecka Korona po raz setny zagrała w ekstraklasie, ale zamiast fetowania jubileuszu i trzech punktów, był wielki smutek. A wszystko przez nieskuteczność, bo dogodnych okazji do zdobycia bramek gospodarzom nie brakowało.
- Fajnie jest wrócić do miasta, w którym spędziło się pięć lat. Na pewno jest to powrót sentymentalny - mówił nam przed meczem Robert Bednarek, były kapitan Korony, od tego sezonu grający w Arce. Został ciepło przyjęty przez kieleckich kibiców. Przed meczem dostał też koszulkę Korony z autografami piłkarzy kieleckiej, a prezes Tadeusz Dudka oficjalnie podziękował mu za pięć sezonów w żółto-czerwonych barwach. Na tym uprzejmości się skończyły.
PIERWSZY RAZ "RYBA"
Dla obu drużyn był to bardzo ważny mecz. Idealnie zaczął się on dla Korony. Już w drugiej minucie z prawej strony dośrodkował Krzysztof Gajtkowski, piłkę w polu karnym przejął Edi Andradina, wycofał do nadbiegającego Jacka Kiełba i za chwilę popularny "Ryba" fetował zdobycie pierwszej bramki w ekstraklasie. Korona grała składnie i wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu. Niespodziewanie bramkę zdobyli jednak goście. Lubomir Lubenow w polu karnym minął Pauliusa Paknysa (znowu nie wytrzymał presji meczu) i Jacka Markiewicza, strzelił, piłka przeszła po rękach Radosława Cierzniaka i wpadła do bramki. Po tym golu kielczanie nadal atakowali, ale w roli głównej wystąpił Andrzej Bledzewski, który instynktownie obronił strzały Ediego Andradiny i Edsona.
ZNOWU NIESKUTECZNI
Po przerwie Arka w dalszym ciągu popełniała błędy w obronie, ale gospodarze nie potrafili skorzystać z tych prezentów. W 58 minucie w dogodnej sytuacji przestrzelił Edson, a później sytuacje sam na sam zmarnowali wprowadzeni po przerwie Paweł Sobolewski i Ernest Konon. Ten pierwszy trafił w bramkarza, a drugi strzelił metr obok słupka. Po tych sytuacjach za głowę łapał się trener Marek Motyka, bo zdawał sobie sprawę, że umyka szansa na zwycięstwo.
Korona nie tylko nie wygrała, ale i nie zdobyła punktu. W 88 minucie zaspała kielecka defensywa. Na czystą pozycję wyszedł Maciej Szmatiuk, a próbujący ratować sytuację Paulius Paknys sfaulował go w polu karnym - sędzia podyktował "jedenastkę" i pokazał Litwinowi czerwoną kartkę. Rzut karny na bramkę zamienił Adrian Mrowiec.
Po meczu piłkarze Korony ze spuszczonymi głowami schodzili z boiska. Cóż z tego, że pozostawili po sobie dobre wrażenie, skoro zagrali bardzo nieskutecznie (po raz kolejny zawiedli napastnicy) i w setnym występie w ekstraklasie musieli przełknąć gorycz porażki. - Po takim meczu serce mi krwawi, trudno zebrać myśli - mówił ze smutkiem trener Marek Motyka. I nie ma się co dziwić, bo gdzie szukać punktów, jeśli nie w meczu z Arką, w dodatku na Arenie Kielc?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?