MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Bo tu było czyste, górskie powietrze". Niezwykła historia zasłużonego na świecie generał, który trafił do… Kielc

Bartłomiej BITNER
Janusz Milewski - z prawej i jego bratanek Michał pokazują książkę, którą ich dziadek wojskowy wypożyczył w latach 20. z jednej z kieleckich cerkwi, a teraz nie do końca wiadomo, gdzie ją zwrócić.
Janusz Milewski - z prawej i jego bratanek Michał pokazują książkę, którą ich dziadek wojskowy wypożyczył w latach 20. z jednej z kieleckich cerkwi, a teraz nie do końca wiadomo, gdzie ją zwrócić. Łukasz Zarzycki
Książka napisana cyrylicą, nieistniejąca cerkiew, azjatycki front, gazy bojowe i niełaska Piłsudskiego, czyli jak jeden z nielicznych polskich generałów w dwudziestoleciu międzywojennym znalazł się w Kielcach.
Postać generała Michała Milewskiego nie jest szeroko znana na terenie naszego regionu, choć mieszkając u schyłku swojego życia w Kielcach był jednym
Postać generała Michała Milewskiego nie jest szeroko znana na terenie naszego regionu, choć mieszkając u schyłku swojego życia w Kielcach był jednym z nielicznych tak wysokich rangą wojskowych w mieście.

Postać generała Michała Milewskiego nie jest szeroko znana na terenie naszego regionu, choć mieszkając u schyłku swojego życia w Kielcach był jednym z nielicznych tak wysokich rangą wojskowych w mieście.

Walczył w barwach Armii Rosyjskiej w wojnie rosyjsko-japońskiej, brał udział w I wojnie światowej, dowodził polskim wojskiem podczas Powstania Wielkopolskiego, uczestniczył w bitwie przeciwko Bolszewikom. Kto? Generał Michał Milewski, który na emeryturze spoczął w Kielcach.

To postać mało znana. Jedynie historycy badający ten okres dziejów kojarzą jego imię i nazwisko. Warto go przypomnieć, bo choć na Kielecczyźnie osiadł u schyłku swojej wojskowej kariery, to jednak nie był w jej trakcie zwykłym żołnierzem. Ba, historycy zgodnie podkreślają, że w dwudziestoleciu międzywojennym generałów mieszkających na naszym terenie można było policzyć na palcach jednej ręki…

KSIĄŻKA Z CERKWI, ALE JAKIEJ?

Dziś o generale przypomina w Kielcach jego dom, który stoi na rogu ulic Żeromskiego i Prostej. Obecnie mieszkają w nim wnuk Wistwald Milewski z synem Michałem. Co jakiś czas natrafiają na ślady po swoim odpowiednio dziadku i pradziadku w postaci różnego rodzaju pamiątek. Kilka z nich jest niezwykłych, jak choćby książka z 1905 roku, którą mężczyźni niedawno znaleźli na strychu. To od niej tak naprawdę zaczęła się ta historia.

Drugi wnuk generała, Janusz Milewski, przyjechał w tegoroczne wakacje do Kielc z Frankfurtu nad Menem w Niemczech, gdzie mieszka już od 32 lat. Postanowił ze swoim bratem uporządkować pewne sprawy rodzinne. To wiązało się także z pamiątkami po swoim dziadku. - W domu mamy wiele rzeczy, które nam go przypominają. Postanowiliśmy więc je trochę odrestaurować i część przekazać do muzeów. Przy okazji znaleźliśmy kilka zdobyczy wojennych, ale jednym z przedmiotów, który nas bardzo zaciekawił, był zupełnie niezwiązany z militariami. Chodziło o książkę, jaka z pozoru wydawała się zwykłą, a taką jednak nie była - opowiada Janusz Milewski.

Dlaczego? Bo okazało się nią rocznik - 1904 rok - pisanego cyrylicą czasopisma "Przyroda i ludzie", który został wypożyczony - jak informuje pieczątka - z kieleckiej cerkwi. - Tylko z której? Przed II wojną światową w Kielcach były dwie, z których jedna [cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego - przyp. red.] już nie istnieje [została rozebrana w latach 1932-1937 - przyp. red.] i kto wie, czy właśnie książka nie została wypożyczona przez dziadka właśnie z niej. Jeżeli tak, to jak ją teraz oddać? Czy przekazać do tej cerkwi, która istnieje? Czy to jest w ogóle możliwe? - zastanawia się pan Janusz.

Odpowiedź już znamy. O niej jednak za chwilę. Teraz przyjrzyjmy się postaci generała Michała Milewskiego i temu, jak znalazł się w Kielcach.

POLSKA I AZJA

Urodził się 5 grudnia 1875 roku w rodzinie mieszczańskiej w Suwałkach, na terenie zaboru rosyjskiego. Choć nikt z jego familii nie był związany z wojskiem, młody chłopak odkrył w sobie miłość do munduru. Jako ochotnik wstąpił do Armii Rosyjskiej. Niedługo później dostał się także do szkoły wojskowej w Czugajewie, mieście leżącym na terenie dzisiejszej Ukrainy koło Charkowa. Tam przez pięć lat się uczył, po czym w latach 1900-1914 pełnił służbę w 68. Borodińskim Pułku Piechoty we Włodzimierzu Wołyńskim. W 1905 roku, uczestniczył w wojnie rosyjsko-japońskiej, a na froncie w Azji, gdzie dotarł ze swoim pułkiem, był dowódcą kompanii.

Gdy rozpoczęła się I wojna światowa, walczył przeciwko Niemcom na terenie całej późniejszej II Rzeczypospolitej - na Lubelszczyźnie, w Galicji, pod Łodzią, Ciechanowem, gdzie był dowódcą okręgu wojskowego, bo tam organizował wojsko polskie. Był czterokrotnie ranny, na szczęście niezbyt groźnie. Dwukrotnie próbowano otruć go gazami bojowymi, ale udało mu się wykaraskać.

Kiedy jesienią 1918 roku Polska po 123 latach nieobecności na mapach odzyskiwała niepodległość, Michał Milewski był już wcielony do I Korpusu Polskiego w Rosji, który został sformowany przez generała Józefa Dowbora-Muśnickiego na terenach dzisiejszej Białorusi. To sprawiło, że gdy Dowbor-Muśnicki został w 1919 roku głównodowodzącym wojsk Powstania Wielkopolskiego, sprowadził do nich Milewskiego. Powód był prozaiczny. Wówczas brakowało tam oficerów, a I Korpus liczył sobie ich dosyć sporo. Wiązało się to z zyskaniem nowej rangi, już pułkownika. Niebawem Milewski znów skoczył stopień wyżej, bo po zakończonym sukcesem powstaniu został generałem, odznaczono go też - między innymi za utrzymanie pozycji zachodniego frontu, którym kierował, a także za rany, jakie odniósł w trakcie walk - Orderem Virtuti Militari V klasy.

Potem pełnił funkcję dowódcy Obszaru Warownego Poznań i Obszaru Warownego Brześć, uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Był to szczyt kariery wojskowej Michała Milewskiego, która zatrzymała się na początku lat 20. ubiegłego wieku. Do tego doszedł dokonany przez marszałka Józefa Piłsudskiego przewrót majowy w 1926 roku, który na dobre zakończył działalność zawodową generała. Opowiadał się on bowiem po stronie Romana Dmowskiego, a więc Narodowej Demokracji, który był wrogiem numer jeden marszałka. Tym samym Milewski 17 marca 1927 roku został z wojska definitywnie usunięty.

ZA ŚWIEŻYM POWIETRZEM

Od tego momentu w życiu generała zaczął pisać się rozdział kielecki. Milewski kupił w Kielcach działkę i na rogu ulic Żeromskiego oraz Prostej wybudował dom, którego całkowicie nie ukończył. Jak to się stało, że znalazł się w stolicy dzisiejszego województwa świętokrzyskiego?

- Dziadek po próbach otrucia go gazem miał słabe płuca. Często na nie chorował. Lekarz wojskowy z Warszawy stwierdził, że dobrze by było, gdyby zamieszkał w miejscu z czystym, górskim powietrzem. A takie najbliżej znajdowało się właśnie w rejonie Gór Świętokrzyskich i wybór padł na Kielce - opowiada Janusz Milewski, który opiera się na relacjach ze strony swoich rodziców. Sam nie poznał osobiście dziadka, bo urodził się w 1945 roku, 10 lat po jego śmierci.

Kielce i region świętokrzyski już jednak wcześniej mogły zagościć w życiu generała Michała Milewskiego. Mówi Leszek Dziedzic z Muzeum Historii Kielc, który zajmuje się badaniem losów wspomnianego wojskowego: - Dlaczego wybrał Kielce? Czy przesądził o tym słaby stan zdrowia? Trudno to stwierdzić, choć tak wyjaśnia ten fakt jego rodzina. Niemniej jednak pod koniec I wojny światowej, w 1918 roku, miał być komendantem miasta bądź okręgu wojskowego Kielce. Dostał nominację, ale z niej nie skorzystał, bo nie przyjechał w ogóle wtedy w Świętokrzyskie. Być może było to powiązane z tym, że pierwsze funkcje, jakie wówczas tworzono, obejmowali ludzie z I Korpusu od Dowbora-Muśnickiego, ale tak naprawdę jest to hipoteza. W każdym razie już wtedy było coś na rzeczy, że z Kielcami generał się zwiąże - przyznaje historyk.

CHCIAŁ BYĆ W RADZIE MIASTA

Michał Milewski osiedlił się w Kielcach już jako emerytowany wojskowy. Jak mówią jego wnukowie, był zwolennikiem wartości wyznawanych przez Dmowskiego, sympatyzował z endecją. Mimo że wśród Piłsudczyków był "spalony", a sama ocena, jaką marszałek jemu wystawił (a miał zwyczaj na początku lat 20. oceniać pracę wszystkich polskich generałów), była niska, generała w naszym regionie poważano. - Nie da się jednoznacznie powiedzieć, że miał więcej zwolenników albo przeciwników. W każdym razie był autorytetem dla endeków - podkreśla Leszek Dziedzic.

Milewski oficjalnie do żadnej partii nie należał, zresztą w przypadku wojskowych nie było to taką prostą sprawą, by móc reprezentować konkretne polityczne barwy. Ale udział w szkoleniach młodzieżówki endeckiej z naszego regionu brał kilkukrotnie.

- Poza tym mieszkając w Kielcach startował w wyborach do Rady Miejskiej, ale się do niej nie dostał. Według opowieści posiadał kontakty z prezydentami miasta. Brał oprócz tego udział w uroczystościach przede wszystkim patriotycznych, czasami konkurencyjnych w stosunku do Piłsudczyków. Wygłaszał przemówienia, omawiał wojnę polsko-bolszewicką, tym samym dość mocno istniał w przestrzeni publicznej. Był uznawany wśród mieszkańców Kielc, o czym świadczy fakt, że kiedy urządzał u siebie w domu bale, to tak było dużo gości, iż ich powozy stały na pobliskiej ulicy na długości co najmniej kilkudziesięciu metrów - opowiada Leszek Dziedzic.

Historyk na pytanie, czy generał Milewski zrobił coś dla ówczesnego województwa kieleckiego, odpowiada: - Przykładowo jego żona brała udział w komitecie budowy Szpitala Dziecięcego przy ulicy Langiewicza. Jak domniemam, w porozumieniu ze swoim mężem, a nie przeciwko. Oprócz tego generał pełnił funkcję prezesa Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Kielcach, był też członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Polaków przy Parafii Katedralnej w Kielcach - wymienia.

WZIĄŁ JĄ, BY OCHRONIĆ

Michał Milewski zmarł w 1935 roku w wieku 60 lat w Warszawie, gdzie znalazł się w szpitalu na Bródnie. Pozostawił po sobie wiele pamiątek, z których część została przekazana muzeom - na przykład dwa duże śmigła od samolotu wojskowego, a część znajduje się w jego kieleckim domu, jak choćby wspomniana wcześniej książka, wypożyczona z którejś z dwóch istniejących w Kielcach w dwudziestoleciu międzywojennym cerkwi.

- Rocznik "Przyroda i ludzie" został znaleziony całkiem niedawno na strychu. Mimo że harcowały przy nim myszy i był pokryty grubą warstwą kurzu, zachował się w bardzo dobrym stanie. Tyle tylko, że pojawił się problem z oddaniem. Bo nie wiadomo, komu ją przekazać - przyznaje Janusz Milewski.
Ksiądz Władysław Tyszuk, proboszcz prawosławnej parafii świętego Mikołaja w Kielcach mówi, że nie będzie najmniejszego kłopotu z przyjęciem książki. - Nawet jeżeli została wypożyczona z cerkwi, którą przed II wojną światową rozebrano. Choć całkiem możliwe, że lektura została przez generała zabrana całkiem świadomie i w pożytecznym celu, bo trzeba pamiętać, że w tamtych czasach niektórzy tak robili po to, by tego typu rzeczy nie zaginęły lub nie zostały zniszczone. Myślę, że w przypadku rocznika "Przyroda i ludzie" tak właśnie było. Znalazła się w posiadaniu Milewskiego, by nie przepadła - uważa ksiądz Tyszuk. I podkreśla, że będzie bardzo wdzięczny za przekazanie pozycji. - Każdą rzecz, która przed II wojną światową należała do jednej lub drugiej cerkwi i zaginęła, a ktoś ją ma i teraz mógłby nam ją podarować, przyjęlibyśmy z wielką radością - mówi.

To z pewnością ucieszy Janusza i Wistwalda Milewskich. Dlaczego? - Bo już obawialiśmy się, że jeśli książka była wypożyczona, to za tak długie jej przetrzymanie musielibyśmy zapłacić sporą sumę pieniędzy - śmieją się wnukowie generała Michała Milewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie