Nie udał się szczypiornistom mieleckiej Stali wyjazd do Chrzanowa. Przegrali tam pierwszy mecz w tym sezonie i stracili pierwsze miejsce w tabeli na rzecz rywali z Opola.
MTS Chrzanów - STAL MIELEC 40:39 (22:21).
Stal: Jarosz, Boryczka - Janyst 8, Przybylski 8, Mochocki 7, Mróz 7, Kubisztal 5, Sobut 4, Kandora, Krzysztofik, Wilk.
Chrzanów: Piotr Rokita, Walas, Baliś - Skoczylas 15, Kruczek 11, Odynokow 3, Zduń 3, Kobiela 2, Piekarczyk 2, Pytlik 2, Paweł Rokita 2, Biłko, Knapik.
Sporą zasługę w przegranej mieleckiej drużyny mieli arbitrzy, ale obwinianie tylko ich za porażkę w Chrzanowie byłoby zbytnim uproszczeniem.
TUROWSKI W SZPITALU
Stal pojechała na ten mecz bez kontuzjowanego mołdawianina Aleksandra Boreta oraz bramkarza Adama Turowskiego, który doznał zatrucia i "wylądował" w szpitalu. Zastępujący go Filip Jarosz i Artur Boryczka mieli słaby dzień. O ile Boryczka to nowicjusz, o tyle po mającym już za sobą grę w ekstraklasie Jaroszu można było spodziewać się więcej. Filip zawiódł, ale inna sprawa, że koledzy z obrony nie pomagali mu w wielu sytuacjach. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że gdyby grał Turowski, Stal wygrałaby ten mecz.
SZYBKIE KARY
Mielczanie prowadzili w tym spotkaniu tylko raz, w 2 minucie bramkarza gospodarzy pokonał Łukasz Janyst i było 1:0 dla gości. Wyrównał Adam Kruczek, a po chwili gospodarzy wyprowadził na prowadzenie Paweł Odynokow.
Wtedy dwa razy dziwne decyzje wydali arbitrzy, wykluczając dwukrotnie na 2 minuty najlepszego gracza gości Grzegorza Sobuta, który w ten sposób został "wyłączony" z twardej gry w obronie. Przewaga gospodarzy rosła i w 12 minucie było już 11:6. W zespole gospodarzy szalał Marcin Skoczylas, trafiając z każdej niemalże pozycji. Ale na minutę przed końcem mielczanie wyrównali i było 21:21.
BRUTALNA GRA
Od początku drugiej połowy do ataku przystąpili miejscowi, którzy nie mieli problemów ze zdobywaniem goli. W 49 minucie, po trafieniu Szkoczylasa, było 37:30 i praktycznie po meczu. Wtedy rolę zaczęły odgrywać nerwy. W 52 minucie trzecią dwuminutową karę otrzymał Sobut i zobaczył czerwoną kartkę.
Później czerwone kartki były już wynikiem brutalnej gry i krytykowania orzeczeń arbitrów. Czerwone kartki ujrzeli więc Łukasz Kandora i Paweł Odynokow, a w 60 minucie to samo spotkało Tomasza Mochockiego. Emocji w końcówce nie było. Gospodarze prowadzili 40:38, a wynik meczu skutecznym rzutem z karnego, w ostatniej sekundzie gry, ustalił Michał Przybylski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?