Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Tomek zatruł się sromotnikiem? - Ojciec chłopca i całe Tarnawce czekają aż sześciolatek wróci do domu zdrowy

Norbert ZIĘTAL, Janusz MOTYKA
Ojciec Tomka i całe Tarnawce z niecierpliwością oczekują powrotu chłopca ze szpitala do domu.
Ojciec Tomka i całe Tarnawce z niecierpliwością oczekują powrotu chłopca ze szpitala do domu. Janusz Motyka
W koszyku pełnym borowików miały być trzy gołąbki. Jeden z nich okazał się sromotnikiem - śmiertelnie trującym grzybem.

Najbardziej trujący grzyb

Najbardziej trujący grzyb

Muchomor sromotnikowy - najbardziej trujący grzyb z rosnących w polskich lasach. Ma oliwkowozielony lub białozielony kapelusz z gęstymi blaszkami i pierścień na łodydze. Zjedzenie nawet kawałka sromotnika prowadzi do nieodwracalnego uszkodzenia narządów, m.in. wątroby.

We wrześniu Tomek miał iść do "zerówki". Bardzo na to czekał. Zapowiadał się na dobrego ucznia. Potwierdza to dyplom superprzedszkolaka. Ale nie siądzie szybko w szkolnej ławie. Walczy o życie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Zatruł się sromotnikiem.

Skromny drewniany domek we wsi Tarnawce w gminie Krasiczyn. Pan Jerzy krząta się po gospodarstwie. Właśnie próbował wydoić krowę, ale nie daje sobie rady. Zwykle zajmowała się tym żona. Teraz kobieta czuwa w szpitalu przy chorym Tomku.

- Próbowałem podłączyć dojarkę. Ale ta krowa ma ze dwanaście lat i dojarki na oczy nie widziała, to gdzie się przyzwyczai. Marta, znaczy żona, to raz dwa i krowę wydoiła, a mnie za nic nie idzie - macha ręką pan Jerzy i zaprasza do domu.

CO CHWILĘ ODRZUCALI DAWCÓW

Widać, że jest zmęczony. Kilkanaście minut przed naszym przyjazdem do Tarnawiec w Warszawie zakończyła się kolejna operacja jego synka.
W mieszkaniu na ścianach sporo świętych obrazków, nad drzwiami krzyżyk. W gościnnym pokoju, w oszklonej szafce, zdjęcie Tomka, wkomponowane w zieloną, czterolistną koniczynę. Obok dyplom ukończenia katechizacji. Na dole stylizowana na cyfrę 6 świeczka na tort urodzinowy.

- W Warszawie wszyscy dziennikarze chcieli z nami rozmawiać - opowiada. - W końcu przed kamerami uciekałem. Psychika zaczęła mi wysiadać. Teraz trochę przeszło...
Ciągle przed oczami ma tragiczne chwile sprzed tygodnia, kiedy szukano dawców wątroby dla Tomka.
- Zwątpiłem już całkowicie - przyznaje. - Moja siostra chciała dać, ale stwierdzono, że jej wątroba nie będzie się nadawać. Siostrzenicy - także nie, siostrzenicy ze strony żony - też nie. To znaczy siostry wątroba by pasowała, ale jest za otyła i lekarze bali się o nią. Ta siostrzenica ze strony żony to już prawie pewne było, że będzie dawcą. Jeździli do Warszawy, w sądzie byli, wszystko się zgadzało, wszystko było obgadane. Ale jakiś głupi ząb, chory kiedyś, zapalenie okostnej, zadecydował o odrzuceniu - przez dłuższą chwilę pan Jerzy nie może nic powiedzieć. Traumatyczne wspomnienia odbierają głos...

- No i tak jakoś wyszło - ciągnie dalej - że jeden się koło Warszawy zabił, a ten drugi to prawdopodobnie gdzieś koło Rzeszowa. Podziękowaliśmy już tej rodzinie.

ŚCIĄŁEM DWA GOŁĄBKI, TOMEK ZNALAZŁ TRZECIEGO

Pan Jerzy nie rozstaje się z telefonem komórkowym. Co chwilę ktoś dzwoni, ale najbardziej czeka na telefony od żony. Dostaje od niej najnowsze informacje o synku.
- Najbardziej to się obawiam, jak on na tym łóżku szpitalnym wytrzyma - mówi. - Jest taki ruchliwy. Już naprawdę tylko wysoka gorączka mogła go do łóżka wpędzić. A tak to nawet mowy nie było.

Ojciec wyrzuca sobie, że dał się skusić na te grzyby i dał je zjeść Tomkowi. Jego jedynemu dziecku.
Na grzyby wybrali się w niedzielny poranek, do Cisowej.
- Ja gołąbka czerwonego nie wezmę, pieczarki i podpinek też nie. Jak byliśmy na tych grzybach, to chciałem ściąć gołąbka. Obok zauważyłem jeszcze jednego. Jak ja się po nie schyliłem, to Tomcio mówi: "Tato, tam jest jeszcze jeden". No i go ręką zgarnąłem. One skurczysyny są jednakowe (z muchomorem sromotnikowym - przyp. nz), różnią się nogą. Na sromotniku jest pierścień, a na tamtym nie ma. No ale ja ciachnąłem kapelusz i wrzuciłem do koszyka.

Zaraz po powrocie do domu zaczęli oporządzać grzyby. Smażyli. Tomek nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł je zjeść. Była uczta dla wszystkich.
- Daję głowę, że ten trzeci to musiał być sromotnik. Bo tamtych nogi widziałem, a tego nie. I to jest mój straszny błąd. Do końca życia będzie mnie to prześladować - rozpamiętuje.

WSZYSTKIE GRZYBY WYRZUCIŁEM

Tydzień leżał w szpitalu, ale w tym czasie spał może kilka godzin. Taki był zdenerwowany. Teraz lekarze dali mu tabletki na sen, ale i tak spać nie może.
- Zobaczę buty syna, to nie mogę wytrzymać i zaraz płaczę.

Jeszcze jednej rzeczy nie może sobie darować. Że tak późno zgłosili się do lekarza.
Zaczęło się w niedzielę wieczorem. Tomek wymiotował. Pan Jerzy i żona też. Wszystkim chciało się spać. Ale sąsiedzi tłumaczyli, że to pewnie grypa żołądkowa, bo we wsi grasuje. Przejdzie. Dopiero w poniedziałek, gdy synka zaczęło "rzucać", pojechali do lekarza do Krasiczyna, stamtąd szybko do Przemyśla, a potem do Warszawy.
Tomek to duma i oczko w głowie pana Jerzego. - Pomaga mi w gospodarstwie. Jak jeszcze nie znał się na cyferkach, a kazałem mu przynieść kluczyk ósemkę, Tomcio zapytał, czy to ten, gdzie są dwa brzuszki. Jak sobie o tym przypomnę, to mnie zaraz w gardle ściska...

Dziś pan Jerzy zapewnia, że już nie będzie zbierał i jadł grzybów. Te, co miał zasuszone, wyrzucił na śmieci. Tak samo prawie pełny koszyk borowików ceglastych. Bardzo smacznych. Jednak wylądowały na śmietniku.
- Lekarze powiedzieli mi, że wystarczy zjeść niewielki kawałek sromotnika, aby się zatruć. Jak to mówią, coś zjesz, to wódka z pieprzem pomoże. Przy ogórku, kiełbasie tak, ale nie przy tym skurczybyku.
Dowiedział się też innej rzeczy. Niektórzy grzybiarze do koszyka z jadalnymi grzybami zabierają na pamiątkę, do ozdoby, muchomory. Nie wolno! Toksyny ze sromotnika przejdą na inne grzyby.

WSZYSCY CZEKAJĄ NA POWRÓT TOMKA

W Tarnawcach wszyscy czekają na powrót Tomka. - Fajnie się z nim bawiło. Często do nas przychodził na komputer. Lubił gry samochodowe - opowiada kuzynka chłopca.
Tuż przy sklepie zaczepiają nas dwie starsze kobiety. Nawet się nie upewniają, czy my w sprawie Tomka. Od kilku dni każdy obcy przyjeżdża w sprawie chłopca.

- Wiecie coś, panowie? - zagadują kobiety. - To taki fajny chłopaczyna. Wszędzie go było pełno. Rodzicie w ogień by za nim poszli. Jest dla nich wszystkim. A i my za nim tęsknimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie