MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Czarny koń"

Sławomir STACHURA

Nie zawsze pierwszy jest ten kto jest najlepszy. Nie ma wątpliwości, że to drużyna Heko Czermno miała najlepszy zespół w tej lidze. Pokonała wszystkich możnych, miała w swoich szeregach najskuteczniejszego strzelca, a do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko drugoligowego barażu. A to szczęście było naprawdę blisko...

Gdyby przed rozpoczęciem sezonu prezesowi trzecioligowego beniaminka Henrykowi Koniecznemu ktoś przepowiedział, że jego drużyna, na finiszu będzie trzecia, to właściciel Heko pewnie cieszyłby się jak dziecko. Ale po ostatnim, wygranym zresztą meczu sezonu z rezerwami Wisły Kraków prezes się nie cieszył. Nie był zadowolony, bo jego drużyna dosłownie była o włos od wywalczenia miejsca drugiego, dającego prawo gry o drugą ligę. Złość prezesa może być tym większa, że tak na dobrą sprawę baraż ekipie z Czermna słusznie się należał, a zabrała jej go "piłkarska centrala", zmieniając swoją wcześniejszą decyzję odnośnie walkoweru w pojedynku z Hetmanem Zamość. Jak zapewne pamiętamy w Hetmanie, który wygrał w Zamościu z Heko 1:0, grali zawodnicy, którzy w myśl obowiązującego przepisu w tej klasie rozgrywek powinni pauzować za żółte kartki.

Przegrali z PZPN

Paradoks całej tej sytuacji polega na tym, że Heko przepisów tych się trzymało i w Zamościu zagrało bez swych kluczowych zawodników środka pola - Zbigniewa Wojtaszka i Marcina Zimocha pauzujących za... żółte kartki. PZPN z początku przyznał rację klubowi z Czermna, dzięki temu Heko wyszło na drugie miejsce w tabeli, ale później swoją decyzję zmienił i Heko znów wróciło na trzecie miejsce wyprzedzone przez Stal Rzeszów. Prezes Konieczny pisał odwołania, interweniował w PZPN, ale wszystko na nic. W drugoligowym barażu ostatecznie zagrała Stal, z miernym skutkiem, bo przegrała rywalizację z broniącym się przed spadkiem Ruchem Chorzów. I rozpatrując sytuację czysto teoretycznie, gdyby Heko zagrało jednak w barażu, mogło być sprawcą sensacji. Najmłodszy chyba w kraju klub piłkarski, przynajmniej na tym szczeblu rozgrywek (Heko powstało w 1998 roku) miałby ogromne szanse na ogranie Ruchu - jednego z najstarszych i najbardziej zasłużonych polskich klubów. W końcówce sezonu Heko było bowiem w wyjątkowym gazie i ogrywało rywala za rywalem. Pewnie dużo lepiej radziłoby sobie w barażu z Ruchem niż rzeszowska Stal. A świadczą o tym wyniki. Drużyna z Czermna w czwartej kolejce od końca bez problemów ograła Górnika Wieliczka 2:0, potem "zmiotła" w Stalowej Woli Stal 3:0, upokorzyła wręcz w Kielcach świętującego już awans Kolportera Koronę 3:1 i zdemolowała w ostatniej kolejce rezerwy Wisły z Pawłem Strąkiem na czele 3:0. W ostatnich czterech kolejkach Heko strzeliło aż 11 goli tracąc przy tym zaledwie jednego. Bilans imponujący biorąc pod uwagę fakt, że grało praktycznie z samą czołówką tabeli. Jeśli dołożyć do tego fakt, że ekipa z Czermna na wiosnę wygrała też ze Stalą w Rzeszowie 2:0, to widać jak na dłoni, że ta drużyna po prostu zasługiwała na to, by grać o ligę. Bo w trzeciej była najlepsza.

Rozprężenie

Ale tak na dobrą sprawę Heko samo jest sobie winne. W pewnym momencie zabrakło zespołowi koncentracji, a fatalnym tego skutkiem była porażka ze słabiutką Resovią, 0:1. Właśnie punktów w tym meczu ekipie z Czermna zabrakło w końcowym rozrachunku. Zespół był wtedy trochę "na zakręcie", bo 10 dni wcześniej prezes Konieczny podziękował za współpracę trenerowi Zbigniewowi Karbownikowi. Zastępujący go Andrzej Dec po raz pierwszy prowadził zespół na wyjeździe (w swoim trenerskim debiucie wygrał u siebie z Proszowianką 2:0) i poległ w Rzeszowie 0:1. Dziś można gdybać co by się stało, gdyby jednak prezes Konieczny nie zwolnił Karbownika, który przecież od podstaw i praktycznie z "niczego" zbudował tę drużynę. To Karbownik potrafił znaleźć takich zawodników jak: Jakub Grzegorzewski, Zbigniew Wojtaszek czy wspomniany już Grzegorz Piechna. Z drugiej jednak strony pożegnanie z Karbownikiem nastąpiło po kilku słabszych meczach Heko (bezpośrednio po wyjazdowym remisie z Tomasovią 2:2), a końcówka sezonu pokazała, że Dec znalazł z zawodnikami wspólny język i zaowocowało to efektownymi zwycięstwami.

Wdowczyk śladem Karbownika

Największą siłą beniaminka z Czermna była niekonwencjonalność, zespołowość i doskonale rozumiejący się atak. Grzegorzewski i Piechna zdobyli dla drużyny w sumie aż 31 bramek, a ten drugi został zdecydowanie najskuteczniejszym strzelcem całej ligi (23 gole). Bardzo ciekawa była też druga linia Heko ze świetnie kierującym grą Zbigniewem Wojtaszkiem i nic dziwnego, że to co wymyślił Karbownik chce teraz powielić w Koronie Dariusz Wdowczyk. Obaj napastnicy i Wojtaszek znaleźli się przecież w Kielcach.

Rewelacja

Reasumując, Heko jak na beniaminka spisało się wprost rewelacyjnie i zadziwiło całą piłkarską Polskę. Zadziwił ją też prezes Konieczny, który w maleńkiej, nawet nie gminnej miejscowości zbudował nie tylko solidny zespół, ale też za własne pieniądze stadion z prawdziwego zdarzenia i całe zaplecze. W każdym razie w tym pierwszym trzecioligowym sezonie Heko wypadło super. Czy jest możliwe, by w nowym sezonie, po takich kadrowych zmianach było jeszcze lepiej?

Strzelcy: 23 bramki - Grzegorz Piechna, 8 - Jakub Grzegorzewski, 5 - Zbigniew Wojtaszek Grzegorz Cheda, 3 - Krzysztof Trela, Arkadiusz Stępień, Paweł Zawistowski, 2 -Marcin Zimoch, 2 - samobójcze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie