Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGNiG Superliga piłkarzy ręcznych. Do przerwy PGE VIVE Kielce sensacyjnie przegrywało w Gdańsku z Wybrzeżem. Po przerwie było to, co zwykle

Paweł Kotwica
Paweł Kotwica
Torus Wybrzeże Gdańsk/Materiały prasowe PGNiG Superligi, Przemek Świderski/PolskaPress/Dziennik Baltycki
W rozegranym awansem meczu PGNiG Superligi piłkarzy ręcznych, Torus Wybrzeże Gdańsk przegrało z PGE VIVE Kielce

Torus Wybrzeże Gdańsk - PGE VIVE Kielce 17:27 (11:9)

PGE VIVE: Kornecki (1-53 min, 6/19 = 32 %), Wałach (53-60 min, 0/3 = 0 %) - Fernandez 3 – Kulesz 3 – Jachlewski 3, D. Dujszebajew 1, Lijewski 4 – Vujović 4 – Moryto 5 (2) – Karaliok 4, Guillo. Trener: Talant Dujszebajew.

Torus Wybrzeże: Witkowski (1-53 min, 11/34 = 32 %), Chmieliński (53-60 min, 1/5 = 20 %) – Papaj 1, Frańczak – Gajek 2, Bednarek, Pieczonka, Powarzyński 3 – Gądek, Sulej, Sadowski – Adamczyk 3, Didyk 1 – Komarzewski 3 (1), Prymlewicz – Salacz 3, Janikowski 1. Trener: Krzysztof Kisiel.

Karne. Torus Wybrzeże: 1/1. PGE VIVE: 2/2.

Kary. Torus Wybrzeże: 8 minut (Salacz 4, Pieczonka, Gądek po 2). PGE VIVE: 4 minuty (Karaliok, Kulesz po 2).

Sędziowali: Jakub Jerlecki, Maciej Łabuń (Szczecin).

Przebieg: 2:0, 2:2, 3:2, 3:3, 4:3, 4:4, 5:4, 5:5, 7:5, 7:6, 8:6, 8:7 (‘21), 10:7 (‘26), 10:9 (‘28), 11:9 – 11:12 (‘34), 12:12, 12:14 (‘36), 13:14 (‘38), 13:22 (‘51), 14:22, 14:23, 15:23, 15:24, 16:24, 16:25, 17:25, 17:27.

Tydzień po świetnym meczu z Orlenem Wisłą Płock i powrocie na pozycję lidera PGNiG Superligi, zespół z Kielc rozegrał jedno z najsłabszych spotkań w tym sezonie. A na pewno najsłabszą pierwszą połowę.

W składzie na mecz zabrakło Mariusza Jurkiewicza, który w Montpellier doznał ciężkiej kontuzji lewego kolana. Pierwsze badania wykazało zerwanie przedniego więzadła krzyżowego, jeśli kolejne badanie potwierdzi tę diagnozę, zawodnik w piątek w Poznaniu przejdzie operację i czeka go wielomiesięczna rehabilitacja. Nie było też Igora Karacicia, który walczy z czasem, aby zdążyć na sobotni mecz Ligi Mistrzów z zaleczeniem kontuzji mięśnia przywodziciela. Nie pojechali do Gdańska także mający urazy Doruk Pehlivan (który i tak nie pojechałby ze względu na limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej) – skręcenie stawu skokowego oraz Blaż Janc – uraz stopy, a wolne mieli Alex Dujszebajew, Julen Aginagalde (dostał krótki urlop i prosto z Montpellier poleciał do Hiszpanii) i Andreas Wolff.

Torus Wybrzeże przegrało sześć ostatnich meczów, w tym kilka jedną bramką, co nie mogło mieć dobrego wpływu na morale zespołu. Nie pomogła zmiana trenera – Thomasa Orneborga zmienił znany z pracy w Płocku Krzysztof Kisiel. W dodatku gdańszczanie w wyniku kontuzji stracili najlepszego jak dotąd strzelca PGNiG Superligi, Mateusza Wróbla.
Goście przystąpili do meczu po 500-kilometrowej podróży autokarem i to było po nich widać w pierwszej połowie meczu. W bramce gdańszczan bardzo dobrze spisywał się wychowanek KSSPR Końskie i dobry znajomy Mateusza Korneckiego, również z czasów wspólnej gry w Zabrzu, Przemysław Witkowski. Bramkarz miejscowych przez większość pierwszej części gry miał skuteczność powyżej 50 procent, a zakończył ją z 44-procentowym dorobkiem.

ZOBACZ>>> Talant Dujszebajew po meczu w Gdańsku: W pierwszej połowie z bramkarza Wybrzeża zrobiliśmy mistrza olimpijskiego [VIDEO]

Do nieskutecznych rzutów goście dołożyli proste straty w ataku i w efekcie przez niemal całą pierwszą połowę prowadzili gospodarze. Do przerwy Torus Wybrzeże sensacyjnie wygrywało 11:9.

W pierwszej połowie bardzo słabo pod względem skuteczności wyglądała pierwsza linia zespołu z Kielc – Arkadiusz Moryto 3 bramki/7 rzutów, Artiom Karaliok 0/3, Mateusz Jachlewski 1/3 - choć akurat on, pod nieobecność Jurkiewicza i Karacicia, grał na środku rozegrania (bo Daniel Dujszebajew, który mógłby kierować grą, ze względu na ból barku, grał tylko w obronie), Romaric Guillo 0/1. Potem Jachlewskiego w roli playmakera zastąpił Krzysztof Lijewski.

ZOBACZ>>> Mateusz Jachlewski po meczu w Gdańsku: W pierwszej połowie grało nam się bardzo ciężko [VIDEO]

Tuż po przerwie Żółto-Biało-Niebiescy nieco energiczniej wzięli się do gry i zdobyli pierwsze trzy gole po zmianie stron. Ostatni z tej serii, autorstwa Daniela Dujszebajewa z kontry, po raz pierwszy w tym spotkaniu wyprowadził ich na prowadzenie (34 minuta, 12:11). Dwie minuty później, po golu Moryto PGE VIVE odskoczyło na dwie bramki – 14:12, ale tylko na chwilę, bo znów bardzo dobrze zaczął bronić Witkowski. Na szczęście dużą pomoc Mateuszowi Korneckiemu zaczęła dawać obrona. Od stanu 13:14 w 38 minucie zespół z Kielc przez 13 minut (!) nie stracił gola, a sam rzucił ich dziewięć i w 51 minucie wynik brzmiał 22:13. Nasz zespół wreszcie złapała też odpowiedni rytm w ataku, szarpane dotąd akcje nabrały płynności i skuteczności.

Kolejny mecz PGE VIVE rozegra w najbliższą sobotę, 15 lutego. O godzinie 15 w Hali Legionów rozpocznie się pojedynek Ligi Mistrzów z FC Porto Sofarma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie