Lechia Gdańsk – Korona Kielce 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Maciej Gajos 36, 2:0 Lukas Haraslin 52.
Lechia: Kuciak – Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović Ż – Haraslin (64. Wolski), Kubicki, Łukasik Ż, Gajos Ż (84. Mihalik), Udovicić – Sobiech (55. F. Paixao).
Korona: Kozioł – Spychała Ż, Kovacević, Marquez, Gardawski – Gnjatić Ż, Radin – Cebula (46. Pućko), Pacinda, Jukić (70. Djuranović) – Papadopulos (79. Żyro).
Widzów: 11 708.
Sędziował: Jarosław Przybył z Kluczborka.
Mecz zapowiadał się ciekawie z kilku powodów. Po pierwsze był to debiut trenera Mirosława Smyły w Koronie i w ogóle w ekstraklasie. Po drugie, Lechię prowadzi pochodzący z Kielc Piotr Stokowiec.
Korona zaczęła mecz inaczej ustawiona niż za kadencji Gino Lettieriego. -To będzie futbol ofensywny, na tak – zapowiadał nowy trener Mirosław Smyła. Kielczanie byli też niezwykle zmobilizowani, żeby powiększyć swój – na razie niewielki – dorobek punktowy.
Już w 3 minucie w dobrej sytuacji znalazł się Erik Pacinda – dostał piłkę przed linią pola karnego, ale uderzył wysoko nad poprzeczką. W 21 minucie przed szansą strzelenia gola stanęła Lechia – po rzucie rożnym główkował Błażej Augusty, jednak nad poprzeczką. W 36 minucie gospodarze cieszyli się już z bramki. Filip Mladenović uwolnił się spod opieki Mateusza Spychały i zacentrował w pole karne, Maciej Gajos huknął pod poprzeczkę i pokonał Marka Kozioła. Arbiter nie od razu uznał bramkę ponieważ miał wątpliwości, czy nie było spalonego. Po weryfikacji VAR gol został jednak uznany.
W 44 minucie Korona miała doskonałą okazję do zdobycia wyrównującej bramki. Marcin Cebula podał w tempo do Ivana Jukicia, ten wyszedł sam na sam, ale jego strzał obronił Dusan Kuciak, ratując Lechię od utraty gola.
W 52 minucie było już 2:0. Lukas Haraslin ograł Adnana Kovacevicia i pięknym strzałem w okienko zaskoczył Marka Kozioła. W 70 minucie ładna akcję przeprowadzili zmiennicy – Flavio Paixao i Rafał Wolski, ale ten drugi uderzył obok słupka. W 78 minucie z ostrego kąta uderzył Flavio Paixao, ale Kozioł odbił piłkę.
Korona przegrała 0:2. Dobrze zagrała w pierwszej połowie, miała okazje do wyrównania, ale po stracie drugiego gola zeszło z niej powietrze i później była już tłem dla Lechii. -Ważny jest efekt mentalny, zaraz po przerwie straciliśmy drugiego gola, widać, że zeszło a nas powietrze. Nie podejmowaliśmy ryzyka w ofensywie, później poważnie nie zagroziliśmy Lechii. Musimy nad tym popracować - mówił po meczu dla stacji Canal+ Mateusz Spychała, obrońca Korony.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?