Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Simba z małego kociaka zmienił się w wielkiego lwa. Usłyszała o nim cała Polska

Bartosz GUBERNAT
Zabawa jest przyjemna, ale bardzo wyczerpująca.
Zabawa jest przyjemna, ale bardzo wyczerpująca. Krzysztof Kapica
Lew Simba z Głogowa Małopolskiego właśnie skończył 20 miesięcy. Waży już 150 kilogramów i w niczym nie przypomina rozbrykanego kociaka, jakim był jeszcze w zimie.
- Pokochałem Simbę - zapewnia Leszek Bielenda z Głogowa Małopolskiego.

- Pokochałem Simbę - zapewnia Leszek Bielenda z Głogowa Małopolskiego.
Krzysztof Kapica

- Pokochałem Simbę - zapewnia Leszek Bielenda z Głogowa Małopolskiego.

(fot. Krzysztof Kapica)

Lew Simba trafił do domu Bielendów dokładnie rok temu, z cyrku obwoźnego. Jego opiekun poprosił pana Leszka o przechowanie kota, ponieważ malec przeszkadzał w tresurze starszych osobników. Kotem szybko zajęła się prokuratura, do której skargę złożyli obrońcy zwierząt. W styczniu Bielenda założył jednak cyrk, dzięki czemu może trzymać kota całkowicie legalnie. Po jego myśli zakończyło się także prokuratorskie postępowanie, dotyczące rzekomego znęcania się nad zwierzęciem.

Leszek Bielenda to w tej chwili najbardziej znany mieszkaniec Głogowa Małopolskiego. Ogólnopolską popularność zyskał dzięki nietypowej pasji - hoduje lwa. Dziennikarzy z całej Polski przyjmuje po kilka razy w tygodniu. Razem ze swoim pupilem gościł już chyba we wszystkich ogólnopolskich stacjach telewizyjnych. Regularnie jest także bohaterem materiałów prasowych.

PIĘĆ RAZY CIĘŻSZY

Po raz ostatni gościliśmy u Bielendów w styczniu. Simba ważył wtedy 30 kilogramów i zjadał dziennie dwa udka z kurczaka. Wczoraj przekonaliśmy się, że po uroczym kociaku nie ma już śladu. Leszek Bielenda o swoim podopiecznym może opowiadać godzinami.

- To ten sam kot, tyle że jakieś pięć razy cięższy i znacznie większy. Zjada codziennie 4 kilogramy wołowiny. Stojąc na dwóch łapach, ma już ponad dwa metry. Jest niesamowicie silny i piekielnie szybki. O, tu macie na to dowód. Nawet nie zauważyłem, kiedy majdnął mnie łapą w czasie zabawy - mówi Bielenda, pokazując z grymasem ranę na prawej dłoni.

Po chwili do pana Leszka dołącza prawie dwumetrowy, potężny mężczyzna.
- To Remigiusz, który pomaga mi opiekować się kotem. Wszyscy nazywamy go ojcem chrzestnym Simby - śmieje się Bielenda.

Lew jest silny i piekielnie szybki.

Lew jest silny i piekielnie szybki.
Krzysztof Kapica

Lew jest silny i piekielnie szybki.

(fot. Krzysztof Kapica)

POCAŁUNEK LWA

W towarzystwie dwóch opiekunów lew czuje się swobodnie i zaczyna brykać. Popycha nosem metalowe wiaderko, łasi się i liże swoich panów. To znak, że możemy wejść na jego wybieg. Zgodnie z instrukcjami jesteśmy cicho i nie mamy z sobą niczego, co mogłoby rozzłościć kota. Stoimy w kącie. Mimo tego, Simba sprawdza, kto dołączył do jego opiekunów. Po chwili moje kolano jest w jego potężnej paszczy. Przez spodnie czuję dotyk kłów.
- Niech się pan nie boi, zaraz puści - mówi Bielenda.

Na szczęście ma rację. Simba odpuszcza i wraca do pana Leszka. Powala go na ziemię i potężnym językiem liże po twarzy.
- Chodźmy na pień - woła Remigiusz, ciągnąc lwa za ogon.

Kot jest wyraźnie pobudzony. Po chwili wielkim susem wskakuje na około dwumetrowy, gruby pień. Dopiero teraz widać, jaki jest potężny. Leżąc z otwartym pyskiem, prezentuje grube kły. Od słońca lśnią jego złota sierść i grzywa, której jeszcze w styczniu nie miał.

- Drzewo to jego ulubiona zabawka. Ostatnio oskubał je z kory. Z pni zrobiliśmy mu też wejście na dach groty. Uwielbia się tu wylegiwać, bo widzi stąd całą naszą posesję. Kiedy zobaczy, że wróciłem do domu, biegnie przed wejście do wybiegu i mruczy - opowiada Bielenda.

POTRAFI DRAPNĄĆ

Po kilkunastu minutach harców z opiekunami kot zaczyna się niecierpliwić. To znak, że trzeba wyjść z jego wybiegu. Jako ostatni opuszcza go pan Remek. Jest podrapany i zziajany, jakby przebiegł kilka kilometrów.
- Zabawa przyjemna, ale bardzo wyczerpująca. Simba lubi szaleć, ale nie rozumie, że nie jesteśmy lwami. Stąd czasami zdarzają się rany - kwituje, otrzepując koszulkę z lwiej sierści.
Czy lew zostanie w Głogowie na stałe?
- Tak. Jest u mnie już całkiem legalnie, a po ostatnich inwestycjach w wybieg jestem przygotowany także na chwilę, w której nie pozwoli już do siebie wejść. Nie mam zamiaru nigdzie go oddawać. Pokochałem go - zapewnia Bielenda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie