Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne zeznania przed sądem w Nisku przeciwko dwóm byłym policjantom

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Kolejni świadkowie złożyli zeznania przed sądem w Nisku, w toczącym się ponownie procesie przeciwko dwóm byłym policjantom stalowowolskiej drogówki. Według prokuratury przyjęli oni 100 złotych łapówki od dwóch mężczyzn, którzy pieniądze wręczyli tylko po to, by później… szantażować policjantów.

W czwaretk sąd (Sąd Rejonowy w Stalowej Woli Wydział Zamiejscowy w Nisku) przesłuchał kilku kierowców, którzy byli kontrolowani przez oskarżonych tego samego dnia, co szantażyści. Miało to na celu ustalenie, skąd stuzłotowy banknot znalazł się w odkrytym schowku miedzy przednimi fotelami w aucie. Policjanci twierdzą, że ktoś im go podrzucił, jednak nie wiedzą kto i kiedy, szantażyści z kolei nagrali ukrytą kamerą, iż to właśnie oni położyli banknot jako łapówkę. Po to, by później szantażować funkcjonariuszy.

Banknotu nie widzieli

Inni kierowcy kontrolowani tego dnia, przesłuchani w czwartek przez sąd stanowczo twierdzili, że podczas kontroli drogowej siedzieli na tylnej kanapie w radiowozie, ale żadnego banknotu pomiędzy przednimi fotelami nie było. Byli tego pewni, pomimo upływu czterech lat od kontroli. Ich zeznania z pewnością nie sprzyjają oskarżonym - można bowiem zakładać, że policjanci od razu wyjęli ze schowka banknot pozostawiony przez późniejszych szantażystów.
Ten ponowny proces (pierwszy wyrok skazujący uchylił sad w Tarnobrzegu), powoli zbliża się ku końcowi. Być może wyrok poznamy za dwa, trzy miesiące, co wobec przeszło czterech lat od dnia zakładanego popełnienia przestępstwa, nie wydaje się być terminem odległym.
Przestępstwa, o które byli już policjanci są oskarżeni, mieli się dopuścić na początku marca 2008 roku, a cała sprawa mogłaby sama w sobie posłużyć za scenariusz filmu fabularnego.

Zorganizowali prowokację

Feralnego dla policjantów dnia, dwaj koledzy z jednej więziennej celi zorganizowali prowokację. Jadąc audi w Katach koło Niska zostali zatrzymani przez patrol drogówki ze Stalowej Woli, gdyż przekroczyli dopuszczalną prędkość jazdy o ponad 50 kilometrów na godzinę.
Nie ubolewali jednak, taki był oczekiwany efekt misternie przygotowanego przez nich planu. Policjanci nie wiedzieli, że wcześniej kierowca audi wspólnie z kolegą w kamizelce zainstalował urządzenie nagrywające dźwięk i obraz.

Za przekroczenie prędkościkodeks drogowy przewidywał 400 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Na dołączonym do akt sprawy nagraniu widać i słychać, jak kierowca audi prosi policjantów, by nie karali go za wykroczenie, z które naliczone będą punkty karne. Swoją prośbę kierowca popierał argumentem - zaczął ostentacyjnie machać stuzłotowym banknotem. Funkcjonariusze w tym czasie zastanawiali się, jakie wykroczenie wpisać w blankiet, by nie naliczać punktów karnych. Wszystko to widać i słychać na filmie, jaki nagrał kierowca audi siedząc w radiowozie…

Stówka do schowka

Ostatecznie stuzłotówkę kierowca położył do schowka obok dźwigni ręcznego hamulca, pomiędzy siedzeniami w radiowozie. Po opuszczeniu radiowozu mężczyzna wrócił do samochodu i audi odjechało. Obaj mężczyźni z audi sprawdzili, czy nagranie z ukrytej kamery się udało, po czym pół godziny później jeden z nich podjechał pod radiowóz. I, ku zaskoczeniu policjantów, odtworzył im na laptopie film.

Mężczyźni zażądali od policjantów 30 tysięcy złotych, w przeciwnym razie grozili wysłaniem nagrania do Biura Spraw Wewnętrznych i dziennikarzy. Według ustaleń prokuratury, funkcjonariusze zaczęli się targować. Zgadzali się zapłacić 5, potem 10 a nawet 15 tysięcy złotych okupu, w zamian za odzyskanie nagrania. Przestępcy byli nieugięci - chcieli 30 tysięcy.
Po przemyśleniu sprawy funkcjonariusze powiadomili swoich przełożonych o szantażu, z samymi szantażystami umówili się na przekazanie pierwszej części okupu. To była zasadzka i szantażyści zostali zatrzymani.

Obaj szantażyści w lipcu 2009 roku zostali skazani na kary po dwa lata więzienia. Wówczas w ich procesie oskarżycielami posiłkowymi byli "pokrzywdzeni" policjanci, którzy wcielali się w rolę obrońców - mając świadomość, że szantażyści będą z kolei świadkami w ich procesie o łapówkarstwo. Proces toczył się tak długo, bo policjanci chorowali. Obaj nie przyznawali się do zarzutów, próbując podważać dowody a te wydają się być oczywiste. Według prokuratury obaj policjanci mają na koncie więcej przyjętych łapówek, odpowiadają także za wpisywanie nieprawdziwych informacji w notatnikach służbowych, które w pojęciu prawnym traktowane są jako dokumentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie