Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Kamiński Wisłą płynie. Sprawdź gdzie jest obecnie

Michał LESZCZYŃSKI, [email protected]
Jeden z członków zespołu Ekspedycja Wisła Zima 2010, wyciąga na brzeg kajak z Kamińskim.
Jeden z członków zespołu Ekspedycja Wisła Zima 2010, wyciąga na brzeg kajak z Kamińskim. fot. Michał Leszczyński
"Noc była bardzo zimna. Rano wyszedłem z namiotu i świecił jeszcze piękny księżyc. Po godzinie 7 byłem już na wodzie" - tak Marek Kamiński, znany polarnik, opisuje na swoim blogu poranek na brzegu Wisły w Baranowie Sandomierskim.

Marek Kamiński

Marek Kamiński to dobrze zbudowany mężczyzna, mający prawie dwa metry wzrostu. Ledwo się mieści do niewielkiego otworu w kajaku. Aby mógł bezpiecznie
Marek Kamiński to dobrze zbudowany mężczyzna, mający prawie dwa metry wzrostu. Ledwo się mieści do niewielkiego otworu w kajaku. Aby mógł bezpiecznie wysiąść, trzeba kajak przytrzymać.

Marek Kamiński to dobrze zbudowany mężczyzna, mający prawie dwa metry wzrostu. Ledwo się mieści do niewielkiego otworu w kajaku. Aby mógł bezpiecznie wysiąść, trzeba kajak przytrzymać.

Marek Kamiński

Ma 45 lat. Urodził się w Gdańsku, mieszka w Sopocie. Jest polarnikiem, podróżnikiem, żeglarzem i au-torem książek. Jest też fotografem i przedsiębiorcą. Pierwszy i jedyny człowiek na świecie, który zdobył oba bieguny Ziemi w ciągu jednego roku bez pomocy z zewnątrz: 23 maja 1995 roku wraz z Wojciechem Moskalem dotarł na biegun północny, a 27 grudnia 1995 roku zdobył samotnie biegun południowy. Nieprzerwanie od 1977 gdzieś podróżuje. Prawdopodobnie na świecie nie ma miejsca, w którym nie był. Większość wypraw była bardzo ryzykowna. Studiował filozofię oraz fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Jest założycielem Instytutu Marka Kamińskiego, Fundacji Marka Kamińskiego oraz firmy Invena. Włada ośmioma językami obcymi: angielskim, niemieckim, włoskim, francuskim, hiszpańskim, norweskim, rosyjskim i japońskim.

Sprwadź, gdzie obecnie jest Marek Kamiński"

We wtorek i środę płynął kajakiem Wisłą, granicą województw świętokrzyskiego i podkarpackiego. Wczoraj dopłynął za Dęblin. Dziennie kajakiem na Wiśle przemierza około 80 kilometrów.

PIJE WODĘ Z WISŁY

Trudno uwierzyć, w słowa Kamińskiego, pierwszego człowieka na świecie, zdobywcę dwóch biegunów w jednym roku, że doskwiera mu temperatura nie przekraczająca minus dziesięciu stopni. Na biegunach, gdzie był, temperatura dochodziła często do minus sześćdziesięciu.

Kamiński płynie Wisłą do Gdańska. Już drugi raz. Najpierw latem. Wyruszył tydzień temu, w sobotę z zerowego kilometra, na wysokości Oświęcimia. Dlaczego? Pokazuje, że można przepłynąć tysiąc kilometrów w środku Europy, przeżywając równie niezwykłą przygodę jak na rzekach Alaski czy Syberii. Polarnik prezentuje nowe trendy w turystyce, udowodnia, że Wisła może być świetnym produktem turystycznym, porównywalnym z Tatrami, Mazurami czy Białowieżą.

Marek Kamiński płynie niewielkim, czerwonym kajakiem. Do pokładu doczepił niezbędne przedmioty: namiot, ubranie, drobne sprzęty. Korzysta z dobrodziejstw Wisły. Żywi się potrawami z ryb, złowionymi jeszcze przed podróżą. Przygotował z nich między innymi pulpety z warzywami. Pije wodę również z Wisły. Za każdym razem oczyszcza ją na miejscu. Nocuje na brzegu.

Wystartował z okolic Oświęcimia. Noc z soboty na niedzielę spędził w namiocie. Z niedzieli na poniedziałek spał w Tyńcu. Z poniedziałku na wtorek noc spędził w Opatowcu - gdzie Dunajec wpada do Wisły - w powiecie Kazimierza Wielka (województwo świętokrzyskie). Spotkał się z grupą młodzieży, uczniami opatowieckiej podstawówki i gimnazjum. Opowiedział o obecnej i wcześniejszych wyprawach. Młodzież zaprosiła Kamińskiego do szkoły. Polarnik przyjął zaproszenie i obiecał wizytę. O świcie wyruszył dalej. "Dzisiaj [9 marca] pierwszy dzień, kiedy nie wychodziłem z kajaka. Jak wsiadłem o godzinie około 8, tak do godziny 18 siedziałem w nim cały czas" - czytamy na blogu. "Dzień w sumie dość ciężki. Rano spływała Wisłą ogromna kra z Dunajca. Potem mało przyjemny silny wschodni wiatr, ale do wytrzymania. Już pod koniec dzisiejszej podróży [9 marca] było trochę problemów z nawigacją po ciemku i znalezieniem miejsca do rozbicia namiotu. Udało mi się przybyć bezpiecznie do Baranowa Sandomierskiego. Pokonałem dzisiaj [9 marca] około 80 kilometrów".

LUDZIE GO WITAJĄ

Marka Kamińskiego obserwowaliśmy już od wtorkowego poranka. Nad ranem wyruszył z Opatowca. Narzekał na dość wartki nurt. Mówił, że nie płynęło się najlepiej. Stan wody w rzece jest dość wysoki, inaczej niż latem. Pierwotnie miał spać w rejonie mostu kolejowego Linii Hutniczo - Siarkowej (szeroki tor), pięć kilometrów za Połańcem, na wysokości Turska Wielkiego w powiecie staszowskim. Ewelina Ewertowska, szefowa Instytutu Marka Kamińskiego powiedziała, że polarnik zmienił plany, ze względu na dobrą pogodę o godzinę wydłuża rejs. Zazwyczaj schodzi na brzeg około godziny 17. - Zatrzyma się w Baranowie Sandomierskim, w okolicy promu - oznajmiła o 16.30. Kiedy dojechaliśmy nad Wisłę do Baranowa, na Marka czekali już jego współpracownicy. Kilkanaście minut wcześniej, kajak którym płynął, utknął na mieliźnie. Kamiński dotarł po godzinie 18, było już ciemno. Punktem odniesienia do miejsca noclegu miała być lina od promu, zawieszona nad powierzchnią rzeki. Współpracownicy obawiali się, iż Kamiński z powodu zmroku nie zobaczy liny. Koledzy włączyli światła w samochodach. Polarnik trafił. Oprócz załogi, zdobywcę biegunów przywitał mieszkaniec gminy Baranów Sandomierski.

Przyjechał tylko po to, by zrobić z podróżnikiem pamiątkową fotografię. Mówił, że jest przedstawicielem tutejszej ludności. Marek Kamiński zdjęcia nie odmówił. Nam powiedział, że największe zagrożenia stwarzają niemożliwe do przewidzenia sytuację, jak płynąca, niewidoczna kra.

Bardzo często - mówi polarnik - ludzie wychodzą mi na spotkanie. "Na brzegu Wisły czekało na mnie małżeństwo, które wręczyło mi odznakę Klubu Turystycznego z Połańca. Bardzo dziękuję. Jeszcze teraz miałem gościa, namierzył mnie z pomocą "spot findera". Zamieniłem tylko kilka słów, jestem bardzo zmęczony. Bardzo dziękuję, że przebywacie często dalekie odcinki drogi, żeby spotkać się ze mną.

Ciężko mi po całym dniu prowadzić intensywne rozmowy. Każda godzina składa się tylko z 60 minut, a
ja muszę skupić się przede wszystkim na płynięciu. Spotkania z Wami bardzo dużo dla mnie znaczą, ale muszę w miarę rozsądnie podzielić czas. Jest godzina 22 [9 marca] kończę gotować wodę i idę spać. Muszę zregenerować siły i przygotować się na jutro." - napisał Kamiński.

Marek Kamiński Wisłą płynie. Sprawdź gdzie jest obecnie

POZDRAWIAM SANDOMIERZ

W środę z Baranowa Sandomierskiego wypłynął o godzinie 7.10. "Kiedy obudziłem się o godzinie 4 rano, czułem się wciąż bardzo zmęczony i obolały. Wstałem, przygotowałem posiłek i zapas herbaty na podróż. Noc była bardzo zimna. Za to rano, kiedy wyszedłem z namiotu, świecił jeszcze piękny księżyc. Po godzinie 7 byłem już na wodzie. Na początku było zimno i ponuro, ale potem polepszyło się. Minąłem Sandomierz, piękny dopływ Sanu, Zawichost i Annopol. Widoki naprawdę piękne. Skupiałem się cały czas na drodze. Na trasie było wiele wirów i mielizn, trzeba było cały czas bardzo uważać. Nurt też dość szybki. Nie było wiatru, więc nie hamował mnie, jak wciągu ostatnich dni. Pogoda jak najbardziej sprzyjała mojej podróży. Na trasie zastanawiałem się gdzie wylądować i w końcu zdecydowałem się na Piotrawin. Wczoraj [9 marca] płynąłem jeszcze o zmroku, dzisiaj [10 marca] chciałem dobić do brzegu za dnia. Piotrawin 327 kilometr Wisły. Jest to historyczne miejsce. Wiąże się z historią Świętego Stanisława. Udało mi się zrobić dzisiaj 87 kilometrów. Po dotarciu na miejscu i rozbiciu obozu chciałem się chwilkę zdrzemnąć, a obudziłem się o godzinie 2". Polarnik serdecznie pozdrawia Sandomierz.

"Dziękuję za gorące przyjęcie" - wspomniał na zakończenie relacji. Najwidoczniej od rana na Kamińskiego na wiślanym brzegu czekali sandomierzanie.

W czwartkowe południe Kamiński minął Kazimierz Dolny i Puławy. Wisłą podążał w stronę Dęblina. Jak poinformowała Ewelina Ewertowska, szefowa fundacji Kamińskiego, wczoraj płynął dość szybko. Miał przekroczyć 400 kilometr Wisły. Wczorajsze miejsce noclegu było zagadką. - Zależy od lokalizacji, gdzie można dobić i rozbić namiot - powiedziała Ewertowska.

Wciąż w głowach wielu osób, rodzi się pytanie, po co Kamiński płynie? - W dorzeczu Wisły znajduje się ponad połowa powierzchni Polski. Chciałbym pokazać, jak wielki skarb mamy w samym sercu Europy, i jak można z tego potencjału skorzystać - mówi Kamiński.

Polarnik bez pomocy z zewnątrz, płynie Wisłą kajakiem w warunkach zimowych. Pokona łącznie 959 kilometrów od źródeł Wisły do jej ujścia w około 2 tygodnie. W razie niebezpieczeństwa, Kamiński ma do dyspozycji "spot finder". To urządzenie, które lokalizuje położenie osoby, jest wyposażone w funkcję wzywania pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie