Rzadko spotyka się osoby które krok po kroku i z taką pasją budowałby swoją karierę i biznes jak pani Monika Kozłowska. Przez lata poszerzała swoje umiejętności , dziś jest właścicielką własnego Studia Odnowy Biologicznej. - W 2003 roku otworzyłam gabinet, gdzie było tylko solarium. Roku później zrobiłam kurs manicure i zaczęło mnie ciągnąć do dalszego rozwoju. Potem zrobiłam trzymiesięczny kurs kosmetyczny w Krakowie, po którym było mi jednak mało, poszłam więc na studia podyplomowe z kosmetologii. Tam spotkałam mnóstwo osób, które wprowadziły mnie niejako w tajniki, wtedy zaczęłam jeździć na targi kosmetyczne i spotkania z firmami. O najnowszą wiedzę nie było tak łatwo jak teraz, w dobie internetu i facebooka - opowiada pani Monika.
Nowe zainteresowania
Po wielu szkoleniach jej pasja nie słabnie, a wręcz przeciwnie, apetyt na wiedzę jest coraz większy. Od roku swoją uwagę poświęca podologii. Skończyła trzymiesięczny kurs z uprawnieniami podologa w Beauty Lux w Warszawie, szkoliłam się u bardzo znanego w Polsce doktora Cyrulika. - Obecna sytuacja pokrzyżowała mi trochę plany, uzyskałam dofinansowanie na kolejne kursy w tej dziedzinie, miałam zamiar zrobić także szkołę podyplomową w kierunku podologii, chciałam poszerzyć wiedzę medyczną . Teraz wszystko stoi pod znakiem zapytania - dodaje. Zainteresowania pani Moniki od zawsze jednak krążyły wokół stóp, lubiła wykonywać pedicure, pomagała klientkom z dolegliwościami takimi jak na przykład bolesne odciski. - Moja mama się ze mnie śmieje, co mnie ciągnie w tym kierunku nóg, skoro mogłam przyjemnie nakładać sobie maseczki. Ale myślę, że najprzyjemniejsza jest chwila kiedy osoba której pomogłam jest zadowolona, mogę ulżyć jej w bólu. To bardzo wdzięczni klienci - zdradza.
Salon - trzecie dziecko
W marcu ubiegłego roku Studio pani Moniki zmieniło swoją siedzibę na większą, mieści się w Staszowie przy ulicy Kolejowowej 15/1. Jak mówi właścicielka potencjał nowego miejsca jest bardzo duży. Bogata oferta salonu ostatnio poszerzyła się także o zabiegi wyszczuplające i ujędrniające na ciało. - Niestety wirus znowu pokrzyżował nam plany, chwilę później rozpoczęła się kwarantanna - dodaje. Marzy by gabinet stał się miejscem w którym klientki mogły by przy miłej muzyce zrelaksować się i wyciszyć - mieć czas dla siebie. - Chciałabym stworzyć miejsce o którym sama marzę, dla zapracowanych kobiet - dodaje. Liczy także, że w przyszłości w prowadzeniu salonu pomoże jej córka. Jak mówi, zaczyna widzieć także dobre strony epidemii. - Po raz pierwszy od lat mam trochę czasu dla siebie, na przemyślenia. Salon to jest moje trzecie dziecko i kocham swoją pracę, ale teraz zaczęłam zauważać, że czasem zapominam o sobie - dodaje pani Monika.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?