Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie z naszego regionu opowiedzieli nam jak z bliska wygląda konflikt na Ukrainie

Bartłomiej BITNER [email protected]
Część wróciła i opowiedziała nam jak z bliska wygląda życie w trawionym konfliktem kraju

Sytuacja na Ukrainie jest dramatyczna. Kilkudziesięciu zabitych i tysiące rannych to efekt starć opozycji z milicją na kijowskim Majdanie w imię walki o usunięcie Wiktora Janukowycza z funkcji prezydenta i zmianę systemu politycznego tego kraju.

Ostatnie dni na Ukrainie, to wielki rozlew krwi. Ponad 70 osób zginęło podczas starć z milicjantami na głównym placu w Kijowie - Majdanie, tysiące zostało rannych. I choć głównie konflikt rozgrywa się właśnie tam, to powoli zaczyna dotykać inne miasta. Przykładem Lwów, gdzie manifestanci zajęli rządowe budynki, w których mieszka kilkadziesiąt osób z naszego województwa.

Wracają z Ukrainy

Rozmawialiśmy z osobami, które są lub jeszcze niedawno były na Ukrainie o tym, jak widzą panujący tam konflikt. Dwie z nich to studentki stomatologii na Uniwersytecie Medycznym imienia Daniela Halickiego we Lwowie, które w czwartek wróciły w swoje rodzinne strony. Jedna z nich, Magdalena Wielgus z Kielc, wyjaśnia, że polscy studenci poprosili dziekanat uczelni, by nie uczestniczyć w zajęciach i wrócić do domów.

- Kiedy manifestanci zajęli budynki rządowe i protest zaostrzył się, postanowiliśmy do czasu jego osłabnięcia przyjechać do rodzin, żeby nie martwiły się, bo pokazywane przez media sceny z Majdanu w Kijowie działają na wyobraźnię - tłumaczy. Zaznacza, że we Lwowie nie ma mowy o takiej ostrej manifestacji, jaka panuje w stolicy Ukrainy.

- Protesty i pochody, które odbywają się nocą w centrum Lwowa, nie mają agresywnego charakteru. Doszło w ostatnich dniach do kilku rabunków i napadów na mieszkania czy sklepy, ale są to sprawki ulicznych chuliganów, którzy wykorzystują sytuację - mówi.

- Co prawda manifestanci też dokonali kilku podpaleń wozów milicyjnych, zajęli budynek prokuratury i magazyny broni, ale po to, by milicjanci nie mieli czym atakować opozycjonistów - wyjaśnia.

- Zresztą, sami milicjanci przyłączają się do protestujących. Lwów jest bowiem proeuropejskim miastem, rządzi nim proeuropejski mer, który popiera pójście Ukrainy w stronę Europy Zachodniej - podkreśla Laura Waszczuk ze Szczecina, koleżanka Magdaleny ze studiów, która chwilowo się u niej zatrzymała.

Obie studentki zaznaczają, że młodzież oraz studenci ukraińscy są za proeuropejską przyszłością Ukrainy. - Nie spotkałyśmy jeszcze nikogo, kto optowałby za obecną władzą. Młodzi ludzie nie mają tam żadnych perspektyw, zarobki są śmiesznie niskie. Oni walczą, bo nie mają nic do stracenia i ich determinacja w walce łapie za serce - przyznają Magdalena i Laura.

W Winnicy bez zamieszek

O sytuacji w Winnicy, w centralnej Ukrainie, która jest partnerskim miastem Kielc, mówi Mirosław Koszeljuk, dyrektor Instytutu Rozwoju Miasta Winnica. - Smutek i protest. Taki obraz maluje się w naszym mieście. Na szczęście nie było żadnych konfliktów Winniczan z milicją i zamieszek. Ludzie mogą spokojnie chodzić po ulicach, ale zważywszy na to, co dzieje się w Kijowie, to do końca nie wiadomo, co może się wydarzyć. Na chwilę obecną jednak [rozmawialiśmy w piątek tuż po godzinie 14 - przyp. red.] na pewno nie jest niebezpiecznie - podkreśla.

Mirosław Koszeljuk dodaje także, że zdecydowana większość obywateli Winnicy opowiada się za proeuropejskością Ukrainy. - Gdyby teraz została przeprowadzona w związku z tym ankieta, to 90 procent mieszkańców byłoby "za" - twierdzi.

Koszeljuk informuje, że milicjanci w Winnicy są bardzo tolerancyjni. - Nikogo nie zatrzymują, pod tym względem miasto jest jednym z najspokojniejszych na Ukrainie. Jedyne, co się zmieniło w Winnicy, to pojawienie się kilku punktów kontrolnych. Milicjanci i mieszkańcy-ochotnicy sprawdzają w nich samochody, które wjeżdżają do miasta, by nie dostał się do nas ktoś, kto ma zamiar szukać zadymy. Poza tym i wspomnianym przygnębieniem oraz obserwacją sytuacji w Kijowie, wszystko po staremu - kończy Mirosław Koszeljuk.

Majdan "tworzą" młodzi

- Sytuację na Majdanie "tworzą" w znacznej większości ludzie młodzi. Protestują, bo sprzeciwiają się systemowi - mówi Marek Miłek, prezes Stowarzyszenia Współpracy Polska-Wschód.

- Chcą zmian, chcą tego, co oferuje Zachód. Młodzi żyją dziś rzeczywistością XXI wieku, a jest nią wioska globalna. Wyjeżdżają za granicę, widzą jak wygląda sytuacja polityczna krajów, w których jest trójpodział władzy i domagają się tego samego u siebie. Mają dosyć trwającego u siebie systemu, który tworzy oligarchię. Wiem o tym, bo mam kontakt ze studentami ze Wschodu - wyjaśnia Miłek, który prowadzi zajęcia na wydziale ekonomicznym w Staropolskiej Polskiej Szkole Wyższej w Kielcach, na którym studiuje kilkoro Ukraińców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie