Jeszcze w poniedziałek nic nie zapowiadało takiej katastrofy, ale wczoraj tsunami uderzyło ponownie. Tym razem jednak nie w wybrzeża krajów, ale w… giełdy. Ceny akcji w całej Europie spadały z hukiem. W Polsce też. Najgorzej było ze złotówką, frank przez cały dzień kosztował w kantorach około 3,20 złotych.
Z każdą godziną, gdy informacje płynące z Japonii są coraz gorsze, coraz gorzej znoszą to inwestorzy na całym świecie. Nie dość, że sprzedają akacje, to jeszcze sprzedają waluty mniej „ pewnych” krajów, a za taki wciąż w oczach analityków uchodzi Polska.
Jeszcze w poniedziałek nic nie zapowiadało katastrofy. Giełdy na całym świecie w tym i w Warszawie jakoś sobie radziły, notując niewielkie spadki. Tylko tokijska giełda już poniedziałek mocno tąpnęła. Wczoraj japońskie indeksy znów mocno spadły. Wiele spółek w ciągu dwóch dni straciło na wartości nawet po 40 – 50 procent. Czegoś takiego świat nie widział. Po wczorajszych spadkach, które w Japonii miały miejsce nocą europejskiego czasu, rano nastąpiła masowa wyprzedaż akcji w Europie. Na tym tle Warszawa znów trzymała się mocno, ale i tu inwestorzy coraz gorzej znosili ogólnoświatową nerwowość. Jeszcze gorzej zachowywał się zloty. Frank doszedł niemal do swojej górnej ceny z 2008 roku. Drożało też euro i dolar.
Tylko bez paniki
- Ale paniki nie ma. Ludzie powoli się przyzwyczajają do ogólnoświatowych zawirowań i wiedzą, że nawet jak gwałtownie złoty traci lub zyskuje na wartości, to zwykle potem gwałtownie odrabia te zmiany. W tej chwili, ponieważ waluty znów są drogie, wielu klientów korzysta z okazji i przychodzi je sprzedać, a to oznacza, że raczej wierzą w polską walutę – mówi Monika Słowik z kieleckiego kantoru „U Marynarza”.
Polskie akcje też tak nie traciły na wartości jak zagraniczne, chociaż tu zdania co do rozwoju sytuacji są podzielone.
- Trochę nie rozumiem spadków cen akcji europejskich spółek. Przecież firmy z Europy i USA, korzystając na tym, że czasowo japońskie przedsiębiorstwa nie mogą wielu rzeczy wyprodukować, mają okazję zająć teraz lepsze pozycje, mogą przejąć część rynku. Dla europejskich firm to raczej szansa. W samej Japonii akcje spółek budowanych drożeją, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że ktoś musi odbudować kraj i ktoś na tym zarobi ogromne pieniądze. Spada też wartość złotego i trudno to wytłumaczyć racjonalnie. W grę raczej wchodzą emocje – ocenia sytuację na rynku dyrektor kieleckiego oddziału Alior Banku, Jarosław Palonka.
Podrożeje stal?
Ale europejskie firmy mogą mieć powody do zmartwień z innego powodu. Japonia to kraj bardzo bogaty. Ma kilkanaście razy mniej mieszkańców niż Chiny, a wytwarza niemal taki sam Produkt Krajowy Brutto. Niemal 200 miliardów dolarów strat, to zaledwie niewiele ponad 1 procent japońskiego PKB. A to oznacza, że japońskie firmy bardzo szybko wezmą się za odbudowę fabryk, biur, parku maszynowego itp. Na świecie bardzo szybko wzrośnie i to w dużej skali popyt na stal. Analitycy już obawiają się, że tak ogromne zapotrzebowani, może wywindować jej ceny do niebotycznych poziomów.
- Też się tego boimy. Ceny stali raczej pójdą w górę, bo zapotrzebowani na nią będzie ogromne. A te ceny są dla na-szej produkcji niezwykle istotne – mówi kierownik ds. zasobów ludzkich Grzegorz Winter z NSK Bearigns Polska.
Te obawy są jak najbardziej uzasadnione. Do obudowy zniszczeń w Japonii potrzeb będzie wielu surowców. A że proces odbudowy raczej nastąpi szybko, to popyt, a co za tym idzie ceny, mogą też rosnąć gwałtownie – podziela tę opinię dyrektor Palonka.
Póki co radzi on jednak nie wpadać w panikę i czekać. Jeśli w Japonii nie wydarzy się już nic nowego, to rynek powoli powinien się stabilizować. Jeśli jednak znowu zadrży ziemia lub nastąpi kolejny wybuch w elektrowni, będziemy nadal świadkami paniki i nieprzewidywalnych reakcji inwestorów.
Strefa Biznesu: Wypalenie zawodowe coraz większym wyzwaniem dla firm
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?