- W tamtym roku były tu tysiące ludzi - mówili w niedzielę, 1 listopada, sprzedawcy zniczy i chryzantem pod buskim cmentarzem. - Teraz ruch spadł o ponad 90 procent. Nie wiem, ile straciliśmy. W lepszej sytuacji są ci sprzedający znicze, bo je można wsadzić do magazynu i sprzedać kiedy indziej, na przykład po Wszystkich Świętych. Liczmy, że wtedy trochę upłynnimy i uratujemy rok. A co mają powiedzieć ludzie sprzedający kwiaty? Kiedy ktoś zainwestował w uprawę, powiedzmy, 20 000 roślin, bo są i tacy. Co ma zrobić? Sprzeda się może dwa tysiące, a 18 pójdzie do śmieci - opowiadali.
- Dlaczego nie ogłoszono tego wcześniej? Mój syn jest producentem. 10 procent się może sprzeda, reszta leży. Nie chodzi tylko o nas, ale o huty szkła, producentów podstawek, przykrywek, innych akcesoriów. Wszyscy oberwą - mówiła jedna z handlujących kobiet.
- Jest po prostu super - mówili z ironią pani Justyna i Emil, którzy przy cmentarzu mają jeden z największych punktów sprzedających kwiaty i znicze. - Jesteśmy nie tylko sklepem, ale też producentem zniczy. Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji. Okazało się to w ostatniej chwili, kiedy wszystkie przygotowania były już zakończone. Byliśmy zawiedzeni. Jednak nasz towar jest zrobiony i będzie leżał, będzie go można sprzedać. Gorzej mają plantatorzy kwiatów. U niektórych leży produktów nie na 10 tysięcy tylko na 500 tysięcy, ludziom zapłacili i co? My jakoś płyniemy, bo handlujemy cały rok. Ale i u nas są przecież zobowiązania, które trzeba spłacać - tłumaczyli.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?