Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

40 godzin, które wstrząsnęły Włoszczową

Rafał BANASZEK
- Pan bierze pieniądze, żeby dać ludziom pracę. My mamy dawać wszystko. Po co w takim razie ten urząd? Wyłóżmy raz na zawsze kawę na ławę! - wytykał dyrektorowi PUP burmistrz Grabalski
- Pan bierze pieniądze, żeby dać ludziom pracę. My mamy dawać wszystko. Po co w takim razie ten urząd? Wyłóżmy raz na zawsze kawę na ławę! - wytykał dyrektorowi PUP burmistrz Grabalski Rafał Banaszek
- Uważa się pan za pana i władcę w Urzędzie Pracy - oskarżał dyrektora Stefana Witczyka Jerzy Tarnik z Kątów.
- Uważa się pan za pana i władcę w Urzędzie Pracy - oskarżał dyrektora Stefana Witczyka Jerzy Tarnik z Kątów. Rafał Banaszek

- Uważa się pan za pana i władcę w Urzędzie Pracy - oskarżał dyrektora Stefana Witczyka Jerzy Tarnik z Kątów.
(fot. Rafał Banaszek)

40 godzin na mrozie pod gołym niebem, pod plecami tylko wykładzina, gołe płyty, beton, okryci kocami. Wydaje się niemożliwe, a jednak. Pięcioro bezrobotnych, w tym kobiety, koczowało w takich warunkach od niedzieli wieczorem przy budynku Powiatowego Urzędu Pracy we Włoszczowie. Ogromne poświęcenie po to, by... dostać zwykłe skierowanie do pracy interwencyjnej w Urzędzie Gminy. Powód? - Burmistrz nas zapewnił, że kto pierwszy, ten lepszy. Przyjmą tylko pierwszych siedmiu. Wzięliśmy na poważnie te słowa i zajęliśmy sobie kolejkę już o godzinie 17 w niedzielę - opowiadali zziębnięci od mrozu ludzie.

- Kto mi teraz zapłaci za światło? - pytał Henryk Barczyński, któremu praca przeleciała dosłownie koło nosa.
- Kto mi teraz zapłaci za światło? - pytał Henryk Barczyński, któremu praca przeleciała dosłownie koło nosa. Rafał Banaszek

- Kto mi teraz zapłaci za światło? - pytał Henryk Barczyński, któremu praca przeleciała dosłownie koło nosa.
(fot. Rafał Banaszek)

- Pod pupą mieliśmy "jaśki", żeby było cieplej. Panie, jeszcze wiozę na rowerze koc i poduszkę, które mi służyły za łóżko - mówił ze łzami w oczach jeden z bezrobotnych. - Mama donosiła mi jedzenie, żebym jakoś wytrzymała. Koszmar, co musieliśmy tam przejść. Urzędnicy śmiali się z nas - żaliła się 25-letnia kobieta.

Ponad 20 osób zaczęło okupować we wtorkowy poranek drzwi Wydziału Organizacyjnego kadr Urzędu Gminy we Włoszczowie. Wszyscy ze skierowaniami z Biura Pracy w rękach, wystanymi przez 40 godzin. Gdy kadrowa uchyliła drzwi gabinetu, ludzie rzucili się na łeb, na szyję. - Co się pan pchasz, pan był czwarty, co za bezczelność! - W "ryja" mu! - wrzeszczeli bezrobotni jeden na drugiego. Oberwało się też przechodzącym przez korytarz urzędnikom, którzy odważyli się uciszać rozjuszony tłum.

Siedmiu szczęśliwych

Gmina obiecała pracę tylko dla siedmiu pierwszych osób. Zgłosiło się 22 chętnych. Nikt z bezrobotnych nie wiedział do końca, czy dostanie pracę. Nawet ci, którzy wystali się i "wyspali" przed Urzędem Pracy najdłużej, nie byli pewni, czy się opłaciło. Rozstrzygnięcie, komu dać, a komu nie, leżało w rękach komisji. Po około pół godziny ogłoszono listę skierowanych do prac interwencyjnych. Na korytarzu wybuchło jedno wielkie zamieszanie. Ludzie o mało się nie pobili. - Jezus, nareszcie, opłaciło się czekać - radowali się jedni. - Ale banda, ludzi ze wsi traktują jak trzeci gatunek, jak psów, co za segregacja rasowa... Ty jesteś pan, a ja dziad - wrzeszczeli drudzy. - Tu jest roboty dla siedemdziesięciu siedmiu, a nie tylko siedmiu - dobiegało z końca korytarza.

Pod adresem komisji padały zarzuty, że nie sugerowała się warunkami materialnymi poszczególnych osób, tylko wybierała losowo, wedle swojego uznania. - Zmuszacie nas do tego, żeby założyć sznur na szyję, to będziecie mieć jednego mniej na głowie - wrzeszczeli z pianą na ustach. Na to urzędnicy odpowiadali, że mają prawo wyrażać swoje opinie o pracownikach, których wcześniej zatrudniali do prac interwencyjnych.

- Możemy pracować z każdym, ale nie chcemy, żeby powtórzyła się sytuacja, gdy jedna z kobiet, po wypiciu paru piw w pracy, została potrącona przez samochód - tłumaczyła Maria Orlikowska, inspektor do spraw gospodarki komunalnej w gminie.

Zamieszanie podburzonego tłumu ruszyło Józefa Grabalskiego, burmistrza Włoszczowy. W obecności pracowników gminy zaczęła się prawdziwa dyskusja w sali narad. - Nie dziwię się wam - mówił do zebranych burmistrz. - To nie ja jestem odpowiedzialny za tę sytuację. Bulwersuje mnie postawa dyrektora Biura Pracy, który spał sobie spokojnie, a wy ślęczeliście pod schodami. Powinno być jasno i wyraźnie powiedziane: ludzie, nie czekajcie, bo nie ma tyle pracy. Teraz winicie gminę, że nie jest w stanie dać wam wszystkim. Pytam się, po co Biuro Pracy wydało tyle skierowań, skoro wiedziało, że możemy zatrudnić tylko siedem osób?! - przemawiał ostro Józef Grabalski. Zaraz wykonał on telefon do Stefana Witczyka, dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy, żeby wyjaśnić powstałe zamieszanie.

Do śniegu nie trzeba wykształcenia średniego

- Po co się mamy denerwować - uspokajał dyrektor Witczyk, który zjawił się po kilkunastu minutach. - Wydaliśmy skierowania dla wszystkich osób, które spełniały wymagania określone przez gminę. Chcieliście robotników gospodarczych o wykształceniu podstawowym, to ich macie. Gdybyście określili, że potrzebujecie ludzi z wykształceniem ogrodniczym lub budowlanym, to byśmy wybrali takich. Ustawa obligowała nas do jawności ofert dla wszystkich, którzy się zgłosili i mieli odpowiednie predyspozycje do pracy - tłumaczył się dyrektor PUP. Poza tym, jak stwierdził, Urząd Pracy nie miał pisma z gminy, że ta poszukuje tylko siedmiu pracowników. Nie wiedział o ofercie.

Zdziwił się również, gdy mu powiedziano, że ludzie spędzili dwie noce przed jego urzędem. - Skąd mogłem wiedzieć, że czekacie na mnie pod schodami, przecież nie mieliście tego na czole wypisane - odpowiedział wzruszając ramionami. Te słowa dolały oliwy do ognia. - A co pan sobie myśli, że przyszliśmy pod schody na wypoczynek czy na kawę?! Przez dwa dni przechodził pan koło nas i śmiał się. Jak z psów, które mają za chwilę zdechnąć. Dlaczego nikt się nami nie zainteresował? Tak urząd dba o nasze sprawy! - oskarżał szefa Biura Pracy Jerzy Tarnik z Kątów.

O ósmej zdecydowały... losy

Bezrobotni, którzy jeszcze nie tak dawno wyzywali, na czym świat stoi, gminę, zmienili nagle zdanie. - Za całe zamieszanie odpowiedzialny jest Urząd Pracy. Po co ma za niego odpowiadać gmina - twierdzili od tej pory. - To nie jest tak, że my nie chcemy i nie zatrudniamy państwa - komentował Stefan Witczyk. - Po prostu na prace sezonowe pod koniec roku jest "aut". Okres zimowy jest pod tym względem martwy. Nie mogło się z tym pogodzić kilku bezrobotnych. - Jest nas w domu pięcioro. Utrzymujemy się tylko z renty mamy, która bierze 387 złotych. Co mam począć? - Jak nie znajdę pracy, to jak dalej będziemy żyć? - żaliła się 25-letnia Justyna Dorożyńska z Włoszczowy. - Sam wychowuję dwóch synów. Mam tylko 42 złote zasiłku rodzinnego. - Żeby nie opieka społeczna i pan Czechowski, to bym umarł z głodu. Cały park wysprzątałem w Czarncy. Robiłem za trzech ludzi. Miałem jedne nożyce i rękawiczki na cztery miesiące, siekierkę pożyczoną od księdza i własną taczkę. Ile pieniędzy pójdzie teraz na fajerwerki w sylwestra? Ilu ludzi za to miałoby pracę? To woła o pomstę do nieba! - wrzeszczał Jerzy Tarnik z Kątów.

Potyczki słowne przerwała cisza w sali. Urzędnicy zaczęli radzić, co z tym fantem zrobić. - Jeżeli ktoś z nas nie pracował w tym roku, niech go przyjmą. Każdy chce żyć. Robiłeś, to teraz daj szansę drugiemu. Każdy widzi, że pracują tylko jedni i ci sami. Tamci mają przedłużane umowy, a my czekamy. Co to za sprawiedliwość? - szeptali bezrobotni, przypatrując się naradzie komisji. Wreszcie pada werdykt: proszę sobie wybrać jedną osobę z grupy, będzie jeszcze jedno skierowanie do pracy. Po chwili wahania wybór pada na dwóch mężczyzn - Marka Niewiadomskiego i Henryka Barczyńskiego. Jeden ma na utrzymaniu córkę i mieszka z konkubiną, drugi nie ma pieniędzy na światło. Kogo wybrać? Urzędnicy postanowili rzucić losy między dwoma pretendentami do pracy interwencyjnej. Pan Barczyński nie miał tego dnia szczęścia, wylosował karteczkę z minusem. Zaczął z nerwów kląć jak szewc. - Tu by się przydał Hitler, on by zrobił porządek z tymi urzędnikami! Niech szlag wszystko weźmie! Kto mi teraz zapłaci za światło? - mruczał pod nosem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie