MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z miłości do gór

Kinga Anioł
Podejście na Rysy nie było łatwe, ale… dali radę. Od lewej: Adam Kułanowski, Jacek Kosiba i Daniel Miter.
Podejście na Rysy nie było łatwe, ale… dali radę. Od lewej: Adam Kułanowski, Jacek Kosiba i Daniel Miter.
Pokonali 28 szczytów Korony Gór Polski w rekordowym czasie. Tego wielkiego wyczynu dokonała trójka kielczan.

Chcieli oderwać się od codzienności i zapomnieć o otaczającym świecie. Wybrali góry, bo to ich miłość. Dwadzieścia osiem szczytów Korony Gór Polski trzech młodych mężczyzn z Kielc zdobyło w siedem dni - to rekord Polski.

O wyprawie opowiadają z przejęciem, jakby jeszcze zmagali się z górskimi szlakami… To, że ustanowili rekord pokonania Korony Gór Polski, nie jest dla nich aż tak ważne. - Nie chodzi o rekordy, góry są o wiele atrakcyjniejsze, kiedy można je kontemplować. Chcieliśmy sobie udowodnić, że można to zrobić i udało się - tłumaczy pomysłodawca i organizator wyprawy Jacek Kosiba.

PO LESIE I ŚNIEGU

Na pierwszą, Łysicę, wyruszyli o drugiej w nocy. Góry Świętokrzyskie znają najlepiej, przecież wychowali się w Kielcach. - Od rozpoczęcia dużo zależało, lepiej na początku wybrać się w góry, które dobrze się zna. Dlatego kolejne były Bieszczady i Tarnica, tam czujemy się jak w domu - tłumaczy Jacek.

Pokonywali od dwóch do sześciu szczytów dziennie, szli lasem i nagimi stokami. Daniel Miter relacjonuje, że trudne, szczególnie przy samym szczycie, było podejście na tę najwyższą górę. Na Rysach leżał jeszcze śnieg. - Uskutecznialiśmy więc szus na kapciu - żartują. Pogoda nie była najgorsza, ale bywało szaro, buro i nijako. - Nieraz wiatr nas mroził, mimo słońca nad głowami. Na Mogielicę ruszyliśmy cali mokrzy. Aparat nosiliśmy w nieprzemakalnej sakwie rowerowej - opowiada Adam Kułanowski.

Mimo to wchodzenie na góry szło im śpiewająco. - Zdecydowanie poniżej czasów podanych na mapie, kolana oszczędzaliśmy podczas schodzenia, dlatego szło nam wolniej - mówi Jacek.

Nie zabrakło niespodzianek. - Na większości tych gór byliśmy pierwszy raz, niejednokrotnie daliśmy się więc zaskoczyć - wspomina Adam.
Idąc na Śnieżnik, na godzinę zgubili szlak, a znaleźli go… nieoczekiwanie. - Ścieżka na Górę Kłodzką była tak nieprzetarta, że mieliśmy wrażenie, iż jesteśmy pierwszymi turystami, przynajmniej w tym roku - dodaje Jacek.

Imponujący jest bilans wyprawy. Wędrowcy pokonali około 180 kilometrów górskich szlaków. Samochodem przejechali ponad 2400 kilometrów.

NIE BYŁO ŁATWO…

Doskwierał szczególnie brak snu. - Najtrudniejsza była dla mnie Radziejowa, nie z powodu trudnego podejścia, ale niewyspania. Była to czwarta góra pierwszego dnia, spałem dwie godziny, a samochodem przejechałem sześćset kilometrów - Jacek relacjonuje trudności podróży.

Koledzy nadrabiali braki snu podczas jazdy. - Jacek też się czasem zdrzemnął, dobrze, że budził się na zakrętach - żartuje Daniel.

Terminarz był napięty, więc codzienne wyprawy zaczynali o 4, kończyli późnym wieczorem. Spali średnio po cztery i pół godziny na dobę. - Byłem bardzo zmęczony, myślałem, że nie wejdę na Babią Górę, ale udało się - Adam jest dumny, że pokonał własne słabości. Nadwerężone mięśnie i stawy dokuczają do dziś. Szczęśliwie uniknęli poważniejszych kontuzji.

Zaznaczają, że nie góry sprawiły największy kłopot, ale drogi. - Spowalniały nas objazdy i stan polskich dróg, możemy być tylko wdzięczni losowi, że nasz samochód to przetrwał - tłumaczy Daniel. Adam przyznaje, że niepewnie czuł się na łańcuchach przy wejściu na Rysy. - Chyba mam lęk wysokości - śmieje się.

BYŁO WARTO

Stada pasących się jeleni, które udało im się spotkać na szlaku, nie zapomną nigdy. Podobnie jak całej wyprawy. - Wszystkie szczyty są niezapomniane. Nie da się ich porównywać, Góry Stołowe, to zupełnie inny klimat niż Bieszczady - oceniają. Bez wahania wskazują jednak te, które wywarły największe wrażenie. - Tarnica jest zdecydowanie najpiękniejsza i z dołu, i z góry, wspaniały jest także Śnieżnik - wymieniają. Zawiódł ich Chełmiec. - Byliśmy trochę rozczarowani. Czy to już szczyt? Żadnych pięknych widoków? - pytali samych siebie.

Z nostalgią wspominają nawet chwile grozy: - Schodząc z Góry Kłodzkiej, stanęliśmy niemal oko w oko ze stadem dzików, zmroziło nas, poczuliśmy wielka ulgę, gdy odeszły.

Na Wielkiej Kopie osiągnęli cel. - Ten niezwykle urodziwy szczyt był w sam raz na to, żeby nacieszyć się osiągniętym sukcesem, wyzwoliły się wszystkie nagromadzone w nas emocje. Po tak dużym wysiłku szaleliśmy z radości - wspominają.

Sukces jest niewątpliwy. Ich czas pokonania wszystkich 28 szczytów Korony Gór Polski wyniósł 6 dób, 14 godzin i 55 minut i stanowi nowy rekord. Poprzedni wynosił ponad osiem i pół doby. - Zmierzyliśmy się nie tylko z wysokością szczytów, ale z własnymi słabościami. Zrobiliśmy to, co zamierzyliśmy, i to właśnie było dla nas najważniejsze, nie bicie rekordu - tłumaczy Jacek. Wtórują mu koledzy. - Taka wyprawa to momenty, w których założenie suchej koszulki czy łyk słodkiej wody po godzinach smakowania własnej soli to najwyższa pieszczota. Ale gdy stałem na górze, miałem ochotę rozłożyć ręce na wietrze i krzyczeć, nic innego nie miało znaczenia - kwituje Daniel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie