Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biegli mówili o ogniu. Trwa proces mieszkańca Sandomierza oskarżonego o atak na synową

/minos/
To był gwałtowny pożar, nie mógł go zainicjować żar z papierosa - wynika z opinii biegłego, który wczoraj przed sądem mówił o tragedii w Sandomierzu. Chodzi o proces 67-latka oskarżonego o usiłowanie zabójstwa 36-letniej synowej.

Dramat rozegrał się wieczorem 19 marca 2012 roku. Według ustaleń prokuratury, gdy 36-letnia kobieta wróciła z pracy do domu, gdzie mieszkała z teściami i synami, 67-letni mężczyzna miał oblać ją łatwopalną substancją i podpalić, a potem przyciskać do ziemi i dusić zaciskając usta ręką. Mężczyzna przedstawia sytuację inaczej. Policjantom mówił, że kobieta siedziała w samochodzie, paliła papierosa i piła alkohol a gdy starał się wyrwać jej butelkę, papieros upadł i wybuchł ogień. Twierdził, że rzucił się wtedy na kobietę, by ją ugasić.

Kobieta z rozległymi poparzeniami trafiła do szpitala, przez blisko siedem tygodni znajdowała się w stanie śpiączki farmakologicznej. Mężczyzna został oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Jego proces toczy się w Sądzie Okręgowym w Kielcach. W czwartek na pytania sądu odpowiadali biegli. Specjalista, który w kilka godzin po dramatycznych wydarzeniach oglądał wrak samochodu i wnętrze garażu mówił:

- Uważam, że pożar musiał być zainicjowany jakąś łatwo zapalną substancją. Takie substancje to pochodne ropy, alkohole, tłuszcze i rozpuszczalniki, ale nie te na bazie wody. Musiało jej być minimum pół litra, a do jej zapalenia wystarczyło użycie zapałek. Nie mógł to być żar z papierosa, bo ma on za małą temperaturę, 250-300 stopni. Pożar był gwałtowny. Samochód w garażu palił się krótko, bo 2-3, góra 5 minut. Wnioskuję tak z tego, że wewnątrz garażu były plastikowe elementy, które zostały tylko w niewielkim stopniu nadtopione. Wnętrze auta uległo całkowitemu spaleniu, trudno wiec ocenić, w którym miejscu zainicjowany został ogień.

Inny biegły, który pod koniec kwietnia ubiegłego roku badał zabezpieczone ubranie 67-latka mówił o znalezionych na nim śladach. W dwóch miejscach natrafił na śladowe ilości mieszaniny węglowodorów, typowe dla oleju napędowego lub opalowego.

- Ale to ilość, która mogła znaleźć się na ubraniu gdy mężczyzna nadepnął na plamę paliwa albo oparł się o nią - zastrzegał biegły.

- Miałem wtedy poplamione ubranie robocze, ubrudzone smarami i olejami - uzupełniał oskarżony.

Wspomnianych śladów po paliwie biegły nie znalazł na ubraniach, które w krytyczny wieczór miała na sobie poparzona. Na pytanie sądu, czy możliwe jest by użyta została substancja, która do czasu przeprowadzania badań odparowała, potwierdzał. Dla zobrazowania przytaczał przykład. Gdy w ramach badań wylał na szmatkę 10 centymetrów sześciennych benzyny i podpalił ją, po minucie benzyna odparowała i była nie do wykrycia.

- Każda ciecz łatwo zapalna wypali się w pogorzelisku i nie zostanie po niej ślad - uściślał kolejny biegły. Podczas następnej rozprawy sąd wysłucha opinii biegłych psychiatrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie