Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klub 4H z Ożarowa śpiewał nawet prymasowi

Agnieszka KUKIEŁKA [email protected]
O dzieciakach z ożarowskiego klubu 4H "Iskra" zaczyna być głośno w całym województwie i nie tylko.

2 lata

2 lata

Klub 4H "Iskra" w Ożarowie został założony w maju 2009 roku w porozumieniu z Zespołem Szkół Ogólnokształcących imienia Edwarda Szylki i Miejsko - Gminnym Ośrodkiem Kultury w Ożarowie. Liderami klubu zostali: Ewa Gumuła, nauczyciel w Zespole Szkół Ogólnokształcących i Marian Sus, dyrektor Miejsko Gminnego Ośrodka Kultury w Ożarowie. Klub ma już prawie dwa lata.

Kiedy wchodzą na scenę, trudno od nich oderwać wzrok. Ich najnowszy program publiczność nagrodziła owacjami na stojąco. Bezpardonowo wdzierają się zarówno pod strzechy i na salony i od razu chwytają za serca.

Dom Kultury, Opatów, 8 marca. Na widowni brak wolnych miejsc. Publiczność szepcze między sobą. Co roku na uroczystość z okazji Dnia Kobiet zapraszana była gwiazda. W tym roku na scenie mają pojawić się uczniowie z Ożarowa. Szmer rozczarowania… A potem w światłach reflektorów pojawiają się młodzi artyści.

WINNE "KONICZYNY"

Fraki, meloniki, połyskujące suknie, rewia. I widownia szaleje. Godzinny program pełen dobrej muzyki, tańca i humoru zachwyca publiczność. Na koniec owacje na stojąco.

- No, doczekali się - mruczy pod nosem Marian Sus, dyrektor Miejsko - Gminnego Ośrodka Kultury w Ożarowie. Jest dumny ze swoich podopiecznych.

Jednak dzieciaki nie mają czasu na upajanie się sukcesem. Szybko przebierają się, wskakują do autokaru i już jadą na kolejne w tym dniu przedstawienie. Tym razem do rodzinnego Ożarowa. I tutaj publiczność nie zawodzi. Znowu szaleństwo na widowni i znowu owacje na stojąco.

- Wszystko zaczęło się od dyrektora Susa, któremu do samochodu wskoczyły "Koniczyny" - mówi pani Ewa Gumuła, nauczycielka w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Ożarowie, opiekunka, scenarzystka, choreografka, ale przede wszystkim "Dobry Duch" zespołu. To jej determinacja i zaangażowanie doprowadziły do tych owacji na stojąco i tych łez wzruszenia w oczach publiczności.

Dyrektor Sus uśmiecha się tajemniczo a dzieciaki głośno rechoczą. W ciągu całej naszej rozmowy rechotać będą nieustannie. Kiedy pierwsze zawstydzenie mija, pokazują w pełnej krasie swoją żywiołowość. Określenie "Żywe srebra" chyba najlepiej do nich pasuje.

Co to jest "4H"?

Co to jest "4H"?

4H jest organizacją edukacyjną dla dzieci i młodzieży, rozwijającą umiejętności życiowe, zainteresowania i podnoszącą poziom wiedzy. Program 4H powstał w Stanach Zjednoczonych. Nazwa pochodzi od pierwszych liter słów: Head - głowa, Heart - serce, Hands - ręce i Health - zdrowie. Działalności klubów 4H patronuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz fundacja współpracująca z organizacjami ruchu 4H w Stanach Zjednoczonych. Kluby przygotowują dzieci do życia w zmieniających się warunkach, nie zapominając o tradycji regionu, dziejach i kulturze polskiej.

- Koniczyna to symbol klubów 4H - wyjaśnia po chwili pani Ewa. - Dwa lata temu dyrektor Sus podwoził dzieci z takiego klubu na festiwal do Bodzechowa. Zaczęliśmy rozmawiać o tym ruchu i tak zrodził się pomysł utworzenia podobnego klubu w Ożarowie.

Pani Ewa błyskawicznie wzięła sprawy w swoje ręce. - Zadzwoniłam do Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach z pytaniem czy taki klub może powstać w Ożarowie. Opowiedziałam o tym, co dotychczas robiliśmy w ramach szkolnych zajęć, o kiermaszach bożonarodzeniowych i wielkanocnych, o organizowanych rajdach. Trafiliśmy na dwie wspaniałe koordynatorki Barbarę Bubień i Izabelę Niedobit. Otrzymaliśmy zielone światło. Mogliśmy zacząć działać.

NA POCZĄTKU CHAOS

- Myśleliśmy, że ktoś nam wytłumaczy, w jakim kierunku mamy iść - mówi Pani Ewa.

- Każdy traktował nas tak, jakbyśmy w tym ruchu byli od dziesięciu lat. Dostawaliśmy drobne wskazówki, ale szczegóły musieliśmy opracowywać sami - wtrąca dyrektor Sus.

- Rzucili nas na głęboką wodę - dodaje pani Ewa.

Pierwszy konkurs, w którym ożarowskie 4H wzięło udział nosił nazwę "W starym domu". Zadaniem było przygotowanie albumu opisującego dawną, wiejską chatę, jej wnętrze, wyposażenie.

- Czasu było mało. Ale nie chcieliśmy, żeby dzieci przygotowywały album na postawie teorii. Chcieliśmy, żeby one to po prostu przeżyły. W naszej gminie jest skansen pana Ziarki. Zorganizowaliśmy dwudniowy biwak. Piekliśmy chleb w piecu chlebowym, spaliśmy pod namiotami, gotowaliśmy zalewajkę. Żywiliśmy się tym, co nam ludzie dali, ser, pomidory. Warunki były spartańskie, ale dzieciaki świetnie się bawiły. Na konkursie zajęliśmy drugie miejsce.

Potem przyszła jesień a wraz z nią tradycyjne kopanie ziemniaków. Na samo wspomnienie ziemniaczanych wykopek dzieciaki się ożywiają. Doskonale pamiętają wygrzebywanie kartofli z ziemi, potem długą drogę do wsi pieszo z koszami pełnymi ziemniaczanych bulw. Niezła zabawa.

- To było dla nich wyjątkowe przeżycie. Ubrane w tradycyjne stroje niosły w dwojaczkach żur w pole - opowiada opiekunka. - Chcieliśmy być klubem opartym na dziedzictwie kulturowym. To jest bardzo mocna strona dyrektora Susa. Dlatego zaproponowałam, żeby założyć klub na bazie współpracy między naszą szkołą a domem kultury. Dzięki temu uzupełniamy się. Jesteśmy jedynym klubem, który tak funkcjonuje. Zazwyczaj są grupy albo szkolne albo środowiskowe.

Na początku, jeszcze nikt nie przypuszczał, że wkrótce klub stanie się również artystycznym przebojem.

DIABŁY I ANIOŁY

Pierwszą propozycję pokazu artystycznego otrzymali trochę przypadkiem. To miała być wigilia w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi z udziałem prymasa Józefa Glempa.
No i zaczęło się. Scenariusz, choreografia, stroje, dekoracje i próby. Mało czasu na przygotowania i wielkie emocje. - Do Warszawy wyruszyliśmy obładowani. Pudła z szyszkami, bombki, wieńce bożonarodzeniowe. Mnóstwo tego mieliśmy. I wszystko wykonane przez nas samych. Takie są zasady tego ruchu.

Podczas wigilii dzieciaki pokazały program "Rozterki słabego człowieka", walka diabłów i aniołów o duszę człowieka. Program krótki i zabawny. Dziewczyny jako piękne diablice, chłopaki - niezaradne anioły.

I stała się rzecz niezwykła, prymas bawił się doskonale. Nawet w swoim przemówieniu po występie nawiązał do ożarowskich artystów. Powiedział, że pokazali warszawski poziom. To był prawdziwy sukces

Po występie w Warszawie działalność ożarowskiego klubu nabrała rozpędu. Zostali zaproszeni na międzynarodowy kongres do Krakowa, wzięli też udział w konkursie Europejskiego Centrum Bajki. Wszędzie, gdzie się nie pojawili, zgarniali nagrody i pochwały.

Patrząc na długą listę konkursów, przeglądów i imprez, w których brali udział, trudno zrozumieć skąd biorą na to czas, siły i zapał. - Jesteśmy osobami nawiedzonymi - stwierdza z całą stanowczością Ewa Gumuła, mając na myśli siebie i dyrektora Mariana Susa.

Dzieciaki chichocząc skwapliwie przytakują. Wyraźnie widać, że zapanowanie nad nimi to wielka sztuka. Ale widać również, że opiekunowie są dla nich autorytetami.

- Na próbach są okrutni, bezlitośni, nieznośni - wylicza pani Ewa, choć da się wyczuć, że przepada za swoimi "okrutnikami". - Bywają momenty, że po prostu dziękuję za zajęcia i wychodzę. Czasem ktoś pyta, jak długo będzie trwał nasz występ, a ja nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nie da się zrobić próby generalnej.

Dyrektor Sus ma na ten temat swoją teorię. - Kiedy dzieciaki zaczynają się nudzić na próbach, to najlepszy znak, że są gotowe do wyjścia na scenę - mówi.

I chyba ta teoria jest prawdziwa, skoro każdy ich występ robi furorę. - To są dzieci, które dużo chcą. Jest w nich ambicja działania - mówi opiekunka.

GRUPA UZUPEŁNIA SZCZEGÓŁY

Próby odbywają się kilka razy w tygodniu. Chociaż, im bliżej występu, tym częstotliwość spotkań większa. - Spotykają się na każdej przerwie - śmieje się Marian Sus.

Dzieciaki potwierdzają kiwając głowami. - Są tak zaangażowani, że sami dopytują, czy scenariusz gotowy - mówi pani Ewa. - A największe rozczarowanie jest wtedy, gdy ktoś dostaje niewielką rolę. Dwie, trzy zwrotki to dla nich poniżenie.

Z zastępstwami za chorego kolegę nie ma problemu. Każdy z nich zna teksty nie tylko swoje ale i kolegów. - Są niesamowici - chwali opiekunka.
Ale talent dzieciaków to nie wszystko. Podstawą jest dobry scenariusz. Tym zajmuje się pani Ewa. Scenariusze są bogate treściowo, ciekawe i wciągające. - Jeśli coś oglądam, nie lubię się nudzić. Pisząc, kieruję się tą samą zasadą. Staram się tak pisać, żeby ludzi nie zanudzić.

Choreografię opracowują wspólnie. Pani Ewa rzuca pomysł, cała grupa uzupełnia szczegóły. Dzięki temu dzieciaki jeszcze bardziej identyfikują się z tym, co robią.

STOWARZYSZENIE

Od samego początku w sprawy klubu szalenie zaangażowani są rodzice. - Gdziekolwiek wyjeżdżamy, mamy pełną obsadę rodziców - mówi pani Ewa. - Pomagają nam we wszystkim, szyją kostiumy, kupują potrzebne rzeczy. Zawsze można na nich liczyć, maksymalnie wspierają nasz klub.

Zarówno rodzice, jak i opiekunowie są pewni jednego, klub musi się dalej rozwijać. Na to potrzebne są fundusze. Wspólnie postanowili założyć Stowarzyszenie na Rzecz Edukacji, Rozwoju i Integracji Dzieci, Młodzieży, Rodziców i Społeczności Lokalnej "Iskra". Spotkanie założycielskie już się odbyło.

- To bardzo wszechstronne dzieciaki - mówi Marian Sus. -Działają nie tylko w klubie 4H. Uczestniczą w zajęciach muzycznych, plastycznych i tańca ludowego prowadzonych przez instruktorów na naszego ośrodka kultury. Warto wykorzystać w pełni potencjał, który w nich jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie