Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeglarzom na ratunek

/ram/
Na nierozważnych żeglarzy na brzegu czekali gapie i... policjanci
Na nierozważnych żeglarzy na brzegu czekali gapie i... policjanci M. Radzimowski
Wyprawa rzeką, na której jest stan alarmowy, mogła okazać się tragiczna
Wyprawa rzeką, na której jest stan alarmowy, mogła okazać się tragiczna M. Radzimowski

Wyprawa rzeką, na której jest stan alarmowy, mogła okazać się tragiczna
(fot. M. Radzimowski)

Ta przygoda mogła się zakończyć bardzo przykro. Płynący tratwą dwaj żeglarze z Czchowa (województwo małopolskie), stracili sterowność na wezbranych wodach Wisły. Rwący nurt rzeki ściągał tratwę na środek. Na ratunek w okolicy Tarnobrzega - Nagnajowa pospieszyli im strażacy, którzy pontonem przyholowali nieodpowiedzialnych amatorów żeglugi do brzegu.

- Moim zdaniem, dość nieodpowiedzialnie postąpili ci mężczyźni. Przy tak wysokim stanie wody, przy przekroczonym stanie alarmowym, nie powinno się wypływać w rejs - uważa dowodzący akcją ratunkową Lucjan Czerepak z Państwowej Straży Pożarnej w Tarnobrzegu.

Panowanie nad pozbawioną napędu tratwą żeglarze stracili przed Nagnajowem. Mężczyznom skończyły się zapasy wody pitnej i jedzenia, więc chcieli przybić do brzegu. Sztuka ta przerosła jednak ich możliwości, bo rwący nurt pędził tratwę niczym kawałek deski na środek rzeki.

- Z telefonu komórkowego zadzwoniłem na straż pożarną, z prośbą o pomoc - mówi Andrzej Kuczek, "kapitan" tratwy. - Wybraliśmy się w rejs przy takich warunkach na własną odpowiedzialność. To takie małe wyzwanie. Mam wszelkie potrzebne uprawnienia, mamy kapoki ratunkowe, więc nie baliśmy się ewentualnej kąpieli. Tyle, że nie mogliśmy przybić do brzegu.

Żeglarze płynęli od dwóch dni. Wystartowali z Czchowa, a ich celem jest Kazimierz nad Wisłą. Płyną w ramach "Wielkiego Rejsu Sztandarowego Dookoła Polski", podczas którego żeglarze płynęli z Bydgoszczy Notecią do Odry, potem do Wisły i królowa polskich rzek do mety w Płocku.

- My pokonujemy fragment trasy, z Czchowa do Kazimierza, bo na więcej nie mamy pieniędzy - wyjaśnia kapitan.

Podczas trwającej kilkadziesiąt minut akcji ratunkowej, nie brakowało chwil grozy. Silnik pontonu strażackiego z trudem przeciwstawiał się silnemu nurtowi rzeki i strażacy mieli spore problemy z przyholowaniem tratwy do brzegu.

- Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby w tratwę uderzył jakiś konar, których pełno teraz rzeka płynie - mówi Lucjan Czerepak. - Wówczas nawet duże umiejętności żeglarskie mogą okazać się zbyt małe.

Na brzegu oprócz kilkunastu gapiów, na nieodpowiedzialnych żeglarzy czekali policjanci, którzy sprawdzili dokumenty rejestracji tratwy i uprawnienia mężczyzn do pływania po wodach śródlądowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie