Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze chciałem być agronomem

Rafał BANASZEK

Rozmowa z Marianem Mysiorem, kierownikiem Powiatowego Zespołu Doradczego we Włoszczowie Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach

* Dlaczego akurat doradztwo rolnicze? Czy tematyka rolnicza to pana pasja?

- Jak byłem jeszcze małym chłopcem, to marzyła mi się praca agronoma gromadzkiego. W latach 40.-50. była to osoba poważana na wsi. Służyła pomocą dla rolników. Wójt, ksiądz i agronom to były najbardziej szanowane osoby we wsi. Postanowiłem więc uczyć się w szkole rolniczej. W 1962 roku złożyłem pomyślnie egzamin do Państwowego Technikum Rolniczego w Podzamczu Chęcińskim. Po ukończeniu szkoły odbyłem staż pracy w Krakowskiej Hodowli Roślin Stacji Hodowli Roślin w Siedliskach Gospodarstwo Rzeszówek. Po tym stażu zgłosiłem się do Wydziału Rolnictwa Powiatowej Rady Narodowej we Włoszczowie z zamiarem podjęcia pracy. Zostałem skierowany do Gromadzkiej Rady Narodowej w Starzynach w charakterze asystenta agronoma gromadzkiego. I tak zaczęła się moja kariera jako doradcy rolniczego. Muszę powiedzieć, że lubię tę pracę. Cieszy mnie to, kiedy rolnicy są zadowoleni z mojego doradztwa.

* Jest pan użytkownikiem 2,5-hektarowego gospodarstwa. Jak pan godzi pracę na roli z funkcją urzędnika państwowego?

- Jest to uzupełnienie pracy zawodowej. Taka zamiana teorii w praktykę. Uprawiam głównie zboża, to jest jęczmień i owies oraz użytkuję poplony ścierniskowe na przyoranie. Lubię stosować coś nowego w uprawach. Nie jestem tradycjonalistą. Każde nowości ze świata rolniczego testuję w praktyce u siebie bądź w gospodarstwach rolników współpracujących ze mną.

* Rolnicy mówią, że na roli to można się dorobić co najwyżej garbu, a nie pieniędzy. Czy zgadza się pan z tą powszechną opinią?

- Niezupełnie. Praca na roli jest bardzo trudna, to prawda. Rolnik nie tylko ciężko pracuje, ale również musi myśleć nad tym, co robi, co hoduje, uprawia, a przede wszystkim - czy mu się to opłaca. Wybór odpowiedniego kierunku produkcji i wykorzystanie aktualnych możliwości prowadzi do satysfakcji materialnej i duchowej.

* Czy ma pan jakieś swoje motto, którym się kieruje na co dzień w pracy?

- Zawsze konsekwentnie dążę do wyznaczonego celu. Z natury jestem twardy i uparty. Jak raz coś postanowię, to potem trudno jest przekonać mnie do zmiany zdania.

* Jakie przezwisko nosił pan w czasach młodości?

- Jeszcze jak chodziłem do technikum, koledzy nazywali mnie Wańka. Chyba dlatego, że miałem akcent mowy rosyjskiej. Nie wiem, skąd to się wzięło. Później wyrosłem z tego. Na stażu z kolei, kolega Jasiu Kaczmarski, obecny wiceprezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej zwracał się do mnie per Mundek.

* Ponoć jest pan smakoszem pierogów i ciasta, czy to prawda?

- Tak jest. Jem generalnie wszystko, ale przed tymi potrawami jakoś nie mogę się powstrzymać. Moja mama gotowała bardzo dobre pierogi z serem, kapustą, jagodami, grzybami. Ten zapach i smak pozostał we mnie do dzisiaj. Jeżeli chodzi o ciasto, to najlepiej smakuje mi sernik, również pieczony kiedyś przez mamę.

* A czego w takim razie wystrzega się pan w swoim jadłospisie?

- Nie przepadam za tłustymi potrawami. Wydają mi się mdłe i niesmaczne.

* Jakie melodie lubił pan sobie czasem przyśpiewywać?

- Lubię nucić melodie ludowe w stylu: "świętokrzyskie jakież cudne, gdzie jest taki drugi kraj. Tu przeżyjesz chwile cudne, tu przeżyjesz szczęścia raj". Piosenka ta łatwo wpada w ucho i mogę ją nucić bez końca. W ogóle słucham muzyki ludowej, niezapomnianych przebojów z lat 60. i 70. Mam nawet kilka konkretnych płyt z tymi nagraniami.

* A jak w takim razie spędza pan swój wolny czas?

- Lubię sobie gdzieś wyjechać z zaprzyjaźnionymi osobami, na przykład zwiedzić jakiś zamek, zjeść coś konkretnego w porządnej restauracji, pooddychać świeżym powietrzem na parkingu leśnym. Ale przede wszystkim lubię obcować z naturą. Bardzo lubię też pograć w szachy. Jeżeli ktoś by mi w tej chwili zaproponował partyjkę, na pewno bym nie odmówił.

* Najbardziej jestem dumny z tego, że...?

- Udało mi się spełnić moje wielkie marzenie. I dzisiaj jestem zadowolony z tego, co robię. Wydaje mi się, że moja praca przysłuży się i jest potrzebna włoszczowskim rolnikom.

* Dziękuję za rozmowę.

_Marian Mysior, lat 56, nie żonaty. Mieszka w Rogienicach. Praca: 36 lat w doradztwie rolniczym. Wykształcenie: wyższe rolnicze. Absolwent Akademii Rolniczej w Lublinie. Od 2000 roku kierownik Powiatowego Zespołu Doradczego we Włoszczowie Świętokrzyskiego Ośrodka._

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie