Ksiądz Roman Olesiński podczas urlopu w Kielcach opowiedział nam o wyjątkowej posłudze, podczas której musi się zmagać z różnymi, często zaskakującymi, problemami.
Ksiądz Olesiński: -To moje życie, to moja miłość
- Jestem już tam 46 lat. Jak się pracuje? Określam to w krótkich słowach - to moje życie, to moja miłość - mówi ksiądz Roman Olesiński. - Od 18 lat pracuję wśród różnych szczepów indiańskich w dżungli amazońskiej nad rzeką Maranon, która jest częścią Amazonki. Obecnie prowadzę szkołę dla młodzieży indiańskiej, pochodzącej z tamtych terenów. Ta misja powierzona salezjanom jest na obszarze jednej siódmej powierzchni Polski. Jest to ogromny obszar. Nie ma dróg, poruszamy się łodziami, pływając po rzekach. Docieramy do różnych wiosek, różnych szczepów - wyjaśnia kapłan pochodzący z Kielc, który realizuje się w posłudze misyjnej.
Na miesiąc wypływają łodzią i docierają do kilku wiosek
Takie wyprawy do danej wioski trwają po kilka tygodni. - Łodzią wypływamy zwykle na miesiąc. Ma ona dach, służy nam jako mały hotelik. Tam gotujemy, śpimy. Jak trzeba, to można też tam odprawić mszę świętą. Dopływamy do wioski, zostajemy na dzień, dwa. Nie można dłużej, bo jednak czas nagli, żeby do wszystkich dotrzeć. Przynajmniej raz w roku staramy się dotrzeć do wszystkich wiosek. Biskup powiedział nam na początku naszej posługi, że jak w ciągu pięciu lat odwiedzimy całą parafię, to będzie zadowolony. A my to robimy każdego roku, objeżdżając wszystkie placówki - opowiada ksiądz Roman.
Można się porozumiewać językiem miłości
Nie zna języka, miejscowego dialektu, to jest pewna bariera. Ale dodaje, że zawsze można się porozumieć językiem miłości. -Oni potrafią docenić to, że ktoś ich lubi, szanuje. Jak trzeba, to stoję z nimi w strajkach, broniąc ich godności, ich praw - dodaje kapłan, dla którego praca na misjach to wielkie powołanie.
Są szamani i przesądy, ale zachęca do otwarcia się na Jezusa
Do sakramentów świętych przygotowują animatorzy. Są to ludzie pochodzący z danych wiosek, którzy zostali wybrani, przygotowani, żeby umacniać tych ludzi w wierze. - Kiedy dopływam, przedstawiają mi osoby, które mam ochrzcić. Zdarza się, że przy jednej wizycie jest to ponad setka dzieci i młodzieży, są też zawierane małżeństwa - mówi.
Szamani, przesądy, to chleb powszedni. -To wpływa na ich życie - mówi. -Ja im mówię, że jak nie otworzymy przestrzeni dla Chrystusa, ktoś ją musi wypełnić. Wypełnia je zło w różnych postaciach, z którym trzeba walczyć. Indianin wierząc w Chrystusa, nie musi rezygnować ze swojej tożsamości. Może być tubylcem i chrześcijaninem - zaznacza ceniony misjonarz z Kielc.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TEŻ: VII RAJD PIESZY Z KSIEDZEM BISKUPEM FLORCZYKIEM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?