MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podążamy śladami papieża Jana Pawła II. Dziś o Jego wizytach w Suchedniowie

Iza BEDNARZ [email protected] Dorota KUŁAGA [email protected]
Ksiądz infułat Józef Wójcik przed swoją starą plebanią w Suchedniowie, którą często odwiedzał Karol Wojtyła
Ksiądz infułat Józef Wójcik przed swoją starą plebanią w Suchedniowie, którą często odwiedzał Karol Wojtyła
Zanim się spotkali, wiele o sobie słyszeli. Dwie indywidualności, uznane przez władze komunistyczne za wrogów Polski Ludowej. Kardynał Karol Wojtyła zawsze wspierał działalność księdza Józefa Wójcika.

Ksiądz infułat Józef Wójcik

Ksiądz infułat Józef Wójcik

Urodził się 2 listopada 1934 roku w Gałkach Krzczonowskich w powiecie Opoczno. Ukończył Seminarium Duchowne w Sandomierzu, w 1958 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Pracował między innymi w parafiach w Ożarowie, Połańcu, Wsoli, Skarżysku-Kamiennej i Wierzbicy. 18 razy karany przez władze PRL, dziewięciokrotnie więziony za obronę krzyży, odprawianie Mszy Świętej oraz nauczanie religii. Jako młody wikariusz w parafii Opieki Najświętszej Marii Panny w Radomiu w czerwcu 1972 roku, przed rozpoczęciem peregrynacji Obrazu w diecezji sandomierskiej, postanowił uwolnić uwięzioną kopię Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która przez sześć lat była zamknięta w kaplicy Świętego Pawła na Jasnej Górze. Od 38 lat pracuje w Suchedniowie, jest proboszczem w parafii Świętego Andrzeja Apostoła. Z pomocą Włochów i mieszkańców Ostojowa wybudował kościół pod wezwaniem błogosławionego Don Orione jako wotum wdzięczności za upadek komunizmu. Na igrzyskach olimpijskich w Atenach w 2004 roku był duchowym opiekunem polskich sportowców.

Kiedy wikariusz Wójcik siedział w więzieniu za walkę o wybudowanie kościoła w Wierzbicy, kardynał Wojtyła przysłał taki telegram: "Cały kościół w Polsce, a zwłaszcza duchowieństwo, modli się za księdza Wójcika, który swą ofiarnością i nie zachwianym męstwem oddał prawdziwie kapłańską posługę Ludowi Bożemu parafii Wierzbica. Wyrażamy przekonanie, że przez to zasłużył sobie na uznanie, a nie na więzienie". Kardynał Karol Wojtyła.

Odważnym fortuna sprzyja

- Nasza znajomość zaczęła się w czasie walki o jedność kościoła w Wierzbicy w 1962 roku i umacniała się przez następne lata. Jej bardzo ważnym momentem była peregrynacja kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w naszej dawnej diecezji sandomierskiej. Byłem wtedy wikariuszem w parafii Opieki Najświętszej Maryi Panny w Radomiu - wspomina ksiądz infułat Józef Wójcik, który wraz z księdzem Romanem Siudkiem, siostrą Marią Kordos i siostrą Heleną Trętowską brał udział w brawurowej akcji uwolnienia kopii cudownego Obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, więzionej przez sześć lat przez władze komunistyczne. - Kiedy ksiądz kardynał Karol Wojtyła zobaczył Obraz przygotowywany na plebani Mariackiej do wyniesienia na podium, przybliżył się do mnie i zawołał: "Ludzie, jak wyście to zrobili?!", a po chwili dodał: "Audaces fortuna iuvat", co znaczy: odważnym fortuna sprzyja. Powiedział mi też: "Józefie, teraz czeka cię jeszcze jedno zadanie..." i znacząco zawiesił głos. Odpowiedziałem: "To już będzie zadanie Waszej Eminencji w przyszłości". Nie mam pojęcia, skąd mi wtedy przyszły do głowy te prorocze słowa. Po tej rozmowie ksiądz prymas Stefan Wyszyński zadecydował: "Karol, bierzemy Obraz na ramiona i idziemy w pierwszej dwójce".

Do dwójki kardynałów dołączyło czterech biskupów i na swoich ramionach wnieśli Obraz na podium przed frontonem kościoła Mariackiego. Kardynał Wojtyła odprawił mszę świętą, a prymas Wyszyński wygłosił słynne kazanie o konieczności normalizacji, której widomym znakiem jest pojawienie się Obrazu więzionego przez sześć lat.

- Ksiądz kardynał Wojtyła był mi bardzo wdzięczny za uwolnienie Obrazu i tę wdzięczność okazał mi przyjeżdżając 2 czerwca 1973 roku do Suchedniowa na uroczystość peregrynacji Obrazu - podkreśla z dumą ksiądz Wójcik. - W homilii dziękował za uwolnienie Obrazu, ale urwał myśl w połowie. Ksiądz biskup Bronisław Dąbrowski spojrzał na kardynała Wojtyłę porozumiewawczo. Sprawa była jeszcze zbyt świeża, żeby mówić o niej tak otwarcie. Wrócił do tego wątku pięć lat później i wtedy już wyraźnie dziękował.

"Było to dzieło wielkiej wiary i wielkiego męstwa. Jeżeli więc ksiądz biskup powiedział o długach w stosunku do metropolity krakowskiego, to metropolita krakowski czuje się tutaj przede wszystkim dłużnikiem, i to nie osobistym, ale w imieniu całego Kościoła w Polsce. I przybywa, ażeby ten dług częściowo pokryć, i wobec waszej Ekscelencji, i wobec suchedniowskiego proboszcza, bo wiemy dobrze, jakie były jego zasługi dla tej sprawy" - mówił w tym historycznym kazaniu.

W czasie swojej pielgrzymki papieskiej do Radomia w czerwcu 1991 roku, w homilii wygłoszonej na lotnisku, również wspomniał o Wierzbicy i uwolnieniu Obrazu: - Po uroczystości nachylił się nade mną i powiedział: "Mówiłem o tobie w kazaniu, o Wierzbicy i o uwolnieniu Obrazu. Nie wymieniłem nazwiska, ale "sapienti sat", to znaczy: mądremu wystarczy - opowiada ksiądz Wójcik.

W archiwach parafii Świętego Andrzeja Apostoła w Suchedniowie są dwie udokumentowane wizyty kardynała Karola Wojtyły, podczas których wygłaszał homilie. Zachowały się nawet taśmy z nagraniem. Pamiątką po wizytach kardynała jest także obraz Matki Bożej Częstochowskiej poświęcony przez Niego 2 czerwca 1973 roku.

Szczególną opieką ksiądz infułat otacza "Złotą Księgę Pamiątkową" swojej parafii. Jest w niej intrygujący wpis z sierpnia 1977 roku: "Po koronacji Matki Bożej Pocieszenia w Błonicy dziękujemy za przeprowadzenie wśród gąszcza samochodów i za gościnę w Suchedniowie. Z braterskim pozdrowieniem kardynał Karol Wojtyła".

- To była akcja - wspomina z uśmiechem proboszcz suchedniowskiej parafii. - Wyjechaliśmy po uroczystościach w Błotnicy, ja swoim wysłużonym dużym fiatem, a kardynał z kierowcą drugim samochodem. Korek niemiłosierny, bo we mszy uczestniczyły tysiące ludzi. Pomyślałem, że jak będziemy jechać w takim tempie, to do Suchedniowa dotrzemy wieczorem. Zjechałem na boczny pas i zacząłem wyprzedzać całą kolumnę samochodów. Jak stali milicjanci, pokazywałem na kardynała. Nawet nas nie zatrzymywali...I tak dotarliśmy do drogi E7, a na niej zrobiłem ten sam numer. Zaoszczędziliśmy dobre trzy godziny. Dzięki temu kardynał Wojtyła wpadł do mnie na plebanię, na ciasto i na kawę.

Ludzie, skąd żeście wytrzasnęli taki teatr?!

Jednak najbardziej niezwykła wizyta zdarzyła się w czerwcu 1974 roku. - Kardynał Wojtyła miał nas odwiedzić w rocznicę peregrynacji kopii Obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Chcieliśmy pokazać się godnie jako parafia - tłumaczy ksiądz gospodarz. - Udało nam się zorganizować salę teatralną. To był nie lada wyczyn w tamtych czasach. Siostry służebniczki Najświętszej Marii Panny Niepokalanej z Mariówki wystawiły sztukę "Królowa Jadwiga". Jak kardynał Wojtyła wszedł do środka, krzyknął: "Ludzie, skąd żeście wytrzasnęli taki teatr?!". Po pierwszym akcie powiedział mi: "Józef, idź zadzwoń do sióstr Urszulanek, że nie przyjadę na noc do Warszawy. Będę u ciebie nocował, bo chcę całą sztukę obejrzeć".

I obejrzał. Przedstawienie trwało półtorej godziny. Siostry same przygotowały dekoracje i kostiumy. - Kardynał Wojtyła był bardzo wzruszony. Potem opowiedział mi taką historię: "Wyobraź sobie, Józiu, przeprowadziłem w mojej archidiecezji krakowskiej badania, ile dziewcząt nosi imię Jadwiga. Było mi to potrzebne do pisma w sprawie beatyfikacji królowej Jadwigi, które przygotowuję dla papieża Pawła VI." Popatrzcie, jak to się przedziwnie układa. To pismo, które skierował do Pawła VI, sam potem rozstrzygał jako Jan Paweł II - zawiesza głos ksiądz Wójcik.

Kiełbasa z Suchedniowa

Kardynał Wojtyla lubił tę starą, pachnącą drewnem plebanię w Suchedniowie. Wpadał tu nie tylko na kawę, ale i na słynną suchedniowską kiełbasą od mistrza masarskiego Bronisława Laskowskiego (dziś już nie żyjącego). - Kiełbasa od Laskowskiego to był swojski wyrób, lekko podsuszana, bardzo aromatyczna, nawiązując do słynnego jałowca z Ostojowa - opisuje ksiądz Wójcik. - Kardynałowi Wojtyle szczególnie przypadła do gustu i ile razy przyjeżdżał do Suchedniowa, wołał żartem od progu: "Przyjechaliśmy zniszczyć plebana na Suchedniowie". I trzeba było postawić kiełbasę na stole.

- Kiedy został Papieżem i pojechał do Niego arcybiskup Bronisław Dąbrowski na inaugurację pontyfikatu, Ojciec Święty zapytał przy śniadaniu: "A przywiózł ksiądz arcybiskup od Józia kiełbasę?". Więc wybraliśmy się później z delegacją z diecezji i zawieźliśmy naszą suchedniowską kiełbasę. Ojciec Święty wziął mnie wtedy za rękę, zaprowadził do kuchni i powiedział: "Siostry drogie, patrzcie kogo tu dzisiaj mamy! Księdza proboszcza z Suchedniowa. Kiełbasę przywiózł. Dajcie ją do stołu". I jedliśmy, razem z gośćmi. A kiełbasa była mocna, aromatyczna. I później już nie można było jechać do Watykanu bez kiełbasy z Suchedniowa.

Innym razem ksiądz infułat Wójcik poprosił Krzysztofa Tadeja o przekazanie kilku kilogramów kiełbasy i dwukilogramowej szynki. - Kiedy udało mi się ten prezent włożyć do taksówki, kierowca od razu zapytał: "Panie, gdzieś pan taką kiełbasę kupił? Jaki zapach, coś cudownego!". Kiedy opowiedziałem, że to dar dla Papieża, właściciel taksówki powiedział: "Płaci pan połowę. Jeszcze nigdy nie wiozłem kiełbasy dla papieża!". Już następnego dnia, po przylocie do Watykanu, kiełbasa i szynka znalazły się w papieskiej kuchni - wspomina Tadej.

Czy ten jałowiec jeszcze stoi?

- Ojciec Święty nosił Suchedniów w sercu - z przekonaniem mówi ksiądz Wójcik - Mój Boże, zjeździł cały świat, a jak przyjechałem do Niego na audiencję, to się zapytał: "Czy ten jałowiec jeszcze jest w Ostojowie?" Niestety, wtedy był już w Muzeum Przyrodniczym na Świętym Krzyżu. Jałowiec był wielki, miał co najmniej sto lat. Kardynał Wojtyła mijał go zawsze, jak jechał na konferencje Episkopatu Polski do Warszawy.

Ludzie z diecezji radomsko-sandomierskiej wiedzieli, że Suchedniów zajmuje szczególne miejsce w sercu Jana Pawła II. Niektórzy sprytnie to wykorzystywali. - Jak były środowe audiencje na placu świętego Piotra w Rzymie, niektórzy pielgrzymi, żeby zwrócić na siebie uwagę, krzyczeli: "Ojcze Święty! My z Suchedniowa!". On się odwracał, błogosławił im i mówił: "A pozdrówcie tam Józefa".

A ja zostaję...

- Wielu zazdrościło mi, nawet biskupi włoscy, tej serdeczności, z jaką witał mnie Ojciec Święty - wspomina ksiądz infułat. - Jak podchodziłem do Niego w Watykanie, to rozkładał ręce i śmiał się. Wiem, że darzył mnie sympatią. Kiedyś bardzo oficjalnie ubrałem się na audiencję, przypiąłem sobie medale Cavaliere della Reppublica Italiana od prezydenta Oscara Luigiego Scalfaro i krzyż komandorski Orderu Odrodzenia Polski od Lecha Wałęsy. Przy spotkaniu Jan Paweł II uśmiechnął się i spytał: "Co to jest?". Wytłumaczyłem, a Papież na to: "Józefie, i ty z tymi medalami siedzisz jeszcze w Suchedniowie?". Odpowiedziałem: "Ojcze Święty, a od kogo to zależy?". Uśmiechnął się, puścił oko i tak się zakończyło spotkanie.

Kilka razy Jan Paweł II zaprosił księdza Wójcika do wspólnej koncelebry w prywatnej kaplicy. - To było coś niebywałego - kontynuuje proboszcz z Suchedniowa. - Miałem wrażenie, że to jest Pan Jezus, który na swoich barkach dźwiga krzyż - wszystkie grzechy, ułomności tego świata. Nie da się opisać tego, jak On się modlił. Przecież my kapłani codziennie odprawiamy msze, ale to był niespotykany widok.

Jednocześnie z tym uduchowieniem szło w parze ogromne poczucie humoru. - Podczas śniadania w Watykanie Ojciec Święty opowiedział nam kiedyś, że jeden z księży koncelebrując mszę, z wrażenia nie potrafił powiedzieć "Módlmy się za naszego Papieża Jana Pawła II". I On mu podpowiedział... Innym znów razem podczas spotkania zamurowało jednego z profesorów z naszego seminarium. Nie potrafił nawet odczytać z kartki słów, które wcześniej sobie przygotował. Widząc to Papież powiedział do niego: "Daj mi tę kartkę, sam przeczytam" - opowiada ksiądz Wójcik.

Po Jego śladach

Epilog do tej historii dopisał nieoczekiwanie kardynał Stanisław Dziwisz. 29 kwietnia 2006 roku, po prawie trzydziestu latach, dawny osobisty sekretarz i przyjaciel Karola Wojtyły znowu przyjechał do Suchedniowa, tak jak kiedyś bywali tu razem. Wracał z Radomia z uroczystości rozpoczęcia peregrynacji Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i ksiądz Józef Wójcik zaprosił go na starą, drewnianą plebanię, pachnącą dobrze uwędzoną kiełbasą. Wspominali stare czasy, oglądali zdjęcia z lat siedemdziesiątych. Kardynał wpisał się do "Złotej Księgi Pamiątkowej": "Dziękujemy za życzliwą gościnę, pełną wspomnień z pobytu kardynała Karola Wojtyły u księdza infułata. Szczęść Boże. Kardynał Stanisław Dziwisz".
Ksiądz Dziwisz przyznał, że do Suchedniowa zawsze będzie mu po drodze. Dodał, że rozumie dlaczego Karol Wojtyła tak lubił przyjeżdżać do tego polskiego Castel Gandolfo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie